środa, 17 listopada 2010

Oficjalnie :(

Więc ogłaszam, że oficjalnie kończę pisać tego bloga.Nie mam pomysłów i nie wiem co zrobić. Dziękuję wszystkim za czytanie tego opowiadania. Wiele dla mnie znaczyło. Z początku pisałam, jak jakiś pokemon co przerodziło się w coś lepszego.A tymczasem zapraszam na drugiego: http://the-love-story-nathalie-and-justin.blogspot.com/ Co prawda nie usunę tego bloga, niech zostanie, a tak w ogóle to nie mam serca. Może kiedyś jeszcze tu wejdę i przeczytam. Bayyy ;* Kocham was ! Do nigdy !

czwartek, 11 listopada 2010

Ogłoszenie.

No więc nie wiem, co mam zrobić z tym opowiadaniem. Nie mam na nie pomysłu. Wcale. Myślę cały czas i nic.  Kompletna PUSTKA. Może byście mi coś doradzili? Nie wiem. Zobaczymy. A i dziękuję za 12 komentarzy. See You! Do kiedyś! ;)

piątek, 29 października 2010

[038] Ty to masz pomysły.


`Objął mnie, pocałował w włosy i chyba zasnął tak jak ja.`

Wstałam z okropnym bólem głowy. Gdzie się ruszyłam tam czułam ból. No to nieźle- Pomyślałam. Leniwie się obróciłam i spojrzałam na Justina. Spał. Powoli podeszłam do lustra się przejrzeć i się przestraszyłam. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Włosy powywijane  we wszystkie strony, tusz rozmazany. Jednym słowem masakra. Spojrzałam na zegarek 13:34. No to sobie pospałam. Nie czekając wyjęłam turkusową bokserkę, dżinsowe spodenki i postanowiłam się wykąpać. Po skończonej czynności wysuszyłam włosy i je polokowałam. Gdy wychodziłam z łazienki była już 14:10. Obudzę śpiocha.
N- Justin wstawaj!- Krzyknęłam.
J- Co się dzieje!- Odwrzeszczał przestraszony.
N- Nic. Po prostu wstawaj, późno już.- Odpowiedziałam chichotając pod nosem.
J- Jeszcze chwilka.- Odchrząknął upadając ponownie na poduszkę. Co to to nie. Schyliłam się i go pocałowałam. Od razu wstał. Haha.- Idę się ubrać.- Odchrząknął zachrypnięty idąc do łazienki. A ja, że nadal mnie głowa bolała wzięłam leki. Chwilę potem siedziałam już przed telewizorem oglądając jakiś serial. Justin wyszedł po 10 minutach. Podszedł do mnie i usiadł obok.- Kochanie, masz coś na ból głowy?- Spytał.
N- Są w mojej torbie. Wyjmij.- Powiedziałam. Mi nawet się dupy nie chciało się ruszyć. Poszedł i je wyjął. Wrócił po chwili i oglądaliśmy denne seriale. Skończyliśmy po 16, ponieważ do pokoju wparował pan wielki mądrala Christian.- Czego?- Spytałam.
Ch- Idziecie z nami na plażę?- Odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
N- Ja mogę iść.- Odchrząkłam. Przyda mi się trochę świeżego powietrza. Justin pokiwał tylko głową na tak i poszedł się przebrać.- A ty nie idziesz się przebrać?- Dodałam.
Ch- Ja już jestem gotowy.- Odpowiedział i usiadł koło mnie. Przełączył kanał na Vivę i zaczął się wygłupiać.
N- Ty to masz pomysły.- Powiedziałam śmiejąc się. Po obejrzeniu tej łamagi, sama zaczęłam robić to samo. Pewnie wyglądałam jak idiotka, ale huj z tym. Tańczyliśmy dopóki nie przyszedł Justin. Od razu poleciałam do łazienki się przebrać. Wybrałam TE ubrania. Wyszłam i w czwórkę wyszliśmy na plażę. Dobrze, że jest blisko.  Gdy doszliśmy, nie miałam zamiaru się kąpać. Głowa mnie już w prawdzie nie bolała, i było gorącą, ale nie mam ochoty. Rozłożyłam ręcznik i się opalałam. Była godzina 16:57, a tu tak ciepło. Gadałam z Caitlin o różnych rzeczach i okazało się, że ten David mieszka w Atlancie. Haha.
N- Widzisz Cait `niedaleko pada jabłko od jabłoni`.- Powiedziałam i się uśmiechnęłam. Ta odwzajemniła gest i się zarumieniła. Natomiast dwa bałwany chlapały się w wodzie. Jak oni tak mogą. Zrobiło mi się gorąco, więc wyjęłam moją wodę z nadzieją, że będzie zimna. Czego ja się spodziewałam. Była lekko ciepła, ale cóż wypije się. W piętnaście sekund wypiłam ją do końca. Uff.. Ulga. Ale nadal mi gorąco. Do wody nie pójdę. O nie... 
                         *
Około 18 postanowiliśmy się zbierać, bo już późno. No może nie tak późno, ale nie chce nam się już siedzieć. Lenie z nas. Złożyliśmy wszystkie potrzebne rzeczy i ruszyliśmy w stronę hotelu. Gdy doszliśmy wszyscy rozeszli się w swoje strony. Gdy weszliśmy do pokoju zastanawiałam się nad jedną rzeczą.
N- Skarbie, kiedy wyjeżdżamy?- Spytałam kładąc rzeczy na łóżku.
J- Jutro, a co?- Zapytał i się wyszczerzył.
N- No bo zastanawiam się po co kupiłeś tutaj domek, jak przecież jutro wylatujemy.- Odpowiedziałam zdziwiona.
J- Lubię tu przebywać i kupiłem go dla nas,  bo jeszcze wiele razy tu przylecimy.- Odchrząknął. Fajna odpowiedź. Nudziłam się i nie miałam co robić, więc postanowiłam zadzwonić do Emily. Odkąd pamiętam, to nie dzwoniłam do niej od tygodnia? Zabije mnie przez telefon. Ale raz kozie śmierć. Odebrała po trzech sygnałach. Rozmawiałyśmy przez dobrą godzinę, a ona powiedziała mi, że wysłała mi prezent urodzinowy przez pocztę. Kurwa, a ja jeszcze nie wiem kiedy będę w Atlancie. Cóż, pożyjemy zobaczymy. Gdy skończyłam, Justin zszedł ze swojego komputera i podszedł do mnie. Zaczął mnie całować. 
N- Nienasycone dziecko.- Powiedziałam po skończeniu tej 'czynności'. Dochodziła 20. Dopiero 20. Wyspałam się i co teraz będę robić? Nie wiem. Pewnie to co zwykle, czyli usiądę przed TV i będę oglądać.- Justin może obejrzymy dzisiaj jakąś komedię z Chrisem i Caitlin?- Zapytałam.
J- Okey, ale...- Ciągnął.- Ale w naszym domku.- Dokończył i zrobił oczy kota ze Shreka. Zaczęłam się brechtać. 
N- Dobra.- Odchrząkłam.- Idę po nich.- Dodałam i poszłam. Gdy weszłam do pokoju rodzeństwo siedziało przed telewizorem. Nie no mania. - No więc słuchajcie, dzisiaj robimy noc filmową w naszym domku. W sensie moim  i Justina.- Powiedziałam, a oni momentalnie zerwali się z łóżek i wybiegli z pokoju. Haha. Nie czekając ruszyłam w stronę pokoju. Wbiegłam, a oni już tam byli.- To jak gotowi?- Zapytałam.
- Tak.- Odpowiedzieli równo.
J- To idziemy.- Powiedział Justin i wyszliśmy. Na miejsce dotarliśmy w miarę szybko. Justin szukał kluczy po kieszeniach.
N- Justin tylko powiedz, że wziąłeś klucze.- Wyjąkałam.
J- Mam!- Krzyknął uradowany skacząc jak dziecko. Po uspokojeniu otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Dom był w miarę duży. Jak na plaży. Posiadał łazienkę, sypialnię, kuchnię i salon. Poszliśmy do tego ostatniego, a JB wyjął koce i śpiwory. Po minucie siedzieliśmy i oglądaliśmy komedię. Było naprawdę śmiesznie. Mnie już bolał brzuch, ale nie tylko od filmu, od Christiana, który naśladował postacie. Komicznie to wyglądało. Gdy film się skończył wtuliłam się w Justina, pocałowałam go i zasnęłam.
_______________________________________

