Przepraszam nie dam rady dzisiaj napisać. Sami wiecie choroba. Mam na dodatek gorączkę 38.7. Ja pierdole. Ale jutro postaram dodać już NN. Może dwie. Jeszcze raz PRZEPRASZAM. Do następnego! <3.
piątek, 10 września 2010
[020] Nooo...tak, ale nie zawsze.
`N- Dzięki, a teraz chodź bo mi się tu przeziębisz.- I poszliśmy.`
******
Zaczęliśmy iść w stronę hotelu.
J- Zimno mi jest.- Powiedział. Niech się zastanowi, a nie.
N- Oddać ci twoją bluzę? Mi już jest cieplej.- Odchrząkłam. ;D
J- Ja nie chce bluzy, przytul się do mnie.- Jezu ten jak coś wymyśli to ja nie wiem co robić?
N- Nie chcesz lepiej bluzy?- Pytałam.
J- Nie! Ja chcę CIEBIE.- Ten to stawia na swoim. Ja powoli szłam, a ten zaczął mnie ganiać po piasku. W końcu mnie złapał.- Mam cię! A teraz przytul się!- Haha. Wypowiedział to tak śmiesznie.
N- Czy ty zawsze musisz stawiać na swoim?- Zapytałam i wystawiłam jęzor ;P.
J- Nooo...tak, ale nie zawsze.- Odchrząknął.
N- No dobra chodź, bo się spóźnimy i nam hotel zamkną. Haha.- I zaczęłam się brechtać. Do hotelu doszliśmy o 21:03. Widać, że jesteśmy jebnięci, ale pozytywnie. Przy okazji jak wracaliśmy połamałam sobie obcas. Pięknie. Nie no. Jeszcze ten bałwan wziął mnie na ręce i niósł.
N- Justin, bo zaraz się przewrócisz, ciężka jestem.- Powiedziałam.
J- Co? Ty ciężka? Chyba w snach.- Odpowiedział wystawiając szczerby. Niósł mnie i niósł, aż w końcu doszliśmy. Oczywiście przegapiliśmy kolację, ale to szczegół. W hotelu zdjęłam buty i powiedziałam:
N- Kto pierwszy na górę!- Wykrzyczałam, a nie powiedziałam. Pobiegłam do windy, zamykając ją Justinowi przed oczyma. Dojechałam. Biegłam do pokoju, a tam był już Justin. Jak on to robi? Ja pierdole naprawdę szybki jest,bo ''nasz'' pokój jest na trzecim piętrze.
J- Ha! Pierwszy, ale ja chcę nagrodę, bo nie otworzę.- Odpowiedział.
N- Myślisz, że dostaniesz?- Odpowiedziałam i zaczęłam szukać kluczy w torebce. Kurwa, przecież zostawiłam je w recepcji.- Ja pierdole, nie mam kluczy.- Powiedziałam.
J- Otworzę jak dostanę nagrodę.- Znowu to powiedział i zrobił chytry uśmieszek. Jezu, dobra dam mu tą ''nagrodę''. Pocałowałam go, a ten się przyssał jak pijawka, i wcale nie miał zamiaru przestawać. Po 10 minutach mnie puścił.
N- Ej, to niesprawiedliwe.- Odpowiedziałam i weszłam do pokoju. Poszłam do toalety, wykąpałam się i ubrałam się w TO. Jak ja dawni nie gadałam z Emi na Skypie. Zadzwonię dzisiaj do niej, od razu pozna Justina. Tylko pewnie będę tłumaczem, bo Emi to matoł i nie zna angielskiego. Gdy wyszłam z łazienki Justin siedział na łóżku.
N- Justin chodź. Zadzwonimy do mojej przyjaciółki z Polski. Emi.-Powiedziałam. Ten do mnie tylko podleciał. Włączyłam laptopa i weszłam na Skype. Emilka o dziwo była dostępna. Zadzwoniłam.
/rozmowa Skype/
N- Cześć skarbie, co u ciebie?- Zapytałam.- Justin ja będę ci tłumaczyć ok?- Zapytałam.
