piątek, 17 września 2010

[026] Nie..Znaczy tak.

`Opowiedziała, ona zawsze potrafiła mi pomóc, ale Justinowi tego NIE WYBACZĘ.`

******

Siedzę i ryczę. Cały czas. Kurwa, czemu muszę płakać przez takiego IDIOTĘ? Czemu? Nie wiem. Tak właśnie rodzi mi się milion myśli na sekundę. Ale..Co ja powiem Cait i Chrisowi? Też nie wiem. Właśnie ZERO odpowiedzi. Czemu on musiał właśnie mi to zrobić mówił że ''nigdy'' mi nie wyrządzi krzywdy. I co? Właśnie widzę jak dotrzymuje ''obietnicy''. Od tej pory nie mam zamiaru się do niego odzywać. Może lepiej byłoby, jakbym mieszkała w Polsce? Ale jest jeden minus, miałam tam chłopaka, który przepadł. Tak przepadł, jak kamień, i się nawet nie odezwał. Moje przemyślenia przerwał telefon. Ktoś dzwonił, a mianowicie Caitlin. O ja pierdole..Co ja jej powiem? Coś wymyślę, ale pewnie pozna że coś jest nie tak przez mój zachrypnięty głos.

/rozmowa telefoniczna/

C- Hej słońce! Wyjdziesz za pół godziny?- Spytała szczęśliwa.
N- Cześć Cait. Słuchaj nie wiem..Nie mam ochoty.- Odchrząkłam.
C- Nel, czy coś się stało?- Zapytała, ona zawsze coś przeczuwa.
N- Nie..Znaczy tak.- Powiedziałam powstrzymując łzy, bo przypomniał mi się.....Justin.
C- Co co się stało? Albo dobra, przyjdę za 15 minut i pójdziemy do parku. Opowiesz mi wszystko.- Powiedziała tak szybko, ale wszystko zrozumiałam.
N- Alee..- Chciałam coś powiedzieć, a ta się rozłączyła.

/koniec/

Jest godzina 18:46. Ja pierdole, lecę się przebrać. Poszłam do toalety i ubrałam się w TO. Nałożyłam trochę podkładu, bo przecież nie będę chodzić z OGROMNYMI worami pod gałami. Gdy wychodziłam była 18:57. Zaraz pewnie przyjdzie Caitlin. Poczłapałam ubrać buty. Gdy je ubrałam przyszła przyjaciółka. Od razu zaczęła.
C- Cześć. Jezu co ci się stało? Opowiedz szybko. Ale najpierw chodź.- I nic z tego nie rozumiałam. Pociągnęła mnie za nadgarstek i zaczęła biec. Ja mam się wypierdolić czy raczej ZABIĆ? Dobiegłyśmy po pięciu minutach do parku. Usiadłyśmy na mojej ulubionej ławce.
C- No więc opowiadaj od początku.- Usiadła po turecku a ja zaczęłam nawijać wszystko po kolei.
N- Wiesz co? Mam go w DUPIE!- Wypowiedziałam ostatnie zdanie i zaczęłam płakać nieopanowanymi łzami.
C- Nie mów tak! Zobaczysz ułoży się. A tak w ogóle to go nie widziałam.- Powiedziała. Niby co ma się ułożyć?
N- Ułoży się? Nic się nie ułoży. Może muszę się ''wyprowadzić''?- Łkałam.
C- Nawet się nie waż.- Odchrząkła i przytuliła mnie. Pewnie cały tusz mi się rozmazał i wyglądałam jak WAMPIR i huj. Siedzieliśmy tak do 20:13. Musiałam iść do domu. Już przestałam płakać Caitlin odprowadziła mnie do domu.

******

Siedzę w domu obsypywana sms'ami od Justina, czy on myśli, że ja mu wybaczę? To się myli, jutro z rana zmienię numer. Podam go tylko Cait i Emi. Jeszcze dzisiaj tylko zadzwonię do Emilki bo się będzie martwić. Haha. Dzwonię pierwszy sygnał...drugi...trzeci..W końcu.

/rozmowa telefoniczna/

N- Hej Emi! Co tam?- Spytałam z początku, bo muszę wiedzieć co się dzieje w Polsce.
E- Cześć skarbie, co ty tak późno dzwonisz?- Spytała. No właśnie przecież u niej jest około pierwszej w nocy.
N- Aj..sorki zapomniałam o strefie. Szkoda, że cię tu nie ma.- Powiedziałam, bym jej wszystko opowiedziała, ale mam mało kasy.
E- Co szkoda? Jutro przylatuję do ciebie z Dominikiem na tydzień!- Wykrzyczała chyba na swój cały dom.
N- Co? Ekstra. O której będziecie?- Spytałam i gały mi wyszły.
E- Yyy..O siódmej z rana mamy samolot. U ciebie będziemy na 15:30 w twojej strefie.- Odchrząkła. Nie mogłam opanować szczęścia.
N- Ok. A to ty do mnie zadzwoń kiedy będziecie na lotnisku, ok?- Spytałam znowu.
E- Ok. Na pewno zadzwonię, przecież nawet nie wiem gdzie ty mieszkasz.- Wyjąkała, kurwa, przecież zmieniam numer.
N- Ale ja zadzwonię o 15, bo zmieniam numer.- Powiedziałam, i wszystko mi się przypomniało.
E- A czemu?- Spytała.
N- Jutro ci opowiem. Mam mało kasy. Pa!- Krzyknęłam i nas rozłączył mój jebnięty telefon.

/koniec/

Nie miałam zamiaru płakać, więc polazłam do łazienki i ubrałam piżamę. Poszłam jeszcze tylko na chwilę na balkon zaczerpnąć świeżego powietrza. U Justina w pokoju się świeciło, i chyba miał zamiar wychodzić na balkon, lecz ja wyszłam z mojego. Położyłam się na łóżku i usnęłam.
_______________________________________

Witajcie, tu Bieberkowaa! ;*

Wiecie co, nie mogę zapomnieć o tej ku*wie Villegasce. Cały czas mam to w głowie, ale słyszałam fakt, że ona nie jest w jego typie, i on nie ma zamiaru już nigdy jej POCAŁOWAĆ. Ha!

A i czy słyszeliście, że Justin nie szuka już dziewczyny? Czeka aż miłość przyjdzie SAMA. Muszę do niego jechać. Haha. Żart.


Następny jutro.

Do następnego! <3

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

spokoo

Anonimowy pisze...

Też nie mogę zapomnieć o tej ku*wie.


ZAJEBISTY rozdział, tylko ciut krótki, bye :)

Anonimowy pisze...

troche krótki ale spk

Anonimowy pisze...

fajny

Anonimowy pisze...

zajebiste