Przepraszam, że taki krótki, ale nie potrafię nic napisać. Dosłownie nic.

Będę prowadzić tego bloga, ale rozdziały będą trochę krótsze. Może nie takie jak ten, ale będą krótsze.

Nienawidzę tego rozdziału z całego serca. Nie mogę zebrać odpowiedniego słownictwa, i w ogóle miesza mi się. ;(

Następny wkrótce ; >.

Peace & Love ♥

Bieberkowaa! ♥

niedziela, 24 października 2010

[037] Nie nie mogę, to za dużo. Przepraszam Justin.

`Justin mnie objął z tyłu i zasnęłam.`

Rano wstałam odziwo wyspana. Niechętnie spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę 11:34. No to się nie dziwię, czemu jestem wyspana- Pomyślałam. Wszystkich wcięło. Cóż, już się przyzwyczaiłam. Normalka. Usiadłam i się przeciągnęłam, a potem postanowiłam się wykąpać. Wybrałam TEN zestaw ubrań i poleciałam do łazienki. Wzięłam długą kąpiel i zadowolona wyszłam z łazienki. Postanowiłam coś pooglądać. Chwilę przed tym zrobiłam sobie kanapki i rzuciłam się na kanapę. Pierwsze co włączyłam to MTV. Leciał jakiś fajny program, więc postanowiłam go obejrzeć. Przed telewizorem spędziłam z 3 godziny i zastanawiałam się co mogę dalej zrobić. Ale czemu wszystkich nie ma? Przecież Justin ma wakacje? Huj z tym. Pójdę nad basen. W pośpiechu przebrałam się w czarny kostium, a ubrania pozostały takie same, zabrałam klucze, telefon i poszłam. Torebki nie brałam bo po co? I tak basen jest na dole. Czym prędzej doczołgałam się do windy i zjechałam na dół. Wyszłam tylnymi drzwiami i od razu podeszłam do leżaka. Słońce grzało więc się poopalam. Ułożyłam się wygodnie na leżaku i poleżałam tam z 15 minut, gdy nagle dostałam sms’a. Spojrzałam na wyświetlacz `Caitlin`. No, chociaż jedna porządna. Napisała:

`Gdzie jesteś? ;)` . Od razu jej odpisałam.

`Nad basenem. Przyjdź do mnie bo umrę. Czekam. ;* <3` I czekałam. Przyszła po 5 minutach.

N- Szybka jesteś.- Powiedziałam i spojrzałam w jej stronę.
C- Ma się to coś.- Odrzekła i usiadła obok mnie.
N- I jak tam.. Jak on miał..O! David?- Spytałam i wystawiłam jęzor.
C- A dobrze. Mam się dzisiaj z nim spotkać.- Odpowiedziała zadowolona.
N- Ooo.. Życzę szczęścia.- Odchrząkłam.- A teraz do basenu!- Dodałam krzycząc. Nie zastanawiając się wskoczyłam wylewając przy tym wodę. Caitlin zrobiła dokładnie tak samo. Pływałyśmy z półtora godziny, kiedy usłyszałam dźwięk mojej komórki. Wynurzyłam się z wody i  poszłam w stronę stolika. Był to sms od Justina. Krótki.

`O 17 na plaży. Ubierz się ładnie. Kocham Cię. ♥ PS Caitlin cię zaprowadzi`.