J- Okey.
E- Aaaaaaa....To Justin Bieber tak?- Kurwa, przecież ona go uwielbia. Zaczęła piszczeć.
N- Tak to Justin.- Powiedziałam i od razu tłumaczyłam Bieebsowi. Szczerze? Bardziej już znałam angielski niż polski.
E- Załatwisz mi autograf?- Zapytała. W tle zauważyłam znaną postać.
N- Załatwię. Ej jest u ciebie Dominik?- Spytałam. Coś się pomiędzy nimi chyba wydarzyło.
E- Yyyy..No tak....- Wiedziałam, że jak się jąkała miała coś do powiedzenia.
N- Emi? Wy jesteście razem?- Spytałam uradowana. W końcu.
E- Yyyyy..Tak!- Wykrzyknęła.
N- Jezu, wiedziałam, że tak będzie. Super.- Odpowiedziałam, szczęśliwa. Justinowi wszystko co do szczegółu tłumaczyłam.
E- Ejj, a ty no wiesz. Masz jakiegoś ''boya''?- Zapytała i zaczęła się śmiać. Ja zresztą też. Justin też jak mu powiedziałam.
N- No bo wiesz....Ja chodzę z Justinem.- Odpowiedziałam i się zarumieniłam.
E- Naprawdę? D- Uuuu- Zapytała, przy okazji usłyszałam drugiego barana Dominika wydającego odgłosy ''uuuuuu''. Zabiję ich, nawet przez Skype.
N- A tak w ogóle co wy robicie? U nas jest 21:34, więc u was około 3.- Powiedziałam.
E- No bo..Dominik został u mnie na noc.- Haha. Nie wiadomo co się tam będzie działo.
N- No to ja wam nie przeszkadzam. Papa. Kocham cię!- Wykrzyczałam i się rozłączyam.
/koniec/
N- Justin co teraz porobimy? Idziemy spać?- Zapytałam.
J- Nie wiem. Ale jutro mam koncert o 18:30. Pójdziesz ze mną?- Zapytał i zrobił maślane oczy. Nie potrafię mu odmówić.
N- Oczywiście, ale ja jestem śpiąca więc może pójdziemy spać?- Spytałam.
J- Ok. Dobranoc kochanie.- Powiedział kochanie? Chyba. I pocałował mnie namiętnie w usta.
N- Dobranoc.- Odpowiedziałam. Jeszcze jedno łóżko mieliśmy. Pewnie sprawka Justina. Położyłam się i przykryłam. Justin objął mnie w pasie i usnęłam.
________________________
Tu Bieberkowaa! ;*
No i macie drugi, potem raczej będzie trzeci jeśli będzie pięć komciów, bo chyba mam mniej czytelników.
Do następnego! <3
******
Zaczęliśmy iść w stronę hotelu.
J- Zimno mi jest.- Powiedział. Niech się zastanowi, a nie.
N- Oddać ci twoją bluzę? Mi już jest cieplej.- Odchrząkłam. ;D
J- Ja nie chce bluzy, przytul się do mnie.- Jezu ten jak coś wymyśli to ja nie wiem co robić?
N- Nie chcesz lepiej bluzy?- Pytałam.
J- Nie! Ja chcę CIEBIE.- Ten to stawia na swoim. Ja powoli szłam, a ten zaczął mnie ganiać po piasku. W końcu mnie złapał.- Mam cię! A teraz przytul się!- Haha. Wypowiedział to tak śmiesznie.
N- Czy ty zawsze musisz stawiać na swoim?- Zapytałam i wystawiłam jęzor ;P.
J- Nooo...tak, ale nie zawsze.- Odchrząknął.
N- No dobra chodź, bo się spóźnimy i nam hotel zamkną. Haha.- I zaczęłam się brechtać. Do hotelu doszliśmy o 21:03. Widać, że jesteśmy jebnięci, ale pozytywnie. Przy okazji jak wracaliśmy połamałam sobie obcas. Pięknie. Nie no. Jeszcze ten bałwan wziął mnie na ręce i niósł.
