środa, 20 października 2010

[036] Mam dla was propozycję nie do odrzucenia.

`A w ogóle to ona pamięta? Nie wiem.`

******

Oczami Justina

Ch- Ale w ogóle to gdzie będzie ta impreza?- Spytał Chris patrząc wyłącznie na mnie.
J- Z moich planów wynika, że na plaży, a gdzie miałaby być? Przecież to BAHAMY baranie.- Odpowiedziałem uśmiechając się.
Ch- O fuck!- Powiedział podenerwowany aparacik.
C- Co tym razem?- Spytała przyjaciółka.
Ch- No bo ja jeszcze prezentu nie kupiłem.- Odchrząknął.
J- Teraz o tym gadasz?- Spytałem.
Ch- No co, sklerozę mam.- Wypowiedział.
J- Dobra, coś się wymyśli. Pójdziesz jutro z rana do jakiegoś sklepu i będzie okey.- Odpowiedziałem.
Ch- Dobra.- Dołączył uśmiechnięty.
C- Christian, ale z rana, a nie pięć minut przed.- Powiedziała machając mu przed nosem Caitlin.
Ch- No głupi nie jestem, ale kto wie?- Podrapał się po głowie. On miał chyba trepanację* mózgu jak był mały. Gadaliśmy jeszcze o urodzinach prawie przez cały lot.

******
Dolecieliśmy. Nie no jak tu pięknie- Pomyślałem gdy spojrzałem przez okno.
J- Kochanie wstawaj jesteśmy.- Powiedziałem i złożyłem pocałunek na ustach Nathalie.
N- Taa..Już wstaję.- Odpowiedziała i się przeciągnęła.