To się postarał tylko co chciał? Nie wiem. Powiedziałam Caitlin, że muszę się zbierać bo dochodziła 16, a o tej 17 ma coś być. W pośpiechu dojechałam na górę i najpierw postanowiłam umyć włosy. Gdy to zrobiłam przewróciłam moje 2 walizki do góry nogami, z byle powodu. Ostatecznie wybrałam TEN zestaw i zabrałam go do łazienki. Wzięłam kąpiel i się ubrałam. Potem wysuszyłam włosy i usta musnęłam błyszczykiem. Dochodziła 16:50. Miałam iść z przyjaciółką, więc pójdę po nią. Zapukałam do drzwi i usłyszałam ciche `Proszę`. Posłusznie weszłam, a Caitlin była już wyszykowana.
N- Jezu co ciebie też na odstrojenie wzięło?- Zapytałam.
C- A tak.- Odchrząkła.- Chodź idziemy.- Dodała po chwili i wyszłyśmy. W trakcie pisała jakiegoś sms’a. Ja tam szczególnej uwagi na to nie zwracałam. Doprowadziła mnie gdzieś na plażę. No tak to było umówione miejsce. Podeszliśmy bliżej i nagle wszyscy wyskoczyli i krzyknęli `Niespodzianka`. Przestraszyłam się. Ale dla kogo to. Justin podszedł do mnie, a ja już zadałam mu pytanie.
N- No kochanie, czyje to urodziny, że nawet prezentu nie zdążyłam kupić?- Spytałam lekko podenerwowana.
J- Skarbie twoje!- Krzyknął. Co? Moje? Który dzisiaj? A tak 6 sierpnia. No właśnie mam urodziny.- Wszystkiego najlepszego!- Dodał i zaczął mnie zachłannie całować. Nie zaprzeczałam. Potem poszliśmy do wielkiego tortu, żebym zdmuchnęła te ukochane 16 świeczek. Z zacieszem pomyślałam sobie życzenie, abym już na zawsze została z Justinem. Myślę, że było dobre. Haha. Potem według przyjaciół nadszedł czas na prezenty. Najpierw podeszli do mnie koledzy ze szkoły, i nie wiem skąd oni się wzięli, potem przyjaciele. No więc szanowny Christian kupił mi  bransoletkę, a Caitlin TEN pierścionek i do tego TE kolczyki. Ucałowałam cmok, cmok i podeszli do mnie rodzice? O kurwa, skąd oni się tu wzięli? Ogarnęło mnie ogromne zdziwienie.
M- Wszystkiego najlepszego córciu!- Krzyknęła mama.
T- Sto lat córeczko. A teraz spójrz się za siebie.- Powiedział, a ja posłusznie spojrzałam w wyznaczoną stronę.
N- Iiiip!- Wykrzyczałam jak totalny plastik. Ale cóż, jakbyście zareagowali jakby za wami dosłownie parę metrów stał Range Rover czerwony? Podskakiwałam i wywijałam tak, że wszyscy się na mnie patrzyli. Moja sprawa. Od razu przytuliłam obojga rodziców tak, że omal ich nie udusiłam. Potem podeszła do mnie mama Justina, co też było zaskoczeniem. Podarowała mi coś  TAKIEGO, ze zmieniającymi się zdjęciami moimi i Justina. Razem. Skąd ona je wzięła? Oto jest pytanie.
P- Wszystkiego Najlepszego!- Powiedziała.- No to my się zbieramy a wy się bawcie.- Dodała i poszła gdzieś z moimi rodzicami. To zostaliśmy sami. Impreza się zaczyna. Nawet nie zdążyłam zobaczyć jak to wszystko wygląda. No więc był piękny zachód słońce, ozdoby nie da się tego opisać. Nagle po raz drugi podszedł do mnie Justin i zaczął gadać.
J- No, a teraz czas na mój prezent.- Odrzekł.- Zamknij oczy.- Powiedział i zasłoniłam czy. Zaczął mnie gdzieś prowadzić, ale nie daleko.- Już.- Dokończył , a ja znowu je otworzyłam. Ujrzałam piękny domek plażowy, nie za duży, nie za mały, miał liliowe ściany i schody na górę.
N- To gdzie jest ten prezent?- Spytałam.
J- No to.- Odchrząknął i wskazał palcem na ten dom.
N- Ja pierdole, że co?- Wyjąkałam.- Ja nie mogę tego przyjąć.
J- Skarbie, możesz.-Dodał.
N- Nie nie mogę, to za dużo. Przepraszam Justin.- Powiedziałam.
J- Ale ja chcę.- Wyjąkał i spojrzał mi w oczy.- A co jak powiem, że będzie nasz?
N- Nie wiem. Justin..- Chciałam ciągnąć monolog, ale zaczął mnie znowu całować. I tym mnie przekonał.- No dobrze.- Już wypowiedziałam, bo i tak bym nic nie zdziałała.- Dobra, już starczy głupolu. Idziemy się bawić?- Spytałam.
J- Oczywiście.- Dodał i poszliśmy. Ja tam od razu do Caitlin na parkiet i tany tany. Haha. I tak po chwili doszli do nas chłopacy. Znaczy David i Justin. Dobrze gadała, że ma się z nim spotkać. Tańczyliśmy może z 5 piosenek.
N- Justin, a gdzie jest Chrisiak?- Spytałam zsapana.
J- Wyrwał jakąś laskę.- Odchrząknął i dalej tańczyliśmy. Potem postanowiłam odpocząć, a Cait także. Postanowiłyśmy coś wypić. Bo co będziemy na sucho? Wypiłam z 4 kieliszki i byłam już półprzytomna, tak jak przyjaciółka. Gdy odeszliśmy od stolika, znowu z zapałem polecieliśmy do chłopaków. Odziwo oni też byli podpici. Zaczęliśmy tańczyć. Ja tam jak to ja, pijana, odstawiałam jakieś ruchy ‘seksowne’ i cały czas się śmiałam. Nadeszła wolna piosenka. Objęłam Justina, a że było dość ciemno, nie mogłam zobaczyć jego tęczówek. Powoli zarzuciłam mu ręce na szyję i zaczęliśmy tańczyć.
N- Kocham cię Justin. Kocham jak nikogo innego. Nie chcę cię stracić. Nigdy.- Wyszeptałam mu do ucha. I to była czysta prawda. Justin tylko się uśmiechnął i zaczął mnie całować. Było mi bardzo przyjemnie. Uświadomiłam sobie, że to najlepsze urodziny jakie miałam, nie,  mam.

