środa, 8 września 2010

[018] Gdzie ja jestem?

`Znalazłam karteczkę:

`Wyszliśmy, nie będziemy wam przeszkadzać. Pa.``

*******

Musiałam zadzwonić do Cait i jej wszystko opowiedzieć. Przecież nie wyjadę bez pożegnania no nie? Dobra dzwonię, bo zapomnę z moją sklerozą. A zapomniałam dodać, mnie skleroza boli. Haha.

/rozmowa telefoniczna/

C- Halo?- Powiedziała zachrypniętym głosem Caitlin.
N- Cześć słońce, słuchaj bo wiesz..- I ciągłam opowiadając wszystko.- To odbierzesz za mnie świadectwo?- Skończyłam pytanie. ;P.
C- Oczywiście, a kiedy wracacie?- Zapytała. No i moja skleroza się kłania. Heh.
N- Yyyy...Chyba za tydzień, ale może się przedłużyć.- Wyjąkałam. Najważniejsze, że zapamiętałam.
C- Aha okey. To do za tydzień!- Odchrząkła. Nie no jakie zdanie ''to do za tydzień''. Haha.
N- To do za tydzień. Buziaki i pozdrów Christiana.!- Odpowiedziałam i się rozłączyłam.

/the end/

Spojrzałam na zegarek. Ja pierdole 16:48. Muszę się spakować, a i jeszcze przedzwonić do rodzicielki. Zadzwoniłam, pozwoliła. Wszyscy się  cieszą! Gdy skończyłam zaczęłam się pakować. Skończyłam po 18:17. Poleciałam, wykąpałam się i ubrałam w TO. Przecież lot, nie będę kurwa lecieć w sukience. O 19:30 miał być Justin. Wyszłam z łazienki, poczłapałam do pokoju Patryka i wszystko powiedziałam. Potem zapierdalałam do kuchni. Zjadłam tylko płatki. Punktualnie o 19:30 przyszedł ''Justinek''. Moje torby wziął jakiś ''szofer'' czy kto tam. Justin wziął mnie za rękę i wyszliśmy. Wzięłam torbę iPoda,telefon,gumy i błyszczyk. Chyba o niczym nie zapomniałam.
Szofer- Jezu! Dziecko co ty tam cegły nosisz?- Zapytał.
N- Tak pakuję jedną po drugiej!- Wypowiedziałam i zaczęłam wpadać w nieopanowany śmiech. Zresztą Justin razem ze mną. Po 10 minutach wsiedliśmy. Teraz zacznie się pewnie odprawa i samolot się spóźni- myślałam.

*******

Dojechaliśmy an lotnisko. Było jakieś inne. Zaraz. Zapomniałam, że Justin ma swój prywatny samolot. Ja pierdole, skleroza mnie dobija. Chyba pójdę na terapię. Oczywiście Bieebs zaprowadził mnie, bo sama bym nie doszła. W nagrodę dostał całusa, ale nie chciał się oderwać.
N- Justin....Musimyy....Wsiadać- Mówiłam jakoś gdy mnie całował.
J- A tak...Potem skończymy- Powiedział. Tak, tak skończymy, jak mamy skończyć to ja jestem ''plastik''. Nie potem tylko zaraz. Haha.
N- Justinku posłuchaj, nie potem tylko zaraz!- I zaczęłam się śmiać. Boję się latać samolotami. Przytuliłam się mocno do Justina, a on rozmawiał z jak tam mu? Hmmm.. A nom tak Usherem. W pewnej chwili zasnęłam.

Oczami Justina:

Rozmawiałem z Usherem, gdy zobaczyłem, że moja Nel zasnęła. Wiedziałem, że zaśnie bo boi się latać samolotem. Położyłem ją na jej siedzeniu żeby było wygodnie. Ok. Już. Mam plan.
J- Usher, mam taki jeden plan.- Mówiłem sprytnie. Haha. Wiem śmiesznie to zabrzmiało.
U- Mam nadzieję, że jakiś mądry.- Odpowiedział. I zrobił brwiami w stylu ^^.
J- Wiesz mówiłem ci, że Natt ma świetny głos c'nie? Nawet słyszałeś bo nagrałem.- Zapytałem. ;D
U- Tak ona ma niesamowity głos, a wracając do planu too....- I ciągnął.
J- To sobie pomyślałem, że na koncercie zagra ze mną tą swoją piosenkę ''Overboard'', ona mówiła,że jest dla dwóch osób.?- Spytałem po raz kolejny.
U- Młody to chyba TWÓJ najlepszy pomysł.- Odchrząknął. Dobra, zrobię tak.
J- Ja zawsze mam świetne pomysły.- Odpowiedziałem i zrobiłem słynny zarzut ''włosami''. Nie no przecież żartowałem.

Oczami Natalii:

Kurwa. Poczułam czyjąś ślinę na mojej szyi. Gdzie ja jestem? Zapomniałam, a tak w samolocie.
N- Justin? Już dolecieliśmy? I proszę nie całuj muszę się ''rozbudzić''.- Haha. Zaakcentowałam ''rozbudzić''.
J- Przestanę, jak mnie pocałujesz i zaraz lądujemy.- Odpowiedział i nastawił usta. Kurwa nie powstrzymam się. Muszę to zrobić. Jego oczy mnie hipnotyzują. Pocałowałam go. I znowu całowaliśmy się z 10 minut, a może 15? Wiem, że chwilę potem lądowaliśmy.
N- No masz swoją zapłatę. Hah.- Wyjąkałam łapiąc oddech.- Justin ja się boję, a jak nie wylądujemy?- Wystawiłam jęzor ;P. Specjalnie tak powiedziałam, żeby mnie objął.
J- Choć przytul się do mnie.- Powiedział i się uśmiechnął. Moje metody działają. Przytuliłam się mocno i poczułam ''motylki'', czy jak to gówno się nazywa. Wylądowaliśmy.

******

Właśnie wychodzimy z taksówki, ja pierdolę co ja mówię, z LIMUZYNY. Jesteśmy w hotelu. Pokój mam z Justinem. Obok nas ma pokój jego mama, a jeszcze dalej Usher i Scooter. Chyba dobrze Scooter? No raczej. Musiałam się odświeżyć. W mgnieniu oka poleciałam do łazienki w pokoju. Wykąpałam się i przypomniałam sobie, że zapomniałam ciuchów. Ubrała szlafrok ''hotelowy''. Wyszłam, a na łóżku leżał Justin. Jak się na mnie lampił, to oczy miał jak pięciozłotówki. Na serio. Tradycyjnie musiał do mnie podejść i mnie pocałować. Jezu przesłodzi mu się. Po skończeniu 'czynności', jeśli można to tak nazwać znowu poczłapałam do łazienki i ubrałam się w TO. Gdy wyszłam Justinka nie było. ;(. Zostawił tylko karteczkę, co ich naszło z tymi 'karteczkami'? Była godzina 14:57.

`O 17:30 na plaży. Kocham cię!`

A huj wie gdzie jest plaża? Zapytam się tutejszych.
_______________________________

Cześć, tu Bieberkowaa! ;*

Następny postaram się jutro. Będę dodawać o 19 lub 20.

Rozdział beznadziejny, ale proszę piszcie więcej komentarzy, TO MOTYWUJE.

Do następnego! <3