wtorek, 12 października 2010

[034] Haha. Zazdrośnik!

`Nie dane mi było pogadanie z moim chłopakiem bo zasnęłam. Tak po prostu.`

******
Obudziłam się sama. Cud. Ledwo co się podniosłam i znów upadłam na siedzenie. Haha. Ze mnie to jest leń.
N- Justin ile jeszcze?- Zapytałam z nadzieją, że za chwilę.
J- Jeszcze koło godziny.- Odpowiedział i pocałował mnie w włosy. Ale że co? Godzina?
N- Aż tak długo?- Odchrząkłam.
J- Szybko minie, zobaczysz.- Powiedział i mnie przytulił. Jak mi dobrze. Haha. I tak w jego objęciach minęła godzina. Gadaliśmy o czymś z Caitlin i Chrisem i było tylko pianie. Jeszcze jak Christian dostał napadu szału to był ubaw. Nie wiedziałam, że może mnie w życiu spotkać aż takie szczęście. Jestem z najlepszym chłopakiem, o którym marzą miliony dziewczyn i w dodatku z najlepszymi przyjaciółmi.

******
Właśnie stoimy pod kolejnym hotelem tym razem w LA. I znowu mamy razem pokój. Myślę, że tak będzie cały czas. Znając Justina. Na pewno. Ciekawe ile tu zostaniemy.
N- Justin gdzie mamy pokój?- Spytałam.
J- 358. Ale poczekaj ja już idę.- Odchrząknął coś robiąc przy recepcji.
N- Okey.- Powiedziałam krótko i się rozglądałam dookoła. Po chwili doszedł Justin. Gdy weszliśmy SAMI do windy zaczął mnie całować. Po skończonym całunku oddychaliśmy nierównomiernie.
N- Nienasycone dziecko. Yyy..Justin czemu nie jedziemy do góry?- Wypaliłam i zapytałam bo naprawdę nie jechaliśmy.
J- Aj..Sorki zapomniałem wcisnąć guziki.- Odpowiedział.
N- Moim zdaniem chyba się zaraziłeś ode mnie sklerozą. Haha.- Powiedziałam i zaczęłam się śmiać.- Justinku..- Ciągnęłam i zrobiłam maślane oczka. Haha. ;P.
J- Tak?- Zapytał.
N- No bo wiesz, jest dopiero 16:37. Pójdziemy na plażę?- Odpowiedziałam i żeby go przekonać zaczęłam go całować. Skończyłam gdy winda się zatrzymała, a raczej nie. Skończyłam gdy drzwi się otworzyły i stanęła w nich mama Bieebsa. Od razu spaliłam buraka.
MJ- No już papużki wychodźcie, bo muszę jechać do recepcji.- Powiedziała z uśmiechem. Ja nadal miałam rumieńce. W pośpiechu pociągnęłam Justina za rękę i wyszliśmy.
N- No to jak pójdziemy?- Powiedziałam już normalnie.
J- Dla ciebie wszystko kochanie.- Odchrząknął. Przekonałam go! Oł jee, ahaa..
N- Dobra nie słodź już tak tylko chodź się przebrać.- Wyjęczałam i poleciałam z zapałem do pokoju.

******
Siedzę w łazience i się ubieram w TO. Powiem, że mamy piękny widok na LA. Kocham go! Oczywiście Justina. Gdy wyszłam mój boy już był ubrany. Normalka.
N- Justin wiesz, że jak pojedziemy następnym razem ‘gdzieś’ to ja sobie wynajmuje gdzie indziej pokój.- Powiedziałam chytrze.
J- Co? Czemu?- Zapytał.
N- No bo nie będę się narzucać na koszty.- Odpaliłam.
J- Ale...- Chciał coś powiedzieć.
N- Nie ma żadnych ale.- Powiedziałam.- Chodź idziemy.- Dopowiedziałam i poleźliśmy na plażę.