                                                                 *
Impreza trwała w najlepsze,  a ja ledwo trzymałam się na nogach. Nie miałam siły na nic. Dosłownie. Postanowiłam pójść do hotelu. Wracać znaczy.
N- Justin idziemy już do hotelu?- Wysepleniłam zmęczona.
J- Jak chcesz kochanie.- Odchrząknął i wziął mnie za rękę. W pełni radośni doszliśmy pod hotel, potem do windy i do pokoju. Gdy weszłam od razu rzuciłam się na łóżko nie mając zamiaru nawet ściągać ubrań. Justin zdjął tylko spodnie, bluzkę i w bokserkach położył się obok mnie. Objął mnie, pocałował w włosy i chyba zasnął tak jak ja.
___________________________________________
No więc na początek powiem, że ten rozdział jest beznadziejny. Bez ładu i składu. Nie wiem czy zakończyć tego bloga. Nie mam weny i pomysłów. Cóż ; c. Piszcie w komentarzach czy mam go dalej prowadzić i UZASADNIJCIE.

Następny wkrótce ^^, a tymczasem zapraszam na: http://the-love-story-nathalie-and-justin.blogspot.com/ . Moje drugie opowiadanie.

Peace & Love ♥

Do następnego! <3

Bieberkowaa ♥





piątek, 22 października 2010

czwartek, 21 października 2010

Hey ;*

No więc chciałam poinformować, że zakładam drugiego bloga. Jutro podam link. Oczywiście z tym nie skończę, ale na tamtym się będę bardziej starała. W ogóle akcja toczy się inaczej i piszę tak jakby lepszym słownictwem. Jutro także dodam bohaterów i prolog. No to Bayy ;*.

Peace & Love ♥.

Bieberkowaa ♥

środa, 20 października 2010

[036] Mam dla was propozycję nie do odrzucenia.

`A w ogóle to ona pamięta? Nie wiem.`

******

Oczami Justina

Ch- Ale w ogóle to gdzie będzie ta impreza?- Spytał Chris patrząc wyłącznie na mnie.
J- Z moich planów wynika, że na plaży, a gdzie miałaby być? Przecież to BAHAMY baranie.- Odpowiedziałem uśmiechając się.
Ch- O fuck!- Powiedział podenerwowany aparacik.
C- Co tym razem?- Spytała przyjaciółka.
Ch- No bo ja jeszcze prezentu nie kupiłem.- Odchrząknął.
J- Teraz o tym gadasz?- Spytałem.
Ch- No co, sklerozę mam.- Wypowiedział.
J- Dobra, coś się wymyśli. Pójdziesz jutro z rana do jakiegoś sklepu i będzie okey.- Odpowiedziałem.
Ch- Dobra.- Dołączył uśmiechnięty.
C- Christian, ale z rana, a nie pięć minut przed.- Powiedziała machając mu przed nosem Caitlin.
Ch- No głupi nie jestem, ale kto wie?- Podrapał się po głowie. On miał chyba trepanację* mózgu jak był mały. Gadaliśmy jeszcze o urodzinach prawie przez cały lot.

******
Dolecieliśmy. Nie no jak tu pięknie- Pomyślałem gdy spojrzałem przez okno.
J- Kochanie wstawaj jesteśmy.- Powiedziałem i złożyłem pocałunek na ustach Nathalie.
N- Taa..Już wstaję.- Odpowiedziała i się przeciągnęła.

