`O 17:30 na plaży. Kocham cię!`
A huj wie gdzie jest plaża? Zapytam się tutejszych.
******
Kurwa dopiero 15:00. Co ja zrobię przez ten czas? O! Mam pomysła. Pójdę połazić po sklepach może od razu kupię sukienkę na wieczór. Jakby co to też strój. Haha. Dobra lepiej nie myślę tylko poczłapie do sklepów. Wezmę tylko kasę, telefon i iPoda. Dobra chyba wszystko, a i jeszcze kluczyki d pokoju. Wyszłam z pokoju i zjechałam windą do holu. Szczerze? Boję się jeździć sama windą. Ciekawa jestem co Justin dla mnie przygotował. Myśl, myśl, myśl.
******
Moimi jębniętymi myślami doszłam pod jakąś galerię o nazwie ’’Alfa’’, czy jakoś podobnie. Huj z tym. Weszłam do środka, i prawie się zgubiłam. Tak, taka wielka była. Poszłam do ''H&M'' i szukałam sukienki. Po pewnym czasie znalazłam taką jedną ładną. Ślicznie leżała na wieszaku, ale na mnie pewnie będzie wyglądać gorzej. Poleciałam przymierzyć. Leżała jak ulał, i podkreślała moją niby ''szczupłą'' sylwetkę. Tak, tak, ale kupię ją bardzo mi się podoba. Po zakupieniu `cuda` poszłam do innych sklepów. Weszłam do mojego ulubionego ‘’House’’. Kupiłam tam trzy bluzki i dwie pary krótkich spodenek, oraz jedne śliczne fioletowe rurki. Jak wspominałam fiolet to mój ulubiony kolor, jakże też Justina. Może mieliśmy coś wspólnego, ale moim zdaniem byliśmy jak Wenus i Mars, czyli z innych gwiazd. Przecież on jest gwiazdą, a ja jakąś zwykłą dziewczyną. Dobra wracając do zakupów, to potem weszłam do ''New Yorker'' i kupiłam tam strój kąpielowy. Później pochodziłam po kilku sklepach i wróciłam do domu, a raczej hotelu. Była 16:43. Ja pierdole byłam, aż tak długo w galerii? No wiecie byłam zawsze dłużej, ale z Cait. A zakupy z tą wariatką to co najmniej 3 godziny.
******
Siedzę i właśnie zaczynam się szykować na spotkanie. Ubiorę ten nowy strój i sukienkę. Ubrałam się w TO . Oczywiście torebka itp. To były stare. Poszłam do łazienki i się umalowałam. Włosy zrobiła mi fryzjerka, a były on ułożone tak, że grzywkę miałam spiętą do tyłu, ale lekko odstawała [dop. Aut. Wiecie chyba o co kaman?]. Dobra chyba skończyłam. Gdy wychodziłam z łazienki była 17:16. Teraz pozostał jeden problem. Oczywiście oczywisty. Haha. Gdzie jest plaża? Podeszłam do jakiejś dziewczyny, a raczej ‘’plastika’’ i się spytałam. Jak na paniusie była w miarę miła. Okazało się, że do plaży nie jest daleko. Około 300 metrów od hotelu. Doszłam równo na 17:30.
A huj wie gdzie jest plaża? Zapytam się tutejszych.
******
Kurwa dopiero 15:00. Co ja zrobię przez ten czas? O! Mam pomysła. Pójdę połazić po sklepach może od razu kupię sukienkę na wieczór. Jakby co to też strój. Haha. Dobra lepiej nie myślę tylko poczłapie do sklepów. Wezmę tylko kasę, telefon i iPoda. Dobra chyba wszystko, a i jeszcze kluczyki d pokoju. Wyszłam z pokoju i zjechałam windą do holu. Szczerze? Boję się jeździć sama windą. Ciekawa jestem co Justin dla mnie przygotował. Myśl, myśl, myśl.
******
Moimi jębniętymi myślami doszłam pod jakąś galerię o nazwie ’’Alfa’’, czy jakoś podobnie. Huj z tym. Weszłam do środka, i prawie się zgubiłam. Tak, taka wielka była. Poszłam do ''H&M'' i szukałam sukienki. Po pewnym czasie znalazłam taką jedną ładną. Ślicznie leżała na wieszaku, ale na mnie pewnie będzie wyglądać gorzej. Poleciałam przymierzyć. Leżała jak ulał, i podkreślała moją niby ''szczupłą'' sylwetkę. Tak, tak, ale kupię ją bardzo mi się podoba. Po zakupieniu `cuda` poszłam do innych sklepów. Weszłam do mojego ulubionego ‘’House’’. Kupiłam tam trzy bluzki i dwie pary krótkich spodenek, oraz jedne śliczne fioletowe rurki. Jak wspominałam fiolet to mój ulubiony kolor, jakże też Justina. Może mieliśmy coś wspólnego, ale moim zdaniem byliśmy jak Wenus i Mars, czyli z innych gwiazd. Przecież on jest gwiazdą, a ja jakąś zwykłą dziewczyną. Dobra wracając do zakupów, to potem weszłam do ''New Yorker'' i kupiłam tam strój kąpielowy. Później pochodziłam po kilku sklepach i wróciłam do domu, a raczej hotelu. Była 16:43. Ja pierdole byłam, aż tak długo w galerii? No wiecie byłam zawsze dłużej, ale z Cait. A zakupy z tą wariatką to co najmniej 3 godziny.
