środa, 29 września 2010

[032] Co? Powtórz.


`J- 2 piętro, 206.- Odchrząknął i gdzieś poszedł bo go wołał Usher. Zostałam sama. Tylko teraz dojść.`
******
Gdy doszłam, otworzyłam drzwi i weszłam. Powoli rozglądnęłam się po pokoju, nie wiem czy to był pokój, to było coś bardzoo dużegoo. Znając mnie poleciałam od razu na łóżko i się na nie rzuciłam. Gdy byłam już prawie przy łóżku o mało co nie wyglebałam się zamiast na nie to na podłogę. Haha, taka już ze mnie niezdara. Po tym małym ‘incydencie’ w pośpiechu rozpakowałam wszystkie swoje rzeczy do szafy. Nie obchodzi mnie to czy ta szafa jest moja czy Justina. Jak coś to weźmie drugą. Wiecie znam takie przysłowie ‘Kto pierwszy ten lepszy’. A w ogóle czy to moja wina, że zawołał go Scooter? Nie. Więc po co ja jeszcze to mówię? Nie wiem. Po 15 minutach przyszedł Justin.
J- I jak kochanie? Podoba się?-  Zapytał na wstępie i mnie objął.
N- No tak, ale mi wystarczyłoby nawet łóżko i byłoby dobrze.- Powiedziałam i wystawiłam język.- A tak w ogóle  to nie chcę Cię narażać na koszty.- Mówiłam swój monolog.
J- Ale ty mnie nie narażasz. Po prostu chcę dla nas jak najlepiej.- Odchrząknął.
N- To jak jesteś taki ‘mądrala’ to załatw nam pokój najtańszy.- Powiedziałam z cwanym uśmieszkiem.
J- Przykro mi, ale to niemożliwe.- Odpowiedział.
N- No dobra..- Powiedziałam tak jakby śmiesznie (dop. aut. Olka ty tak umiesz, wiesz o co kaman). Haha. W tym samym czasie Justin się do mnie przybliżył i pocałował. Ten pocałunek nie trwał długo, bo po chwili przyszedł do nas menager Justinka.
S (Scooter)- Justin dzisiaj grasz..Aj sorki..- Ciągnął.
J- Yyy..Pukać nie nauczyli?- Powiedział Justin.- Nie no żart, ale następnym razem pukaj.- Gadał dalej.
S- Okey, okey. No więc grasz dzisiaj koncert.- Odchrząknął po chwili zastanowienia.
J- Dobra, ale o której?- Spytał.
S- No więc za 2 godziny.- O kurwa, ciekawa jestem czy się wyrobi. Haha.
J- Co?-  Powiedział bez zastanowienia. Zatkało kakao. Ja tylko stałam i się chichrałam pod nosem. Powiem prosto z mostu komicznie to wyglądało.
S- No to prawda. Szybko ubieraj się i za 15 minut na dole.- Dorzucił i polazł.
N- No to królewiczu do roboty!- Powiedziałam i wystawiłam jęzor.
J- Nie tak szybko, ty mi pomożesz się ubrać.- Odpowiedział i poruszył brwiami ^^. Hehe.
N- Co? Ja nie mam gustu.- Odchrząkłam bo to prawda.
J- Nie jojcz mi tu tylko pomóż. A jak nie masz to czemu ubierasz się tak ‘seksownie’?- Zapytał. Haha. Zaczęłam się drzeć na całą mordę i nie mogłam przestać. Normalnie dziecko słońca.
N- Justinku kochany mam prośbę.- Powiedziałam i zrobiłam maślane oczka.
J- Kochanie jaką?- Zapytał po raz kolejny.
N- Mogę tylko dzisiaj nie iść na twój koncert? Proszę, proszę..- Błagałam.
J- Ale czemu?- Odpowiedział smutno.
N- Bo ty dobrze wiesz że ja jestem jębnięta i chciałam skoczyć na Bungee. Proszę.- Odchrząkłam. Ciekawe czy się zgodzi. Wątpię.
J- Oszalałaś? Nie. Nie ma mowy.- Powiedział i zaczął ogłaszać mi kazanie jakie to niebezpieczeństwo.
N- No proszę. Proszę. Nic mi się nie stanie.- Opowiedziałam. Ja muszę to zrobić. Błagałam chyba z 5 minut.
J-  Dobra, ale pod JEDNYM warunkiem.- Powiedział, nadal był smutny.
N- Jakim zrobię wszystko. A wiesz że ja cię kocham ponad życie?- Mówiłam podniecona.
J- Pojedziesz czy tam pójdziesz z Chrisem. I uważaj na siebie.- Jęknął. Ale mi to problem.