Oczami Nathalie

Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam w okno. Widok nieziemski, ale coś mi tu nie świta.
N- Yyy...Skarbie gdzie my jesteśmy?- Spytałam z niewiadomą.
J- Na Bahamach.- Odpowiedział cwaniacko.
N- Kurwa, że co?- Powiedziałam z niedowierzaniem.
J- No na Bahamach.- Powtórzył słowa. Nie mogłam uwierzyć. Jestem na Bahamach? Nie. To tylko sen.
N- Dobra, jak jestem na ‘Bahamach’ to mnie uszczypnij.- Rozkazałam. Uszczypnął mnie.- Aućć.. Jednak to nie sen. Justin coś ty najlepszego zrobił? Po co mi Bahamy? Nudzi ci się?- Zadawałam miliony pytań i ciągnęłam monolog.
J- No więc po to mi Bahamy, żeby odpocząć i już dawno chciałem cię tu zabrać.- Przemówił spokojnie.
N- Oho.. Co to to nie. Wracam- Powiedziałam stanowczo.
J- Ależ nie, bo nigdzie się stąd nie ruszysz.- Zaprzeczył i uniósł brwi. ^^.
N- No ale..- Chciałam coś powiedzieć, ale ‘szanowny’ pan Bieber mi przerwał.
J- Nie ma żadnych ale. Zostajesz i koniec kropka.- Wypowiedział te słowa i już znajdowaliśmy się na lotnisku.
N- Niech ci będzie.- Powiedziałam obojętnie.- Ale dziękuję.- Dodałam pełna radości i go pocałowałam. Nic nie odpowiedział. Rozumiem, że jeździ w trasy, ale że może wszystko? No dobra może trochę przesadzam, ale skąd on bierze na to wszystko kasę? No tak bogaty. Nic już nie rozumiem. Dosłownie NIC. Ciągnął mnie gdzieś, a ja nie zwracałam na to uwagi. Gadałam tylko z Caitlin, a Chris paplał z Justinem. W tym czasie doszliśmy do hotelu. Nad plażą?
N- Kochanie pamiętasz co ci mówiłam ostatnio w hotelu?- Spytałam.
J- Tak.- Odchrząknął krótko.
N- Dobra, to gdzie jest tu najbliższy ‘inny’ hotel? Muszę sobie wynająć pokój.- Wypowiedziałam.
J- Co? Nie.- Krzyknął zdziwiony.
N- No ale ja to serio mówiłam Justin zrozum to.- Odpowiedziałam mu krótko.
J- No ale ja proszę. – Prosił.- Proszę.- Klęknął i dalej gadał.
N- Dobra, ale wstawaj bo ludzie się patrzą jak na dziwolągi.- Już powiedziałam bo nie chciałam robić siary. I poszliśmy do hotelu. Ten hotel był przecudowny. Wielki, pięknie ozdobiony, na tyle miał basen, chociaż w pobliżu plaża. Istny cud. Weszliśmy do hotelu. Ściany bogato zdobione i w ogóle. Tego nie da się opisać.- Too.. Gdzie mamy pokój?- Spytałam i wystawiłam jęzor. ;P.
J- Już zaraz.- Powiedział i po chwili do mnie doszedł. Okazało się, że mamy 218. Windą razem z przyjaciółmi dojechaliśmy na nasze piętro. Oni mieli pokój obok nas. Justin otworzył drzwi i weszliśmy.
N- Ja pierdole. Jak tu pięknie.- Wyjąkałam i zatkało mnie. Okna rozmiaru XXL i do tego widok na plażę.
J- Wiem.- Wypowiedział kładąc się na fotel. Ja jak ja, wskoczyłam na łóżko i zaczęłam skakać.- Skarbie, co ty robisz?- Spytał uśmiechając się.
N- Sprawdzam czy jest miękkie.- Wykrzyczałam skacząc. Ten się zaśmiał. Skakałam chyba z 10 minut, aż się zmęczyłam. Powoli opadłam i poczułam coś na sobie. Nie coś tylko kogoś. Justin.
N- Justin, ty cielaku.- Wypowiedziałam krztusząc się. Nie dość, że jestem zmęczona moją ‘kontrolą’ łóżka to ten zaczyna mnie całować.- Chwila, chwila. Chcesz, abym się udusiła?- Wyjąkałam spod jego ciężaru.
J- Nie.- Powiedział.
N- To łaskawie, zejdź ze mnie.- Odpowiedziałam.- Nie bój się, nie ucieknę ci.
J- No dobra.- Odchrząknął i zszedł ze mnie. Jak ja go kocham. Jest taki opiekuńczy? No coś takiego. Jeszcze te czekoladowe tęczówki i te malinowe usta. On po prostu GRZESZY urodą. Nie wiem tylko jak on chce mnie. Przecież  nie jestem ani ładna, ani mądra itd. Mogłabym wymieniać w nieskończoność.
N- Justin która godzina?- Spytałam. Wyciągnął telefon i spojrzał.
J- 18:58.- Powiedział. Łał tak późno?
N- To ja idę się umyć.- Odchrząkłam.
J- Nie. Nie idziesz. Idziemy na plażę. Potem się umyjesz.- Gadał.