******
Siedzę i właśnie zaczynam się szykować na spotkanie. Ubiorę ten nowy strój i sukienkę. Ubrałam się w TO . Oczywiście torebka itp. To były stare. Poszłam do łazienki i się umalowałam. Włosy zrobiła mi fryzjerka, a były on ułożone tak, że grzywkę miałam spiętą do tyłu, ale lekko odstawała [dop. Aut. Wiecie chyba o co kaman?]. Dobra chyba skończyłam. Gdy wychodziłam z łazienki była 17:16. Teraz pozostał jeden problem. Oczywiście oczywisty. Haha. Gdzie jest plaża? Podeszłam do jakiejś dziewczyny, a raczej ‘’plastika’’ i się spytałam. Jak na paniusie była w miarę miła. Okazało się, że do plaży nie jest daleko. Około 300 metrów od hotelu. Doszłam równo na 17:30.
******
Szukałam wzrokiem Justina. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Ja pierdole w co on się bawi? Nagle ktoś złapał mnie w pasie ramionami. Nie wiedziałam kto to, i jak głupia powiedziałam:
N- Zostaw mnie!- Lekko wykrzyknęłam. Odwróciłam twarz i ujrzałam nikogo innego jak? Jak Justina.
J- Aaaa.. Dobrze jak chcesz to mogę sobie pójść.- Odpowiedział i zrobił minę kota w butach. Haha. Chciało mi się śmiać.
N- Justin nie. Myślałam, że to kto inny. Przestraszyłam się.- Odchrząkłam i wystawiłam jęzor ;P. Zaraz po tym wpiłam się w jego usta.
N- A tak...W ogóle...To...Po co miałam...Tu..Przyjść- Mówiłam biorąc oddech.
J- Zobaczysz..- Odjąkał i zaczął mnie ciągnąć gdzieś za rękę. Doszliśmy do pięknego miejsca. Podeszłam do morza, a raczej oceanu, a fale podbijały brzeg. Zdjęłam buty i moczyłam giry. Po minucie podszedł do mnie mój ‘’ukochany’’. Haha, jak to zabrzmiało. Po raz drugi złapał mnie w pasie i zaczął całować po szyi. Jezu, jak on to cudownie robił. Jak przestał ciągnął mnie dalej. Chciałabym, aby tamta chwila trwała wiecznie. No bo piękny zachód słońca, odbijający się o wodę i jeszcze jeden niepowtarzalny obiekt, jak mogę to tak nazwać. Tym obiektem był Justin. MÓJ Justin. Tylko mój. Moje przemyślenia przerwał Bieebs, bo już chyba doszliśmy. Rozejrzałam się w około, a tam świeciły porozwieszanie latarnie [takie jak w One Less Lonely Girl] i na samym środku leżał bukiet przepięknych kwiatów.
J- To dla ciebie skarbie.- Powiedział i się ślicznie zarumienił.
N- Ja nie wiem co powiedzieć. Tu jest pięknie, dziękuję.- I rzuciłam się mu na szyję i mało co go nie udusiłam. Heh. Życie. Niech się martwi , bo pewnie będę tak robić często. Poczłapałam na środek tego okręgu, czy czego tam. Podszedł do mnie Justin i zaczęłam lecieć piosenka Never let you go. Uwielbiałam ją. Na serio. Zaczęliśmy tańczyć, że ja wisiałam na szyi Justina. To mój chyba najlepszy dzień w życiu.
J- Kocham cię Nel, i nigdy cię nie opuszczę. Obiecuję.- Powiedział, chyba kiedyś już to mówił. Albo mi się zdaje.
N- Justin ja ciebie też. I zawsze będę cię kochała.- I zaczęliśmy się miziać. Skończyliśmy po około 15 minutach. Zawsze gdy patrzyłam w jego tęczówki to nie mogłam oderwać od nich wzroku. Hipnotyzował mnie nimi. Kurwa, jak mnie na słodzenie bierze. Cud. Uświadomiłam sobie po raz drugi, że go naprawdę KOCHAM. Po tańcu usiedliśmy na piasku i patrzeliśmy na ocean. Wtuliłam tylko swój tors w Justina i moja wyobraźnia zaczęła działać. A jak on mnie opuści? Nie Nel nie myśl tak. Nigdy. Obiecał. Itp. Po pewnym czasie zrobiło się całkiem ciemno, może dlatego, że była już 20:00?
N- Justin może pójdziemy już do hotelu na kolację?- Zapytałam. W ogóle zimno mi było.Grr...
J- Dobry pomysł. A tak w ogóle zimno ci jest?- Odpowiedział i zapytał. On mi po prostu czyta w myślach. Ciekawe czy Justin ma wady? Bo wygląda jak idealny chłopak. Wiem takie nie istnieją ale zresztą.