******
Doszliśmy. W końcu. Leźliśmy z jakieś 3 kilometry? Ale warto było. Było bardzo ładnie. Piękny zachód słońca na tle morza, czy tam oceanu.  Pobiegłam szybko zająć jakieś wolne miejsce, bo było dużo ludzi, ale o tej porze? W Atlancie tak nie ma. Ale to nie Atlanta tylko Los Angeles. No właśnie, więc co tu porównywać. Po chwili Justin dobiegł do mnie, bo zaatakowały go ‘napalone’ fanki. Haha.. Nie chciało mi się kąpać, więc lampiłam się w krajobraz, ale gdzie Justin? Nie!
N- Justin! Puść! Justin! Proszę!- Krzyczałam na całą plażę waląc w plecy chłopaka na darmo. Domyślacie się chyba czemu? Wziął mnie na ręce i ma zamiar wrzucić mnie do zimnej wody. I chlap!  Jednak wrzucił- Pomyślałam pod wodą. Szybko się wynurzyłam i pobiegłam na ręcznik. Justin chwilę popływał. Chwilę. Podszedł do mnie jakiś ładny chłopak. Na serio ładny. Ale i tak Justin jest wyjątkowy. Zaczęłam z nim gadać.
Chaz- Hey, jak masz na imię?- Zapytał i przykucnął przy mnie.
N- Cześć, Nathalie, a ty?- Odpowiedziałam.
Chaz- Chaz, śliczne imię, co ty tu tak sama robisz?- Po raz kolejny padło pytanie.
J- Ona nie jest sama.- Powiedział Justin za jego plecami, przez zęby. Nawet nie zauważyłam. Był taki zazdrosny? Haha. Haha.
Chaz- Ahaa.. To lepiej jej nie zostawiaj, bo taki diament może ci ktoś ukraść.- Odchrząknął patrząc na Justina. Będę miała ubaw. Haha. Justin zazdrosny.
J- Nie używaj za dużo słów, bo to na pewno nie będziesz ty!- Tak jakby lekko wykrzyczał, sorki wysyczał. Spojrzałam na reakcję Chaza. Spojrzał mi w oczy i pocałował? O kurwa. Nie. Oderwałam się szybko.
N- Kurwa, Chaz co ty sobie myślisz? Możesz mieć każdą? To się gorzko mylisz.- Powiedziałam wściekła.
J- Spierdalaj stąd, bo zaraz jak w tą krzywą mordę oberwiesz to zobaczysz.- Krzyknął Justin.
Chaz- Ale się boję.- Powiedział kpiąco. Justin chyba stracił nerwy. Podszedł zwyczajnie i strzelił z pięści w ryja. Zabawny widok. Chaz od razu uciekł, trzymając się za swoją brudną twarz, i chyba lekko płacząc?. Haha. Mięczak.
N- Haha. Zazdrośnik!- Krzyknęłam do Justina.
J- A co nie mogę?- Odpowiedział i się wyszczerbił.
N- Możesz ,możesz mój zazdrośniku.- Powiedziałam i zaczęłam go całować. Od razu zebrali się paparazzi nie wiadomo skąd. Szybko skończyłam.- Kurwa, pary nie widzieliście? Spierdalać.- Odchrząkłam i dalej całowałam. Poleźli gdzieś w huj. Kij im w oko. I tak po 5 minutach skończyłam.
J- A to za co?- Spytał podekscytowany.
N- Za wszystko.- Powiedziałam radośnie.- Chodź zbieramy się. Idziemy na kolację bo przegapimy i będziemy żreć orzeszki. Haha.- Dokończyłam i zaczęłam się ubierać. Justin zrobił swój trick. Jezu. Jak on to seksownie robi. I znowu słodzenie. Nie powstrzymam się. W pośpiechu ubrałam się i razem z Justinem złożyliśmy się i poczłapaliśmy do hotelu.