N- Justin, bo zaraz się przewrócisz, ciężka jestem.- Powiedziałam.
J- Co? Ty ciężka? Chyba w snach.- Odpowiedział wystawiając szczerby. Niósł mnie i niósł, aż w końcu doszliśmy. Oczywiście przegapiliśmy kolację, ale to szczegół. W hotelu zdjęłam buty i powiedziałam:
N- Kto pierwszy na górę!- Wykrzyczałam, a nie powiedziałam. Pobiegłam do windy, zamykając ją Justinowi przed oczyma. Dojechałam. Biegłam do pokoju, a tam był już Justin. Jak on to robi? Ja pierdole naprawdę szybki jest,bo ''nasz'' pokój jest na trzecim piętrze.
J- Ha! Pierwszy, ale ja chcę nagrodę, bo nie otworzę.- Odpowiedział.
N- Myślisz, że dostaniesz?- Odpowiedziałam i zaczęłam szukać kluczy w torebce. Kurwa, przecież zostawiłam je w recepcji.- Ja pierdole, nie mam kluczy.- Powiedziałam.
J- Otworzę jak dostanę nagrodę.- Znowu to powiedział i zrobił chytry uśmieszek. Jezu, dobra dam mu tą ''nagrodę''. Pocałowałam go, a ten się przyssał jak pijawka, i wcale nie miał zamiaru przestawać. Po 10 minutach mnie puścił.
N- Ej, to niesprawiedliwe.- Odpowiedziałam i weszłam do pokoju. Poszłam do toalety, wykąpałam się i ubrałam się w TO. Jak ja dawni nie gadałam z Emi na Skypie. Zadzwonię dzisiaj do niej, od razu pozna Justina. Tylko pewnie będę tłumaczem, bo Emi to matoł i nie zna angielskiego. Gdy wyszłam z łazienki Justin siedział na łóżku.
N- Justin chodź. Zadzwonimy do mojej przyjaciółki z Polski. Emi.-Powiedziałam. Ten do mnie tylko podleciał. Włączyłam laptopa i weszłam na Skype. Emilka o dziwo była dostępna. Zadzwoniłam.
/rozmowa Skype/
N- Cześć skarbie, co u ciebie?- Zapytałam.- Justin ja będę ci tłumaczyć ok?- Zapytałam.
J- Okey.
E- Aaaaaaa....To Justin Bieber tak?- Kurwa, przecież ona go uwielbia. Zaczęła piszczeć.
N- Tak to Justin.- Powiedziałam i od razu tłumaczyłam Bieebsowi. Szczerze? Bardziej już znałam angielski niż polski.
E- Załatwisz mi autograf?- Zapytała. W tle zauważyłam znaną postać.
N- Załatwię. Ej jest u ciebie Dominik?- Spytałam. Coś się pomiędzy nimi chyba wydarzyło.
E- Yyyy..No tak....- Wiedziałam, że jak się jąkała miała coś do powiedzenia.
N- Emi? Wy jesteście razem?- Spytałam uradowana. W końcu.
E- Yyyyy..Tak!- Wykrzyknęła.
N- Jezu, wiedziałam, że tak będzie. Super.- Odpowiedziałam, szczęśliwa. Justinowi wszystko co do szczegółu tłumaczyłam.
E- Ejj, a ty no wiesz. Masz jakiegoś ''boya''?- Zapytała i zaczęła się śmiać. Ja zresztą też. Justin też jak mu powiedziałam.
N- No bo wiesz....Ja chodzę z Justinem.- Odpowiedziałam i się zarumieniłam.
E- Naprawdę? D- Uuuu- Zapytała, przy okazji usłyszałam drugiego barana Dominika wydającego odgłosy ''uuuuuu''. Zabiję ich, nawet przez Skype.
N- A tak w ogóle co wy robicie? U nas jest 21:34, więc u was około 3.- Powiedziałam.
E- No bo..Dominik został u mnie na noc.- Haha. Nie wiadomo co się tam będzie działo.