Oczami Nathalie

Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam w okno. Widok nieziemski, ale coś mi tu nie świta.
N- Yyy...Skarbie gdzie my jesteśmy?- Spytałam z niewiadomą.
J- Na Bahamach.- Odpowiedział cwaniacko.
N- Kurwa, że co?- Powiedziałam z niedowierzaniem.
J- No na Bahamach.- Powtórzył słowa. Nie mogłam uwierzyć. Jestem na Bahamach? Nie. To tylko sen.
N- Dobra, jak jestem na ‘Bahamach’ to mnie uszczypnij.- Rozkazałam. Uszczypnął mnie.- Aućć.. Jednak to nie sen. Justin coś ty najlepszego zrobił? Po co mi Bahamy? Nudzi ci się?- Zadawałam miliony pytań i ciągnęłam monolog.
J- No więc po to mi Bahamy, żeby odpocząć i już dawno chciałem cię tu zabrać.- Przemówił spokojnie.
N- Oho.. Co to to nie. Wracam- Powiedziałam stanowczo.
J- Ależ nie, bo nigdzie się stąd nie ruszysz.- Zaprzeczył i uniósł brwi. ^^.
N- No ale..- Chciałam coś powiedzieć, ale ‘szanowny’ pan Bieber mi przerwał.
J- Nie ma żadnych ale. Zostajesz i koniec kropka.- Wypowiedział te słowa i już znajdowaliśmy się na lotnisku.
N- Niech ci będzie.- Powiedziałam obojętnie.- Ale dziękuję.- Dodałam pełna radości i go pocałowałam. Nic nie odpowiedział. Rozumiem, że jeździ w trasy, ale że może wszystko? No dobra może trochę przesadzam, ale skąd on bierze na to wszystko kasę? No tak bogaty. Nic już nie rozumiem. Dosłownie NIC. Ciągnął mnie gdzieś, a ja nie zwracałam na to uwagi. Gadałam tylko z Caitlin, a Chris paplał z Justinem. W tym czasie doszliśmy do hotelu. Nad plażą?
N- Kochanie pamiętasz co ci mówiłam ostatnio w hotelu?- Spytałam.
J- Tak.- Odchrząknął krótko.
N- Dobra, to gdzie jest tu najbliższy ‘inny’ hotel? Muszę sobie wynająć pokój.- Wypowiedziałam.
J- Co? Nie.- Krzyknął zdziwiony.
N- No ale ja to serio mówiłam Justin zrozum to.- Odpowiedziałam mu krótko.
J- No ale ja proszę. – Prosił.- Proszę.- Klęknął i dalej gadał.
N- Dobra, ale wstawaj bo ludzie się patrzą jak na dziwolągi.- Już powiedziałam bo nie chciałam robić siary. I poszliśmy do hotelu. Ten hotel był przecudowny. Wielki, pięknie ozdobiony, na tyle miał basen, chociaż w pobliżu plaża. Istny cud. Weszliśmy do hotelu. Ściany bogato zdobione i w ogóle. Tego nie da się opisać.- Too.. Gdzie mamy pokój?- Spytałam i wystawiłam jęzor. ;P.
J- Już zaraz.- Powiedział i po chwili do mnie doszedł. Okazało się, że mamy 218. Windą razem z przyjaciółmi dojechaliśmy na nasze piętro. Oni mieli pokój obok nas. Justin otworzył drzwi i weszliśmy.
N- Ja pierdole. Jak tu pięknie.- Wyjąkałam i zatkało mnie. Okna rozmiaru XXL i do tego widok na plażę.
J- Wiem.- Wypowiedział kładąc się na fotel. Ja jak ja, wskoczyłam na łóżko i zaczęłam skakać.- Skarbie, co ty robisz?- Spytał uśmiechając się.
N- Sprawdzam czy jest miękkie.- Wykrzyczałam skacząc. Ten się zaśmiał. Skakałam chyba z 10 minut, aż się zmęczyłam. Powoli opadłam i poczułam coś na sobie. Nie coś tylko kogoś. Justin.
N- Justin, ty cielaku.- Wypowiedziałam krztusząc się. Nie dość, że jestem zmęczona moją ‘kontrolą’ łóżka to ten zaczyna mnie całować.- Chwila, chwila. Chcesz, abym się udusiła?- Wyjąkałam spod jego ciężaru.
J- Nie.- Powiedział.
N- To łaskawie, zejdź ze mnie.- Odpowiedziałam.- Nie bój się, nie ucieknę ci.
J- No dobra.- Odchrząknął i zszedł ze mnie. Jak ja go kocham. Jest taki opiekuńczy? No coś takiego. Jeszcze te czekoladowe tęczówki i te malinowe usta. On po prostu GRZESZY urodą. Nie wiem tylko jak on chce mnie. Przecież  nie jestem ani ładna, ani mądra itd. Mogłabym wymieniać w nieskończoność.
N- Justin która godzina?- Spytałam. Wyciągnął telefon i spojrzał.
J- 18:58.- Powiedział. Łał tak późno?
N- To ja idę się umyć.- Odchrząkłam.
J- Nie. Nie idziesz. Idziemy na plażę. Potem się umyjesz.- Gadał.
N- Na plażę? Okey. Kocham cię.- Odpowiedziałam, dałam mu soczystego buziaka w policzek i popędziłam się przebrać. Ubrałam się w TO. Ogarnęłam tylko włosy i wyszłam.
J- To teraz ja.- Powiedział i wszedł do łazienki. Ja ubrałam buty.
N- Idę po Christiana i Caitlin spytać się czy idą.- Wzięłam gumę Orbit, tą różową. Haha. I z zapałem pobiegłam do ich pokoju.
Ch- Coś się stało?- Spytał wystraszony braciszek.
N- Mam dla was propozycję nie do odrzucenia.- Głosiłam.
C- Tsaa, a jaką?- Spytała przyjaciółka.
N- No więc idziemy na plażę!- Krzyknęłam z całej siły i do pokoju wparował ubrany Justin.- Idą.- Dodałam do Justina.
Ch- A czy ktoś się nas spytał?- Powiedział.- Ale idziemy.- Dopowiedział i zniknął w toalecie. Po chwili wyszli i wszyscy poszliśmy brechtając. Na plażę doszliśmy szybko. Przecież blisko. Od razu spojrzałam na zachodzące słońce. Wiecie jest wieczór, a tu chyba z 30° stopni. Nie no może z 25°. Seryjnie. Rozłożyłam ręcznik i już po chwili stałam w wodzie chlapiąc się. Nagle poszedł do mnie Christian i zaczął lać pistoletem na wodę. Dzieci. Nie było długo czekać na Justina, bo po dosłownie minucie chlapał mnie. A Caitlin? Wyrwała jakiegoś chłopaka i gada z nim. Nie dziwię się. Ładna jest, nawet bardzo.
N- Wy to innych pomysłów nie macie.- Krzyknęłam.- Chytrusy! Dla mnie to nie ma nie?- Dodałam śmiejąc się. Lecz nagle tu pojawił się pistolet. Czary mary. Haha. Zaczęliśmy się lać jak dzieci. Huj z tym, że patrzeli na nas jak na dauny. Dobra zabawa się liczy. Nie? Chłapaliśmy się i chlapaliśmy. Lecz ja ‘stałam się’ sina i wyszłam. Nic dziwnego. Chłopacy się dalej bawili, a ja poszłam do Caitlin.