******
Siedzimy na kolacji i wpierdalamy spaghetti. Haha. Justin je jak świnia. Serio serio.  Pochłania swoją porcję jak nie wiem co.
N- Justin, czy ciebie z buszu wypuścili?- Zapytałam z wyszczerzonymi zębami. Nic nie odpowiedział.- To znaczy tak.- Odchrząkłam krótko i zaczęłam dalej jeść moją porcję. Gdy skończyłam Justin na mnie czekał.
J- Już?- Spytał.
N- Trzeba było jeść wolniej, a nie jak już nie powiem co, ale nie powiem jak ŚWINIA. Haha.- Powiedziałam.
J- Osz ty!- Krzyknął i zaczął mnie ganiać. Pewnie wyglądaliśmy jak debile, bo kto by się ganiał po restauracji i zwalił 5 szklanek czy tam kieliszków naraz? Uciekłam do pokoju. Cudem pierwsza wbiegłam do windy i pojechałam na górę. Nie wiem co się stało, ale nie było na górze Justina. Doszłam szybkim krokiem do drzwi i włożyłam kartę. Coś mi się nie zgadzało. Chwyciłam za klamkę. Drzwi były otwarte, i nikogo nie było. CHYBA. Weszłam do środka, a zza drzwi w środku złapał mnie Justin. Mówiłam chyba. No właśnie. Zaczął mnie gilgotać, a ja piałam w niebogłosy.
N- Ju..Haha..stin..Haha...Przes....tań!- Krzyczałam.  Na nic.- Justin!- Zdołałam wykrzyczeć jedno słowo.
J- Masz nauczkę. Przeproś.-Powiedział i poruszył brwiami ^^.
N- Co? Za...Haha..co?- Wychichotałam.
J- Za to co powiedziałaś w restauracji.- Odpowiedział chytrze.
N- No...Haha...Ale...to..Haha..prawda.- Wypiałam ;P.
J- Przeproś, bo nie przestanę.- Gadał.
N- Przepraszam!- Wykrzyczałam na jednym tchu. Potem gdy mnie puścił podniosłam się do pozycji siedzącej. – Idę się wykąpać.- Powiedziałam krótko.
J- Okey. Czekam.- Wyjąkał. Na co czeka? Na zbawienie. Aha. Ok. To raczej się nie doczeka. Weszłam do łazienki i się szybko wykąpałam. Ubrałam się w piżamę i wyszłam. Justin siedział zamyślony.
N- Już jestem.- Powiedziałam.
J- Yhy..- Wyseplenił cicho.
N- Nudziłeś się beze mnie?- Zapytałam.
J- Yhy...- Znowu to samo.
N- Mogę iść na randkę z Chazem?- Spytałam podchwytliwie.
J- Co? Nie.- Powiedział normalnie.
N- W końcu się ocknąłeś.- Odchrząkłam.- Idziesz się kąpać?- Zapytałam.
J- Zaraz, najpierw to.- Powiedział i zaczął mnie całować. Nie. Co to to nie. Za dużo tego miziania.
N- Justin. Przestań. Nie wystarczy ci, że tu jestem?- Wysepleniłam.
J- Wystarczy, ale...- Mówił.
N- Widzisz wystarczy, a teraz sioo bo muszę wyjąć kochane żelusie.- Jak ja ich dawno nie jadłam.
J- Bardziej kochane ode mnie?- Spytał, jak jakiś pięciolatek.
N- Tak wiesz? Zapierdalaj się myć, bo nie wytrzymam z twoimi pytaniami.- Gadałam w poszukiwaniu żelków.
J- Już, już idę.- Powiedział i się zmył do TOI TOI. Siedzi już tam 10 minut, a ja nadal szukam żelków. Gdzie one są?
N- Kurwa!!!!- Wydarłam się na cały hotel. Z toalety wybiegł przerażony Justin, już się nawet ubrał. Haha. Jak się martwi.
J- Coś się stało?- Zapytał i podrapał się po swojej mokrej czuprynie.
N- Nie ma moich żelków. Jutro idziesz ze mną kupić roczny zapas.- Powiedziałam stanowczo.
J- Noo.. Ok.- Odchrząknął zmieszany. Ja żartowałam, że roczny, ale tygodniowy na pewno. Bez odwrotu.
N- A  kiedy ty w ogóle masz tu koncert?- Spytałam zaciekawiona.
J- Jutro o 19:30.- Dlaczego on koncerty musi mieć zawsze wieczorem?
N- Dobra. Chodź spać.- Odchrząkłam.
J- Jeszcze wejdę na TT.- Powiedział. No właśnie ja też. Weszłam i akurat Justin  dodał wpis:

` W LA z najwspanialszą dziewczyną na świecie. I ♥ You.`

Tak brzmiała jego treść. Łał. Ja zatem odpisałam:

` Naprawdę najwspanialszą? Love ♥ and Kiss ♥`

I tak po chwili dostałam odpowiedź:

`A co nie? Jesteś wyjątkowa i tak ma zostać. ♥ U.`

Słodki jest:

`No może, ale to twoje zdanie.  Zazdrośnik. ;P. Xoxo.`

No tak jesteśmy z 3 metry od siebie, a piszemy na TT. Haha.

` Może i zazdrośnik, ale TWÓJ. ♥`

Dobra, dobra, wróć do rzeczywistości.

`No mój, mój i tylko mój. Nie gniewajcie się jakby co. To do fanek ;). Justin chcesz Kissa? <3`

Odpisał tylko:

`To podejdź. ^^. Kocham cię! ;***`

Nie mam zamiaru bawić się już w TT, więc wyłączyłam laptopa i podeszłam do Justina. Całowaliśmy się z 10 minut i dlatego teraz mamy nierówne oddechy.
N- No masz, a teraz chodź spać. Późno jest.- Powiedziałam, wyjąkałam.
J- Już idę księżniczko.- Odchrząknął i się położyliśmy. Usnęłam w miarę szybko.

______________________________

Tu Bieberkowaa <3

Przepraszam, ale na razie na więcej mnie nie stać ;(. Postaram się pisać już ciekawsze jak dam radę.

Następny: 16.10.2010.

Do następnego! ;**

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

czyatm

Anonimowy pisze...

CZYTAM .!
SWIETNIE

Aśka/Bieberowaaa pisze...

dzięki, że dalej piszesz.



PS. Czytam Twojego drugiego bloga :)

Anonimowy pisze...

CZYTAM na wieki wieków.



AMEN. xDDDD

Anonimowy pisze...

czytam

Anonimowy pisze...

dzieki dzieki dzieki




czytam

Anonimowy pisze...

CZYTAMY

Remarkable. pisze...

nie podoba mi się. ;d
i nie cierpię biebera.

zapraszam na mojego bloga ;

madeleine-stoory.blogspot.com.

Anonimowy pisze...

czytam