N- Ok. A teraz masz ubierz to.- Powiedziałam bo zdołałam w tym czasie wybrać mu zestaw. Ubrał czarny podkoszulek, na to fioletową koszulę w czarną kratkę, czarne rurki, swój nieśmiertelnik i fioletowe skejty Supry, które normalnie uwielbiałam. W mgnieniu oka zdjął swoje ubrania i stał w samych bokserkach. Moje oczy błyszczały jak świece. Widoki nie trwały długo, bo się ubrał.
J- Kochanie ja idę. Muszę zajść do Chrisa powiadomić o twoich zamiarach. Wrócę po koncercie. Kocham cię!- Powiedział i mnie pocałował delikatnie, lecz ja już wylądowałam w ‘moim’ ósmym niebie. Krótko po tym wyszedł.
******
Właśnie mam zamiar iść do pokoju, do Christiana. Siedzi tam, a Cait pojechała z Bieebsem. Jestem ubrana w TO, przecież nie założę szpilek na Bungee. Haha. Pomyśleli by, że jębnięta. Owszem jestem ale..a zresztą. Gdy wyszłam Chris siedział i oglądał MTV.
Ch- Jesteś pewna tego co zrobisz?- Spytał. Kocham jak on się o mnie troszczy, ale moje życie moja sprawa.
N- Jasne braciszku.- Powiedziałam i go szturchnęłam. Chyba kumacie o tym braciszku no nie?  Minutę później założyłam moje buty i wyszliśmy. Wsiedliśmy do pierwszej lepszej taksówki i  po chwili byliśmy na miejscu. Przeżerała mnie adrenalina, ale bardzo tego chciałam.
N- No Chris jesteśmy. Jak ja się cieszę. Życz mi powodzenia.- Powiedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha.
Ch- Tylko nic sobie nie zrób bo twój chłopak mnie zabije.- Odchrząknął i wystawił swój ‘słodziutki’ aparacik.
N- Obiecuję, nic mi się nie stanie.- Powiedziałam. W tym samym czasie przyczepiali mnie do tego czegoś. Jakichś lin i takich badziewi. Po chwili stanęłam na szczebelku i usłyszałam głos kolesia `Skacz`.
N- Do zobaczenia!- Krzyknęłam na całe miasto. Skoczyłam. Ale miło. Haha. Tak poczułam wiatr we włosach. Miałam wspaniałe uczucia. Przed oczami miałam Justina i jego słowa `Uważaj na siebie.` gdy byłam przy  dole usłyszałam jakieś pęknięcie. Tylko to. Ujrzałam ciemność. Nic więcej.
Oczami Chrisa (nowość!)
Nathalie skoczyła. Ja pierdole ja się chyba boję bardziej od niej. Tak Justin gra koncert a ja się denerwuje. Po chwili usłyszałem trzask. Spojrzałem w dół. Co się stało? O nie zerwała się lina. Gdzie Nel? Zadzwoniłem na karetkę podałem adres i się rozłączyłem.
Ch- A wy? Kurwa co się lampicie, na zbawienie czekacie?- Spytałem wkurwiony na Maksa.- Szybko. Gdzie się schodzi na dół?- Krzyknąłem. Muły zasrane pokazały mi drogę i  pobiegłem pierwszy. Oni wlekli się za mną. Gdy dobiegłem na dół ujrzałem Nel całą poobijaną i nieprzytomną. Co ja powiem Justinowi? Podbiegłem do niej i sprawdziłem czy ma puls. Miała. Po chwili przyjechała karetka i sprawdzali nią. Nie wiem jak to nazwać coś jej robili. W tej samej chwili wykręciłem numer Caitlin i zadzwoniłem.
/rozmowa telefoniczna/
Ch- Cait, Nel spadła z Bungee.- Powiedziałem nie wiem sam co i zacząłem płakać. Jak baba normalnie.
C- Co? Powtórz.- Powiedziała. Pewnie nic nie słyszała, bo słyszałem krzyki fanek.
Ch- Nathalie miała wypadek i właśnie zabierają ją do szpitala.- Darłem się do słuchawki.
C- Jezu na jaką ulicę? Zaraz tam będę.- Odchrząkła na jednym tchu. Szybko spytałem się gdzie i mi powiedzieli.
Ch- Na Wall Street 6.- Powiedziałem szybko.
C- Ok.- Odpowiedziała i się rozłączyła. Ja natomiast pobiegłem do karetki i pojechałem z nią.
Oczami Justina
Właśnie śpiewałem ‘Baby’, a w zasadzie już kończyłem. Gdy piosenka się skończyła, to zacząłem coś gadać do fanek. W pewnej chwili usłyszałem głos Cait `Nathalie jest w szpitalu`. Przeraziłem się. Aż mikrofon mi spadł. Szybko podniosłem i powiedziałem krótkie `przepraszam`. W mgnieniu oka zbiegłem ze sceny.