N- Cześć!- Powiedziałam na wstępie.- Jestem Nathalie, a ty..?- Spytałam blondyna o niebieskich oczach. Był szczupły i wysoki. I jeszcze opalony.
D- Jestem David. Miło cię poznać.-Odpowiedział spoglądając na mnie.
N- Mi także.- Odchrząkłam. Widziałam Justina jak co chwilę się patrzał. Nie no ten to jest zazdrośnik. Przecież to jest ‘facet’ Cait. W sensie, że na pewno jej się podoba, bo ma iskierki w oczach. A w ogóle ja wolę Justina. Jedynego i niepowtarzalnego.
D- A, Caitlin słuchaj ja muszę spadać. Podasz mi swój numer? Odezwę się.- Wypowiedział niepewnie. Był nieśmiały, jak na moje oko.
C- Jasne, Nel masz długopis?- Spytała się mnie.
N- Pewnie się znajdzie.- Odpowiedziałam szperając w torbie.- Jest!- Krzyknęłam lekko. Podałam przyjaciółce, a ona spisała mu na kartce.
C- Proszę!- Powiedziała i podała kartkę.- Do zobaczenia.- Krzyknęła i się uśmiechnęła.
D- Do zobaczenia. Pa Nathalie!- Wykrzyczał nam oddalając się.
N- Pa!- Odpowiedziałam.- Brawo Caitlin, niezłe ciacho se wyrwałaś.- Dodałam po krótko.
C- On jest niesamowity. Te oczy..- I ciągnęła monolog. Dowiedziałam się o nim dużo rzeczy. Nie chce mi się wymieniać. Chwilę po tym wrócili chłopacy.
Ch- Ziiimno.- Jęczał Christian.
C- Nie trzeba było tyle siedzieć w wodzie.- Powiedziała mu Cait.
J- Kochanie, przytul mnie.- Wypowiedział Justin i po chwili poczułam jego zimne ciało.
N- Chodźcie bo tu zamarzniecie. – Powiedziałam o zaczęliśmy się zbierać. Po 10 minutach wszyscy byli gotowi. Na komórce zagościła godzina 20:30. Szybkim krokiem pomaszerowaliśmy do pokoju, a raczej hotelu. Gdy doszliśmy padnęłam zmęczona na łóżku.- Pierwsza idę się umyć.- Wyjąkałam i polazłam. Wróciłam odziana w piżamę.- Idziesz?- Spytałam Justina spoglądającego w ekran telewizora.
J- A już.- Odpowiedział i poszedł. Teraz to ja leżałam na kanapie i gapiłam się w ekran. Zaczęłam skakać i wrzeszczeć- śpiewać, bo leciała jakaś szybka piosenka. Nagle do pokoju wparował Usher? OMB (Oh My Bieber)- Pomyślałam, ale siara.
U- Jejj, co tu się dzieje.- Powiedział zdziwiony.
N- Po za tym, że wrzeszczę i tańczę taniec połamańców to nic.- Odchrząkłam uśmiechnięta. On się zaśmiał.
U- Nie no było super. Serio. Gdzie Justin?- Zapytał.
N- Myje się.- Odpowiedziałam krótko.
U- Aha. Dobra. Powiedz, żeby jutro przyszedł do mnie.- Powiedział.
N- To powiedz mi.- Dodałam.
U- Nie, nie. Nie mogę.- Jezu, coś mi tu śmierdzi tylko co? Nie wiem. Ktoś coś knuje, albo jestem głupia. Dobra nie wtrącam się w to.
N- Okey. Pa.- Powiedziałam i usiadłam na kanapę. Siedziałam i oglądałam. 5 minut później przyszedł Justin.
J- Kto tu był?- Spytał.
N- Usher.- Powiedziałam.
J- Chciał coś?- Zapytał i uniósł brwi.
N- Coś od ciebie, ale nie chciał mi powiedzieć.- Odpowiedziałam i zrobiłam minę focha.
J- Ahaa..- Ciągnął myśląc.
N- Justinku, a powiesz mi co to jest?- Spytałam robiąc minę szczeniaczka.
J- Nie mogę.- Odpowiedział cwaniacko.
N- Nie to nie prosić nie będę.- Odchrząkłam niby obrażona i włączyłam swojego laptopa.
J- Kochanie nie obrażaj się.- Powiedział. Znaczy ja się obraziłam, ale nie na serio. Siedziałam udając obrażoną i sprawdzałam naszą klasę. Jak ja dawno na niej nie byłam.- No proszę..- Błagał cały czas. A ja nic. Sprawdziłam skrzynkę i miliony wiadomości itp. Siedziałam z pół godziny, słuchając jęczeń chłopaka. Chyba pierwszy raz nie uległam. Potem wyłączyłam komputer i zasiadłam przed TV. Siedziałam obok Justina. Cały czas tylko ‘proszę’ i ‘proszę’. Nie no. Oglądałam, oglądałam i coś zasłoniło mi ekran. Justin. Nic się nie odezwałam. Ten podszedł do mnie i mnie zaczął całować.
J- I co wybaczasz mi?- Spytał z uśmiechem.
N- No w końcu. Trzeba było tak od razu głuptasie.- Odpowiedziałam i go poczochrałam po czuprynie.- To co robimy?- Spytałam.
J- Hmmm.. Niech pomyślę.- Gadał. Nie no on jak coś wymyśli to minie godzina. Ja tam wzięłam pierwszą lepszą poduszkę i zaczęłam go bić. Jak trzepnęłam to prawie spadł z łóżka.- O nie. Jeszcze się policzymy.- Dodał i wziął poduszkę. Zaczął mnie ganiać, a ja łachałam się jak nienormalna. Biliśmy się chyba z 15 minut, dopóki nie zaczął mnie łaskotać.  Darłam się jak normalnie opętana i nagle.. I nagle do pokoju wparował Christian.
Ch- Kurwa, wy się tu gwałcicie czy co?- Spytał i wystawił szczerby.
N- Chri..st..tian..P..om..ó..ż!- Krzyczałam.
Ch- Uwaga wkraczam do akcji!- Wydarł się i zaczął gilgotać Justina. Ja zsapana wstałam i mu pomogłam.
N- Dzięki możesz już iść.- Odpowiedziałam przyjacielowi.
Ch- Ale ja jeszcze mam sprawę do Justina.- Dodał.
N- Zajebiście. Co was wszystkich na te ‘sprawy’ wzięło.- Odchrząkłam.- Jak musisz mu coś powiedzieć to przestańmy go łaskotać, bo zaraz umrze.- Gadałam. Justin zaśmiany do bólu wstał i wyszedł ‘gdzieś’ z Chrisem. No tak wszyscy o czymś widzą tylko nie ja. Postanowiłam na niego nie czekać tylko położyłam się do łóżka i daj oglądałam telewizję. Wrócił po 15 minutach. Dla mnie to DŁUGO.
N- No co aparacik chciał od ciebie?- Zapytałam ciekawa.
J- Już nic.- Odrzekł. Jak zwykle niczego nie mogę wiedzieć.
N- Justin czemu o niczym nie możesz mi powiedzieć?- Powiedziałam podenerwowana.
J- Zobaczysz w swoim czasie.- Odchrząknął. Wtf**?- Dobra idziemy spać? Późno już.
N- Dobra.- Odpowiedziałam obojętnie i się położyliśmy. Justin mnie objął z tyłu i zasnęłam.
______________________________________