N- No trochę. Chodź.- Odchrząkłam.
J- masz moją bluzę, mi nie jest zimno.- Odpowiedział. Jezu wiem,że będzie mu zimno, ale skorzystam z okazji. Haha.
N- Dzięki, a teraz chodź bo mi się tu przeziębisz.- I poszliśmy.
________________________________
Hej tu Bieberkowaa, potem będzie drugi. A może jeszcze trzeci. Nie wiem.
Moja choroba nie daje mi spokoju. Dobra nie zanudzam moimi wypocinami.
Do następnego ! <3
N- Zostaw mnie!- Lekko wykrzyknęłam. Odwróciłam twarz i ujrzałam nikogo innego jak? Jak Justina.
J- Aaaa.. Dobrze jak chcesz to mogę sobie pójść.- Odpowiedział i zrobił minę kota w butach. Haha. Chciało mi się śmiać.
N- Justin nie. Myślałam, że to kto inny. Przestraszyłam się.- Odchrząkłam i wystawiłam jęzor ;P. Zaraz po tym wpiłam się w jego usta.
N- A tak...W ogóle...To...Po co miałam...Tu..Przyjść- Mówiłam biorąc oddech.
J- Zobaczysz..- Odjąkał i zaczął mnie ciągnąć gdzieś za rękę. Doszliśmy do pięknego miejsca. Podeszłam do morza, a raczej oceanu, a fale podbijały brzeg. Zdjęłam buty i moczyłam giry. Po minucie podszedł do mnie mój ‘’ukochany’’. Haha, jak to zabrzmiało. Po raz drugi złapał mnie w pasie i zaczął całować po szyi. Jezu, jak on to cudownie robił. Jak przestał ciągnął mnie dalej. Chciałabym, aby tamta chwila trwała wiecznie. No bo piękny zachód słońca, odbijający się o wodę i jeszcze jeden niepowtarzalny obiekt, jak mogę to tak nazwać. Tym obiektem był Justin. MÓJ Justin. Tylko mój. Moje przemyślenia przerwał Bieebs, bo już chyba doszliśmy. Rozejrzałam się w około, a tam świeciły porozwieszanie latarnie [takie jak w One Less Lonely Girl] i na samym środku leżał bukiet przepięknych kwiatów.
J- To dla ciebie skarbie.- Powiedział i się ślicznie zarumienił.
N- Ja nie wiem co powiedzieć. Tu jest pięknie, dziękuję.- I rzuciłam się mu na szyję i mało co go nie udusiłam. Heh. Życie. Niech się martwi , bo pewnie będę tak robić często. Poczłapałam na środek tego okręgu, czy czego tam. Podszedł do mnie Justin i zaczęłam lecieć piosenka Never let you go. Uwielbiałam ją. Na serio. Zaczęliśmy tańczyć, że ja wisiałam na szyi Justina. To mój chyba najlepszy dzień w życiu.
J- Kocham cię Nel, i nigdy cię nie opuszczę. Obiecuję.- Powiedział, chyba kiedyś już to mówił. Albo mi się zdaje.
N- Justin ja ciebie też. I zawsze będę cię kochała.- I zaczęliśmy się miziać. Skończyliśmy po około 15 minutach. Zawsze gdy patrzyłam w jego tęczówki to nie mogłam oderwać od nich wzroku. Hipnotyzował mnie nimi. Kurwa, jak mnie na słodzenie bierze. Cud. Uświadomiłam sobie po raz drugi, że go naprawdę KOCHAM. Po tańcu usiedliśmy na piasku i patrzeliśmy na ocean. Wtuliłam tylko swój tors w Justina i moja wyobraźnia zaczęła działać. A jak on mnie opuści? Nie Nel nie myśl tak. Nigdy. Obiecał. Itp. Po pewnym czasie zrobiło się całkiem ciemno, może dlatego, że była już 20:00?
N- Justin może pójdziemy już do hotelu na kolację?- Zapytałam. W ogóle zimno mi było.Grr...
J- Dobry pomysł. A tak w ogóle zimno ci jest?- Odpowiedział i zapytał. On mi po prostu czyta w myślach. Ciekawe czy Justin ma wady? Bo wygląda jak idealny chłopak. Wiem takie nie istnieją ale zresztą.
N- No trochę. Chodź.- Odchrząkłam.
J- masz moją bluzę, mi nie jest zimno.- Odpowiedział. Jezu wiem,że będzie mu zimno, ale skorzystam z okazji. Haha.
N- Dzięki, a teraz chodź bo mi się tu przeziębisz.- I poszliśmy.
________________________________
Hej tu Bieberkowaa, potem będzie drugi. A może jeszcze trzeci. Nie wiem.
Moja choroba nie daje mi spokoju. Dobra nie zanudzam moimi wypocinami.
Do następnego ! <3
2 komentarze:
Biedactwo. Super rozdział.
Zdrowiej szybko :)
super rozdział daj dzisuaj 3
Prześlij komentarz