N- Na plażę? Okey. Kocham cię.- Odpowiedziałam, dałam mu soczystego buziaka w policzek i popędziłam się przebrać. Ubrałam się w TO. Ogarnęłam tylko włosy i wyszłam.
J- To teraz ja.- Powiedział i wszedł do łazienki. Ja ubrałam buty.
N- Idę po Christiana i Caitlin spytać się czy idą.- Wzięłam gumę Orbit, tą różową. Haha. I z zapałem pobiegłam do ich pokoju.
Ch- Coś się stało?- Spytał wystraszony braciszek.
N- Mam dla was propozycję nie do odrzucenia.- Głosiłam.
C- Tsaa, a jaką?- Spytała przyjaciółka.
N- No więc idziemy na plażę!- Krzyknęłam z całej siły i do pokoju wparował ubrany Justin.- Idą.- Dodałam do Justina.
Ch- A czy ktoś się nas spytał?- Powiedział.- Ale idziemy.- Dopowiedział i zniknął w toalecie. Po chwili wyszli i wszyscy poszliśmy brechtając. Na plażę doszliśmy szybko. Przecież blisko. Od razu spojrzałam na zachodzące słońce. Wiecie jest wieczór, a tu chyba z 30° stopni. Nie no może z 25°. Seryjnie. Rozłożyłam ręcznik i już po chwili stałam w wodzie chlapiąc się. Nagle poszedł do mnie Christian i zaczął lać pistoletem na wodę. Dzieci. Nie było długo czekać na Justina, bo po dosłownie minucie chlapał mnie. A Caitlin? Wyrwała jakiegoś chłopaka i gada z nim. Nie dziwię się. Ładna jest, nawet bardzo.
N- Wy to innych pomysłów nie macie.- Krzyknęłam.- Chytrusy! Dla mnie to nie ma nie?- Dodałam śmiejąc się. Lecz nagle tu pojawił się pistolet. Czary mary. Haha. Zaczęliśmy się lać jak dzieci. Huj z tym, że patrzeli na nas jak na dauny. Dobra zabawa się liczy. Nie? Chłapaliśmy się i chlapaliśmy. Lecz ja ‘stałam się’ sina i wyszłam. Nic dziwnego. Chłopacy się dalej bawili, a ja poszłam do Caitlin.
N- Cześć!- Powiedziałam na wstępie.- Jestem Nathalie, a ty..?- Spytałam blondyna o niebieskich oczach. Był szczupły i wysoki. I jeszcze opalony.
D- Jestem David. Miło cię poznać.-Odpowiedział spoglądając na mnie.
N- Mi także.- Odchrząkłam. Widziałam Justina jak co chwilę się patrzał. Nie no ten to jest zazdrośnik. Przecież to jest ‘facet’ Cait. W sensie, że na pewno jej się podoba, bo ma iskierki w oczach. A w ogóle ja wolę Justina. Jedynego i niepowtarzalnego.
D- A, Caitlin słuchaj ja muszę spadać. Podasz mi swój numer? Odezwę się.- Wypowiedział niepewnie. Był nieśmiały, jak na moje oko.
C- Jasne, Nel masz długopis?- Spytała się mnie.
N- Pewnie się znajdzie.- Odpowiedziałam szperając w torbie.- Jest!- Krzyknęłam lekko. Podałam przyjaciółce, a ona spisała mu na kartce.
C- Proszę!- Powiedziała i podała kartkę.- Do zobaczenia.- Krzyknęła i się uśmiechnęła.
D- Do zobaczenia. Pa Nathalie!- Wykrzyczał nam oddalając się.
N- Pa!- Odpowiedziałam.- Brawo Caitlin, niezłe ciacho se wyrwałaś.- Dodałam po krótko.
C- On jest niesamowity. Te oczy..- I ciągnęła monolog. Dowiedziałam się o nim dużo rzeczy. Nie chce mi się wymieniać. Chwilę po tym wrócili chłopacy.
Ch- Ziiimno.- Jęczał Christian.
C- Nie trzeba było tyle siedzieć w wodzie.- Powiedziała mu Cait.
J- Kochanie, przytul mnie.- Wypowiedział Justin i po chwili poczułam jego zimne ciało.
N- Chodźcie bo tu zamarzniecie. – Powiedziałam o zaczęliśmy się zbierać. Po 10 minutach wszyscy byli gotowi. Na komórce zagościła godzina 20:30. Szybkim krokiem pomaszerowaliśmy do pokoju, a raczej hotelu. Gdy doszliśmy padnęłam zmęczona na łóżku.- Pierwsza idę się umyć.- Wyjąkałam i polazłam. Wróciłam odziana w piżamę.- Idziesz?- Spytałam Justina spoglądającego w ekran telewizora.
J- A już.- Odpowiedział i poszedł. Teraz to ja leżałam na kanapie i gapiłam się w ekran. Zaczęłam skakać i wrzeszczeć- śpiewać, bo leciała jakaś szybka piosenka. Nagle do pokoju wparował Usher? OMB (Oh My Bieber)- Pomyślałam, ale siara.
U- Jejj, co tu się dzieje.- Powiedział zdziwiony.