Hello! Tu Bieberkowaa ♥

Obiecany rozdział. Nie chciałam pisać dłuższego, bo urodziny opiszę w NN. Nie obraźcie się ;P.

A więc teraz znaczenia:

Trepanacja mózgu- To znaczy, że komuś wyjmowali/wycięli mózg. Haha.

Wtf?- O co kurwa chodzi? Co jest do cholery? ^^

Następny: 24.10.2010. Trochę późno ale jestem niemiłosiernie chora i WYJĄTKOWO dodaję ten rozdział. ;D

No to do następnego! <3 I ♥ JB.


sobota, 16 października 2010

[035] Też cię kocham!

` J- Już idę księżniczko.- Odchrząknął i się położyliśmy. Usnęłam w miarę szybko.`

******
Wstałam o 10:37. Justina jak zwykle nie było. Zatłukę go jak mam tak sama siedzieć na jego trasie. Seryjnie.  Albo i nie, nie wiem. Podeszłam do blatu i znalazłam karteczkę:

`Cześć kochanie. Nie chciałem cię budzić. Jestem u Christiana i Caitlin.` 

Ubrałam się w TO i postanowiłam coś zjeść. Mam nadzieję, że zdążę na śniadanie. Obyy.. Ubrałam szybko buty i windą zjechałam na dół. Poszłam do kawiarenki i zamówiłam sobie jajecznicę. Haha. Po zjedzonym posiłku, zaszłam do pokoju Caitlin i Christiana. Panował tam straaaaszny burdel.
N- Kurwa!- Krzyknęłam potykając się o jakieś gówno.- Posprzątajcie tu, bo się zabić możne.  Zastałam tam także mojego księcia.- Yyy..Czy mnie coś ominęło?- Zapytałam, bo o czymś zawzięcie gadali. Cisza. Podeszłam bliżej.- Halo, ja też tu jestem.- Machałam im rękoma przed gałami.
J- A, cześć skarbie.- Odpowiedział Justin.
N- Yyy.. Czy mnie coś ominęło?- Powtórzyłam pytanie.
Ch- Nie nic.- Odparł Chris.
N- Jasne, jasne, dajmy, że wierzę. A więc macie zamiar tu siedzieć?- Spytałam po raz kolejny.
J- Nie wiemy.- Odchrząknął.
N- No to mam plan. Haha. Caitlin idziesz ze mną do centrum?- Szczerze miałam plan, ale chyba dla chłopaków nie do wykonania. Ale przecież muszą coś robić no nie?
C- Jasne, tylko się przebiorę.- Powiedziała i zniknęła.
Ch i J- A my?- Spytali równocześnie.
N- Wy posprzątacie ten syf.- Odpowiedziałam i wystawiłam jęzor ;P.
Ch- Co? Nieeee..- Ciągnął Christian.
N- Nie nie tylko tak. Jak wrócimy ma tu być CZYSTO.- Odchrząkłam i akurat wyszła Caitlin. Wzięłyśmy rzeczy i poszłyśmy. Mam nadzieję, że dadzą radę. Haha. Pewnie jak wrócimy Justina nie będzie, bo koncert. Właśnie, muszę sobie coś kupić. Tylko co?

******
Stoimy pod centrum handlowym. Jest ogromne.
N- No to gdzie najpierw lecimy?- Spytałam Caitlin.
C- Po kolei!-  Krzyknęła z radości. Komicznie to wyglądało. Haha.
N- Dobra.- Odpowiedziałam i zaczęłyśmy człapać po sklepach. Nie zliczę ile ich było. Mnóstwo.

******
N- Caitlin nie dam już rady.- Powiedziałam po chyba 5-godzinnych zakupach.
C- Dobra, chodź już tylko ostatni sklep. Proszę.- Błagała.
N- Okey.- Odchrząkłam krótko. A co do ubrań? Kupiłam sobie ich trochę i natrafiłam na świetną sukienkę na koncert. Gdy weszłyśmy oczy Cait świeciły się jak pięciozłotówki. Przyznam ten sklep był duży, chyba największy. Znalazłam w nim parę ładnych ciuchów i je kupiłam. Oczywiście nie wszystkie. Po tych zakupach zmęczone poszłyśmy do McDonaldu. Wzięłam sobie tradycyjny zestaw Happy Meal. Caitlin tak samo. ^^. Po skończonym posiłku postanowiłyśmy wracać bo dochodziła 17:30, a o 19:30 koncert. Zadzwoniłyśmy po taksówkę i po 15 minutach byłyśmy na miejscu. Weszłam do naszego pokoju i Justina nie było. Mówiłam. Pewnie próby i próby. Nie no ja bym tak nie chciała. Wyjęłam kupione ubrania na koncert i w mgnieniu oka poszłam do łazienki.  Przebrałam się w TO. Spojrzałam się w lustro. Ujdzie. Ubrałam buty i już była 18:58. To pójdę po Caitlin i Chrisa. Wyszłam z pokoju i go zamknęłam. Szybkim krokiem zapukałam do drzwi i otworzyła mi przyjaciółka.
N- Jejj.. Jak ty ślicznie wyglądasz.- Powiedziałam z wrażenia. Naprawdę wyglądała bosko. Miała na sobie niebieską sukienkę do kolan, granatowe szpilki i polokowane włosy.
C- Dzięki. A ty? Ty wyglądasz tak samo. Haha. - Powiedziała i jej nie zrozumiałam tak samo? Może jak ona. Zresztą.
N- Ok. idziemy, a gdzie jest aparacik?- Spytałam i wystawiłam jęzor ;P. Jakoś za często to robię. Hehe.
C- On pojechał już z Justinem.- Odpowiedziała i wzięła torebkę. Oho. Wszędzie razem łażą. A i zapomniałam spojrzeć czy czysto. Porozglądałam się na wszystkie strony. CZYSTO.
N- Widzę, że się spisali. Posprzątali.- Odchrząkłam.- Dobra idziemy, bo się spóźnimy.
C- Noo...- Powiedziała krótko i wyszłyśmy. Wcześniej podjechała po nas limuzyna, więc teraz łatwo będzie się dostać. Uff..