N- No to ja wam nie przeszkadzam. Papa. Kocham cię!- Wykrzyczałam i się rozłączyam.
/koniec/
N- Justin co teraz porobimy? Idziemy spać?- Zapytałam.
J- Nie wiem. Ale jutro mam koncert o 18:30. Pójdziesz ze mną?- Zapytał i zrobił maślane oczy. Nie potrafię mu odmówić.
N- Oczywiście, ale ja jestem śpiąca więc może pójdziemy spać?- Spytałam.
J- Ok. Dobranoc kochanie.- Powiedział kochanie? Chyba. I pocałował mnie namiętnie w usta.
N- Dobranoc.- Odpowiedziałam. Jeszcze jedno łóżko mieliśmy. Pewnie sprawka Justina. Położyłam się i przykryłam. Justin objął mnie w pasie i usnęłam.
________________________
Tu Bieberkowaa! ;*
No i macie drugi, potem raczej będzie trzeci jeśli będzie pięć komciów, bo chyba mam mniej czytelników.
Do następnego! <3
[019] Tu jest pięknie...
`O 17:30 na plaży. Kocham cię!`
A huj wie gdzie jest plaża? Zapytam się tutejszych.
******
Kurwa dopiero 15:00. Co ja zrobię przez ten czas? O! Mam pomysła. Pójdę połazić po sklepach może od razu kupię sukienkę na wieczór. Jakby co to też strój. Haha. Dobra lepiej nie myślę tylko poczłapie do sklepów. Wezmę tylko kasę, telefon i iPoda. Dobra chyba wszystko, a i jeszcze kluczyki d pokoju. Wyszłam z pokoju i zjechałam windą do holu. Szczerze? Boję się jeździć sama windą. Ciekawa jestem co Justin dla mnie przygotował. Myśl, myśl, myśl.
******
Moimi jębniętymi myślami doszłam pod jakąś galerię o nazwie ’’Alfa’’, czy jakoś podobnie. Huj z tym. Weszłam do środka, i prawie się zgubiłam. Tak, taka wielka była. Poszłam do ''H&M'' i szukałam sukienki. Po pewnym czasie znalazłam taką jedną ładną. Ślicznie leżała na wieszaku, ale na mnie pewnie będzie wyglądać gorzej. Poleciałam przymierzyć. Leżała jak ulał, i podkreślała moją niby ''szczupłą'' sylwetkę. Tak, tak, ale kupię ją bardzo mi się podoba. Po zakupieniu `cuda` poszłam do innych sklepów. Weszłam do mojego ulubionego ‘’House’’. Kupiłam tam trzy bluzki i dwie pary krótkich spodenek, oraz jedne śliczne fioletowe rurki. Jak wspominałam fiolet to mój ulubiony kolor, jakże też Justina. Może mieliśmy coś wspólnego, ale moim zdaniem byliśmy jak Wenus i Mars, czyli z innych gwiazd. Przecież on jest gwiazdą, a ja jakąś zwykłą dziewczyną. Dobra wracając do zakupów, to potem weszłam do ''New Yorker'' i kupiłam tam strój kąpielowy. Później pochodziłam po kilku sklepach i wróciłam do domu, a raczej hotelu. Była 16:43. Ja pierdole byłam, aż tak długo w galerii? No wiecie byłam zawsze dłużej, ale z Cait. A zakupy z tą wariatką to co najmniej 3 godziny.
******
Siedzę i właśnie zaczynam się szykować na spotkanie. Ubiorę ten nowy strój i sukienkę. Ubrałam się w TO . Oczywiście torebka itp. To były stare. Poszłam do łazienki i się umalowałam. Włosy zrobiła mi fryzjerka, a były on ułożone tak, że grzywkę miałam spiętą do tyłu, ale lekko odstawała [dop. Aut. Wiecie chyba o co kaman?]. Dobra chyba skończyłam. Gdy wychodziłam z łazienki była 17:16. Teraz pozostał jeden problem. Oczywiście oczywisty. Haha. Gdzie jest plaża? Podeszłam do jakiejś dziewczyny, a raczej ‘’plastika’’ i się spytałam. Jak na paniusie była w miarę miła. Okazało się, że do plaży nie jest daleko. Około 300 metrów od hotelu. Doszłam równo na 17:30.