N- Po za tym, że wrzeszczę i tańczę taniec połamańców to nic.- Odchrząkłam uśmiechnięta. On się zaśmiał.
U- Nie no było super. Serio. Gdzie Justin?- Zapytał.
N- Myje się.- Odpowiedziałam krótko.
U- Aha. Dobra. Powiedz, żeby jutro przyszedł do mnie.- Powiedział.
N- To powiedz mi.- Dodałam.
U- Nie, nie. Nie mogę.- Jezu, coś mi tu śmierdzi tylko co? Nie wiem. Ktoś coś knuje, albo jestem głupia. Dobra nie wtrącam się w to.
N- Okey. Pa.- Powiedziałam i usiadłam na kanapę. Siedziałam i oglądałam. 5 minut później przyszedł Justin.
J- Kto tu był?- Spytał.
N- Usher.- Powiedziałam.
J- Chciał coś?- Zapytał i uniósł brwi.
N- Coś od ciebie, ale nie chciał mi powiedzieć.- Odpowiedziałam i zrobiłam minę focha.
J- Ahaa..- Ciągnął myśląc.
N- Justinku, a powiesz mi co to jest?- Spytałam robiąc minę szczeniaczka.
J- Nie mogę.- Odpowiedział cwaniacko.
N- Nie to nie prosić nie będę.- Odchrząkłam niby obrażona i włączyłam swojego laptopa.
J- Kochanie nie obrażaj się.- Powiedział. Znaczy ja się obraziłam, ale nie na serio. Siedziałam udając obrażoną i sprawdzałam naszą klasę. Jak ja dawno na niej nie byłam.- No proszę..- Błagał cały czas. A ja nic. Sprawdziłam skrzynkę i miliony wiadomości itp. Siedziałam z pół godziny, słuchając jęczeń chłopaka. Chyba pierwszy raz nie uległam. Potem wyłączyłam komputer i zasiadłam przed TV. Siedziałam obok Justina. Cały czas tylko ‘proszę’ i ‘proszę’. Nie no. Oglądałam, oglądałam i coś zasłoniło mi ekran. Justin. Nic się nie odezwałam. Ten podszedł do mnie i mnie zaczął całować.
J- I co wybaczasz mi?- Spytał z uśmiechem.
N- No w końcu. Trzeba było tak od razu głuptasie.- Odpowiedziałam i go poczochrałam po czuprynie.- To co robimy?- Spytałam.
J- Hmmm.. Niech pomyślę.- Gadał. Nie no on jak coś wymyśli to minie godzina. Ja tam wzięłam pierwszą lepszą poduszkę i zaczęłam go bić. Jak trzepnęłam to prawie spadł z łóżka.- O nie. Jeszcze się policzymy.- Dodał i wziął poduszkę. Zaczął mnie ganiać, a ja łachałam się jak nienormalna. Biliśmy się chyba z 15 minut, dopóki nie zaczął mnie łaskotać.  Darłam się jak normalnie opętana i nagle.. I nagle do pokoju wparował Christian.
Ch- Kurwa, wy się tu gwałcicie czy co?- Spytał i wystawił szczerby.
N- Chri..st..tian..P..om..ó..ż!- Krzyczałam.
Ch- Uwaga wkraczam do akcji!- Wydarł się i zaczął gilgotać Justina. Ja zsapana wstałam i mu pomogłam.
N- Dzięki możesz już iść.- Odpowiedziałam przyjacielowi.
Ch- Ale ja jeszcze mam sprawę do Justina.- Dodał.
N- Zajebiście. Co was wszystkich na te ‘sprawy’ wzięło.- Odchrząkłam.- Jak musisz mu coś powiedzieć to przestańmy go łaskotać, bo zaraz umrze.- Gadałam. Justin zaśmiany do bólu wstał i wyszedł ‘gdzieś’ z Chrisem. No tak wszyscy o czymś widzą tylko nie ja. Postanowiłam na niego nie czekać tylko położyłam się do łóżka i daj oglądałam telewizję. Wrócił po 15 minutach. Dla mnie to DŁUGO.
N- No co aparacik chciał od ciebie?- Zapytałam ciekawa.
J- Już nic.- Odrzekł. Jak zwykle niczego nie mogę wiedzieć.
N- Justin czemu o niczym nie możesz mi powiedzieć?- Powiedziałam podenerwowana.
J- Zobaczysz w swoim czasie.- Odchrząknął. Wtf**?- Dobra idziemy spać? Późno już.
N- Dobra.- Odpowiedziałam obojętnie i się położyliśmy. Justin mnie objął z tyłu i zasnęłam.
______________________________________

Hello! Tu Bieberkowaa ♥

Obiecany rozdział. Nie chciałam pisać dłuższego, bo urodziny opiszę w NN. Nie obraźcie się ;P.

A więc teraz znaczenia:

Trepanacja mózgu- To znaczy, że komuś wyjmowali/wycięli mózg. Haha.

Wtf?- O co kurwa chodzi? Co jest do cholery? ^^

Następny: 24.10.2010. Trochę późno ale jestem niemiłosiernie chora i WYJĄTKOWO dodaję ten rozdział. ;D

No to do następnego! <3 I ♥ JB.