J- Co się stało?- Spytałem zdenerwowany. Widziałem minę Scootera. Huj mnie to teraz obchodzi. Nel jest ważniejsza.
C- Sama dokładnie nie wiem. Chodź jedziemy do szpitala.- Powiedziała na jednym tchu i pociągnęła za rękę. Nie miałem zamiaru się opierać.
******
Siedzimy w limuzynie i jedziemy do szpitala. Jestem cały mokry z nerwów. Nie wiem nawet co się jej stało. Wiedziałem, że Bungee to zły pomysł. Dojechaliśmy. Chyba, bo limuzyna się zatrzymała. Pobiegliśmy w strachu do korytarza i gdy wbiegliśmy do korytarza spytałem się:
J- Gdzie leży Nathalie Stewart?
Pielęgniarka (P)- A pan z rodziny?- Zapytała. Kurwa, nie teraz czas na spowiedź.
J- Chłopak. Gdzie ona leży?- Wydarłem się na całą japę.
P- Sala 379, ale w tej chwili ją operują.- Odchrząkła. Nawet miła była, ale może to tylko w pracy. Razem z Caitlin pobiegliśmy na, a raczej pod salę operacyjną, a obok na krześle siedział zapłakany Christian.
J- Chris powiedź co się stało!- Krzyknąłem. Nie umiałem opanować nerwów mając w myśli, że osoba którą kocham może umrzeć. Nie, nie mogę dopuścić do siebie tej myśli.
Ch- No bo..Zacz..ęło..się..- Jąkał się i opowiadał. Ja bynajmniej to zrozumiałem.
J- To wszystko przeze mnie! To ja jej pozwoliłem skoczyć.- Krzyczałem i zacząłem płakać.
C- Nie mów tak.- Pocieszała mnie już także zapłakana Caitlin. Po chwili wyszedł lekarz. Starszy koleś około 50.
L- No więc..- Ciągnął, chciał coś powiedzieć, ale ja jak zwykle przerwałem.
J- Kurwa! No więc co! Szybciej niech pan gada.- Odchrząkłem.
L- Pacjentka jest w śpiączce, ma wstrząs mózgu i połamaną nogę.- Powiedział. Ja pierdole, zapomniałem o mojej ręce. Będę musiał zdjąć lub zmienić gips, ale nie o tym mowa.
J- Ale czy ona się obudzi?- Spytałem z iskierką nadziei.
L- Nie wiadomo. Muszę iść do innych pacjentów. Przepraszam.- Odpowiedział i zniknął.
J- Ale jak to nie wiem?! Ja muszę to wiedzieć!- Krzyknąłem na cały korytarz. Ryczałem cały czas i moja iskierka zniknęłam przez tego pojebańca. Cały czas pocieszali mnie Chris i Cait, ale oni przeżywali to samo więc po co? Siedzieliśmy tak może z 3 godziny, lecz dla mnie to wieczność. W tym czasie moją dziewczynę przewieźli do tamtej sali. Moja matka przyjechała, pewnie będzie się czepiać.
MJ- Justin nie płacz. Wiem już wszystko. Jej rodzice tu lecą.- Powiedziała i mnie przytuliła.
J- Ale co jak ona się nie obudzi?- Spytałem podirytowany.
Ch- Just nie mów tak.- Odchrząknął Chrisiak. Po chwili z sali wyszedł lekarz.
L- No więc jak na razie jej stan jest stabilny i się polepsza, ale nic ‘nie wiadomo’. Może wejść do niej jedna osoba.- Powiedział. To był ten sam co przedtem i znowu jego słowa mnie wkurwiły `nic nie wiadomo`. – Więc kto idzie?- Spytał.
C- Justin idź.- Powiedziała przyjaciółka. Uff.. Muszę ją zobaczyć. Powolnym krokiem wszedłem do sali i leżała tam moja Nel. Była cała blada, nogę miała w gipsie i na twarzy miała kilka sińców. Podszedłem bliżej i ją pocałowałem. Tak bardzo chciałem, żeby chociaż drgnęła, lecz nic. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Nie wiedziałem co robić. Usiadłem na jednym z krzeseł i podkuliłem nogi. Po chwili doszli przyjaciele. Nie wiem jak ale coś we mnie pękło. Nie wyobrażałem sobie, że może umrzeć najbliższa mi osoba. Chyba wszyscy w pomieszczeniu płakali, a moja matka gdzieś polazła. I co ja teraz zrobię?
__________________________
Drodzy czytelnicy! Czy ja wymagam od was wiele? Proszę was jak to czytacie napiszcie chociaż krótkie `CZYTAM`. Mi to wystarczy. Wiem, że stać was na więcej.
Rozdział: Smutny i nudny. A i jeszcze krótki, ale nie mam siły. ;(
Postaram się aby następny był lepszy.
Następny: 03.10.10r.
Do następnego! ;* Bieberkowaa <3