A huj wie gdzie jest plaża? Zapytam się tutejszych.
******
Kurwa dopiero 15:00. Co ja zrobię przez ten czas? O! Mam pomysła. Pójdę połazić po sklepach może od razu kupię sukienkę na wieczór. Jakby co to też strój. Haha. Dobra lepiej nie myślę tylko poczłapie do sklepów. Wezmę tylko kasę, telefon i iPoda. Dobra chyba wszystko, a i jeszcze kluczyki d pokoju. Wyszłam z pokoju i zjechałam windą do holu. Szczerze? Boję się jeździć sama windą. Ciekawa jestem co Justin dla mnie przygotował. Myśl, myśl, myśl.
******
Moimi jębniętymi myślami doszłam pod jakąś galerię o nazwie ’’Alfa’’, czy jakoś podobnie. Huj z tym. Weszłam do środka, i prawie się zgubiłam. Tak, taka wielka była. Poszłam do ''H&M'' i szukałam sukienki. Po pewnym czasie znalazłam taką jedną ładną. Ślicznie leżała na wieszaku, ale na mnie pewnie będzie wyglądać gorzej. Poleciałam przymierzyć. Leżała jak ulał, i podkreślała moją niby ''szczupłą'' sylwetkę. Tak, tak, ale kupię ją bardzo mi się podoba. Po zakupieniu `cuda` poszłam do innych sklepów. Weszłam do mojego ulubionego ‘’House’’. Kupiłam tam trzy bluzki i dwie pary krótkich spodenek, oraz jedne śliczne fioletowe rurki. Jak wspominałam fiolet to mój ulubiony kolor, jakże też Justina. Może mieliśmy coś wspólnego, ale moim zdaniem byliśmy jak Wenus i Mars, czyli z innych gwiazd. Przecież on jest gwiazdą, a ja jakąś zwykłą dziewczyną. Dobra wracając do zakupów, to potem weszłam do ''New Yorker'' i kupiłam tam strój kąpielowy. Później pochodziłam po kilku sklepach i wróciłam do domu, a raczej hotelu. Była 16:43. Ja pierdole byłam, aż tak długo w galerii? No wiecie byłam zawsze dłużej, ale z Cait. A zakupy z tą wariatką to co najmniej 3 godziny.
******
Siedzę i właśnie zaczynam się szykować na spotkanie. Ubiorę ten nowy strój i sukienkę. Ubrałam się w TO . Oczywiście torebka itp. To były stare. Poszłam do łazienki i się umalowałam. Włosy zrobiła mi fryzjerka, a były on ułożone tak, że grzywkę miałam spiętą do tyłu, ale lekko odstawała [dop. Aut. Wiecie chyba o co kaman?]. Dobra chyba skończyłam. Gdy wychodziłam z łazienki była 17:16. Teraz pozostał jeden problem. Oczywiście oczywisty. Haha. Gdzie jest plaża? Podeszłam do jakiejś dziewczyny, a raczej ‘’plastika’’ i się spytałam. Jak na paniusie była w miarę miła. Okazało się, że do plaży nie jest daleko. Około 300 metrów od hotelu. Doszłam równo na 17:30.
******
Szukałam wzrokiem Justina. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Ja pierdole w co on się bawi? Nagle ktoś złapał mnie w pasie ramionami. Nie wiedziałam kto to, i jak głupia powiedziałam:
N- Zostaw mnie!- Lekko wykrzyknęłam. Odwróciłam twarz i ujrzałam nikogo innego jak? Jak Justina.
J- Aaaa.. Dobrze jak chcesz to mogę sobie pójść.- Odpowiedział i zrobił minę kota w butach. Haha. Chciało mi się śmiać.
N- Justin nie. Myślałam, że to kto inny. Przestraszyłam się.- Odchrząkłam i wystawiłam jęzor ;P. Zaraz po tym wpiłam się w jego usta.
N- A tak...W ogóle...To...Po co miałam...Tu..Przyjść- Mówiłam biorąc oddech.
J- Zobaczysz..- Odjąkał i zaczął mnie ciągnąć gdzieś za rękę. Doszliśmy do pięknego miejsca. Podeszłam do morza, a raczej oceanu, a fale podbijały brzeg. Zdjęłam buty i moczyłam giry. Po minucie podszedł do mnie mój ‘’ukochany’’. Haha, jak to zabrzmiało. Po raz drugi złapał mnie w pasie i zaczął całować po szyi. Jezu, jak on to cudownie robił. Jak przestał ciągnął mnie dalej. Chciałabym, aby tamta chwila trwała wiecznie. No bo piękny zachód słońca, odbijający się o wodę i jeszcze jeden niepowtarzalny obiekt, jak mogę to tak nazwać. Tym obiektem był Justin. MÓJ Justin. Tylko mój. Moje przemyślenia przerwał Bieebs, bo już chyba doszliśmy. Rozejrzałam się w około, a tam świeciły porozwieszanie latarnie [takie jak w One Less Lonely Girl] i na samym środku leżał bukiet przepięknych kwiatów.
J- To dla ciebie skarbie.- Powiedział i się ślicznie zarumienił.
N- Ja nie wiem co powiedzieć. Tu jest pięknie, dziękuję.- I rzuciłam się mu na szyję i mało co go nie udusiłam. Heh. Życie. Niech się martwi , bo pewnie będę tak robić często. Poczłapałam na środek tego okręgu, czy czego tam. Podszedł do mnie Justin i zaczęłam lecieć piosenka Never let you go. Uwielbiałam ją. Na serio. Zaczęliśmy tańczyć, że ja wisiałam na szyi Justina. To mój chyba najlepszy dzień w życiu.
J- Kocham cię Nel, i nigdy cię nie opuszczę. Obiecuję.- Powiedział, chyba kiedyś już to mówił. Albo mi się zdaje.
N- Justin ja ciebie też. I zawsze będę cię kochała.- I zaczęliśmy się miziać. Skończyliśmy po około 15 minutach. Zawsze gdy patrzyłam w jego tęczówki to nie mogłam oderwać od nich wzroku. Hipnotyzował mnie nimi. Kurwa, jak mnie na słodzenie bierze. Cud. Uświadomiłam sobie po raz drugi, że go naprawdę KOCHAM. Po tańcu usiedliśmy na piasku i patrzeliśmy na ocean. Wtuliłam tylko swój tors w Justina i moja wyobraźnia zaczęła działać. A jak on mnie opuści? Nie Nel nie myśl tak. Nigdy. Obiecał. Itp. Po pewnym czasie zrobiło się całkiem ciemno, może dlatego, że była już 20:00?
N- Justin może pójdziemy już do hotelu na kolację?- Zapytałam. W ogóle zimno mi było.Grr...
J- Dobry pomysł. A tak w ogóle zimno ci jest?- Odpowiedział i zapytał. On mi po prostu czyta w myślach. Ciekawe czy Justin ma wady? Bo wygląda jak idealny chłopak. Wiem takie nie istnieją ale zresztą.
N- No trochę. Chodź.- Odchrząkłam.
J- masz moją bluzę, mi nie jest zimno.- Odpowiedział. Jezu wiem,że będzie mu zimno, ale skorzystam z okazji. Haha.
N- Dzięki, a teraz chodź bo mi się tu przeziębisz.- I poszliśmy.
________________________________
Hej tu Bieberkowaa, potem będzie drugi. A może jeszcze trzeci. Nie wiem.
Moja choroba nie daje mi spokoju. Dobra nie zanudzam moimi wypocinami.
Do następnego ! <3
N- Zostaw mnie!- Lekko wykrzyknęłam. Odwróciłam twarz i ujrzałam nikogo innego jak? Jak Justina.
J- Aaaa.. Dobrze jak chcesz to mogę sobie pójść.- Odpowiedział i zrobił minę kota w butach. Haha. Chciało mi się śmiać.
N- Justin nie. Myślałam, że to kto inny. Przestraszyłam się.- Odchrząkłam i wystawiłam jęzor ;P. Zaraz po tym wpiłam się w jego usta.
N- A tak...W ogóle...To...Po co miałam...Tu..Przyjść- Mówiłam biorąc oddech.
J- Zobaczysz..- Odjąkał i zaczął mnie ciągnąć gdzieś za rękę. Doszliśmy do pięknego miejsca. Podeszłam do morza, a raczej oceanu, a fale podbijały brzeg. Zdjęłam buty i moczyłam giry. Po minucie podszedł do mnie mój ‘’ukochany’’. Haha, jak to zabrzmiało. Po raz drugi złapał mnie w pasie i zaczął całować po szyi. Jezu, jak on to cudownie robił. Jak przestał ciągnął mnie dalej. Chciałabym, aby tamta chwila trwała wiecznie. No bo piękny zachód słońca, odbijający się o wodę i jeszcze jeden niepowtarzalny obiekt, jak mogę to tak nazwać. Tym obiektem był Justin. MÓJ Justin. Tylko mój. Moje przemyślenia przerwał Bieebs, bo już chyba doszliśmy. Rozejrzałam się w około, a tam świeciły porozwieszanie latarnie [takie jak w One Less Lonely Girl] i na samym środku leżał bukiet przepięknych kwiatów.
J- To dla ciebie skarbie.- Powiedział i się ślicznie zarumienił.
N- Ja nie wiem co powiedzieć. Tu jest pięknie, dziękuję.- I rzuciłam się mu na szyję i mało co go nie udusiłam. Heh. Życie. Niech się martwi , bo pewnie będę tak robić często. Poczłapałam na środek tego okręgu, czy czego tam. Podszedł do mnie Justin i zaczęłam lecieć piosenka Never let you go. Uwielbiałam ją. Na serio. Zaczęliśmy tańczyć, że ja wisiałam na szyi Justina. To mój chyba najlepszy dzień w życiu.
J- Kocham cię Nel, i nigdy cię nie opuszczę. Obiecuję.- Powiedział, chyba kiedyś już to mówił. Albo mi się zdaje.
N- Justin ja ciebie też. I zawsze będę cię kochała.- I zaczęliśmy się miziać. Skończyliśmy po około 15 minutach. Zawsze gdy patrzyłam w jego tęczówki to nie mogłam oderwać od nich wzroku. Hipnotyzował mnie nimi. Kurwa, jak mnie na słodzenie bierze. Cud. Uświadomiłam sobie po raz drugi, że go naprawdę KOCHAM. Po tańcu usiedliśmy na piasku i patrzeliśmy na ocean. Wtuliłam tylko swój tors w Justina i moja wyobraźnia zaczęła działać. A jak on mnie opuści? Nie Nel nie myśl tak. Nigdy. Obiecał. Itp. Po pewnym czasie zrobiło się całkiem ciemno, może dlatego, że była już 20:00?
N- Justin może pójdziemy już do hotelu na kolację?- Zapytałam. W ogóle zimno mi było.Grr...
J- Dobry pomysł. A tak w ogóle zimno ci jest?- Odpowiedział i zapytał. On mi po prostu czyta w myślach. Ciekawe czy Justin ma wady? Bo wygląda jak idealny chłopak. Wiem takie nie istnieją ale zresztą.
N- No trochę. Chodź.- Odchrząkłam.
J- masz moją bluzę, mi nie jest zimno.- Odpowiedział. Jezu wiem,że będzie mu zimno, ale skorzystam z okazji. Haha.
N- Dzięki, a teraz chodź bo mi się tu przeziębisz.- I poszliśmy.
________________________________
Hej tu Bieberkowaa, potem będzie drugi. A może jeszcze trzeci. Nie wiem.
Moja choroba nie daje mi spokoju. Dobra nie zanudzam moimi wypocinami.
Do następnego ! <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)