******
Stoimy właśnie przed tym wejściem i moja mina jest nie do opisania. ;O. Łał. Że on ma tyle fanów. Ale przecież to LA. Podeszłyśmy do ochroniarzy i nas wpuścili. Szybko poszło. Poczłapałyśmy za kulisy. Dochodziła 19:20. Podeszłam szybkim krokiem do Justina i go pocałowałam. Najpierw delikatnie, ale potem bardziej namiętnie.
J- Jej, kochanie, jak ślicznie wyglądasz.- Powiedział z wrażenia.
C- Mówiłam!- Krzyknęła Caitlin z tyłu. Zarumieniłam się chyba pierwszy raz.
N- Dziękuję, ale ty ładniej. A teraz idź bo cię wołają.- Odpowiedziałam i wskazałam Justinowi Scootera.
J- Chwila, tylko, że zaśpiewasz ze mną dzisiaj Overboard?- Spytał. O nie. Co to to nie.
N- Ale ja nie umiem śpiewać.- Krzyknęłam widząc oddalającą się sylwetkę.
J- Też cię kocham!- Wykrzyczał na całe LA i polazł w huj. Podeszłam do przyjaciół.
N- Widzę, że wyszło wam to całe sprzątanie braciszku.- Powiedziałam i poklepałam Chrisa po plecach. Mówiłam, że go uważam jak brata. Jest o wiele lepszy od Patryka. Ale Dominik nie jest zły. A i się okazało, że będzie jechał na studia gdzieś tam. Fajnie.
Ch- Jak widać ‘siostrzyczko’.- Odchrząknął i wystawił swój aparat. Jak zaakcentował to siostrzyczko. Haha.
DJ- Za chwilę wystąpi przed wami gwiazda muzyki R&B Justin Bieber.- Usłyszałam to i za chwilę piski fanek. I tak po chwili wydobył się ten anielski głos. Wsłuchałam się. Pierwsze było Baby, potem Love me, Never say Never, One time, Eenie Meenie, Runway Love, Down to Earth, Rich Girl, Bigger, Favorite Girl, That Should Be Me U Smile i One Less Lonely Girl. Zaprosił jakąś fankę, a we mnie zazdrość już kipiała. Jak czajnik. Ładna była, może ładniejsza ode mnie. Dobrze, że wszystko skończyło się dobrze. Potem coś paplał i zaczęło lecieć Never Let You Go. Moja ulubiona. Zaczęłam słuchać i przyszedł Usher i popchał mnie na scenę. Weszłam zdziwiona bo o co kaman? Nie wiem. Justin do mnie podszedł i śpiewał. Spojrzał mi w oczy, ale ja utonęłam w jego tęczówkach. Normalnie utopiłam się. Dostałam się już do nieba. Niestety po chwili ciągnął mnie za rękę i podeszliśmy bliżej końca sceny. Trzymał mnie za rękę i coś wymachiwał. Ja w niebie więc bezczynna. Cały czas robiłam to co mi kazał. Jeszcze potem tańczyliśmy i KONIEC piosenki. O nie. Nieeee! Kurwa, czemu w takich momentach muszą przerywać. Ja pierdole! Klnęłam w myślach. Po skończonej piosence miałam zamiar schodzić, gdy jeden z tancerzy podał mi mikrofon. Teraz zaczęło grać Overboard. Zabiję go. Justina. Mówię to już po raz drugi, a wiem że tego nie zrobię. Zaczęłam śpiewać. Justin podchodził i odchodził. Wiecie, że trema mnie nie zżerała? Cud. Gdy skończyłam śpiewać swoją zwrotkę leciał refren, i Justin znowu do mnie podszedł. Utonęłam. Znowu. Uhh.. No i co mam zrobić? Śpiewaliśmy, śpiewaliśmy i the end. Ale koniec to przeszedł sam siebie. Mój chłopak podszedł do mnie  i zaczął całować. Choć był to krótki pocałunek, to taki, taki namiętny. Umm..
N- Wariat.- Powiedziałam po cichu do ucha Justinowi i się ukłoniliśmy. Oklasków było więcej, jak za czasów Justina, który śpiewa. Haha.  Szybko zeszłam ze sceny, a Justin zaśpiewał ostatnią piosenkę Up. Gdy skończył zszedł ze sceny. Podszedł do mnie i znowu mnie pocałował. Kurwa... Co ja maskotka?
N- Justin, przestań.- Wyjąkałam.
J- Skarbie, obraziłaś się?-  Spytał.
N- Nie tylko wystarczy, nie jestem maskotką.- Powiedziałam i się uśmiechnęłam.- A teraz znowu IDŹ, bo musisz rozdać autografy.
J- No już, ale czekaj.- Odchrząknął i polazł. Po pół godziny wrócił.
N- Dobra widzę, że wróciłeś. Jedziemy do hotelu?- Spytałam.
J- Noo tak. Caitlin i Chris chodźcie, chyba, że chcecie wracać na piechotę.- Powiedział będąc zdyszany. Te jego fanki zabiją mi go. W mgnieniu oka zmyliśmy się i po chwili siedzieliśmy w limuzynie. Wtuliłam się w tors Justina i ruszyliśmy. Przez całą drogę była cisza z wyjątkiem Justina, który co chwilę mi coś szeptał do ucha. Innego zajęcia nie ma?

******
Ja pierdole ile można stać w korkach? Siedzę w pokoju i myślę. Justin w łazience się kąpie od 20 minut? To ja się bardziej streszczam. Ale cóż. W końcu wyszedł. Na wieki wieków AMEN.
N- To teraz moja kolej.- Powiedziałam i poszłam do łazienki. Wykąpałam się, umyłam włosy i ubrałam piżamę. Gdy wyszłam Justin leżał i pisał coś na laptopie. Nie o uzależnił się.
N- Kochanie co robisz?- Zapytał podnosząc brwi. ^^.
J- Nic.- Odchrząknął i zamknął laptopa. Nie no jeśli coś knuje, to ostro pożałuje.- Chodź idziemy spać.- Dodał.
N- Okey. A kiedy wylatujemy?- Odpowiedziałam.
J- Jutro po południu.- Wypowiedział.
N- Dobra.- Skończyłam naszą rozmowę i się położyłam. Wtuliłam się w chłopaka i poczułam straszne ciepło. Pogładziłam jego włosy i spojrzałam mu w oczy, chociaż było ciemno. A chociaż było ciemno to i tak mu się świeciły. Chciałam z nim zostać do końca mojego życia. Myślałam cały czas jak to będzie, lecz Morfeusz zabrał mnie do krainy snów.

******
Przebudziłam się rano o 9:12. Justin smacznie spał, więc poszłam się ubrać już na lot. Wzięłam szybki prysznic i założyłam TO. Gdy wychodziłam ten dalej chrapał w swoje. No i dobrze. Zmęczony jest. Nie wiedziałam co robić, więc włączyłam laptopa. Weszłam na TT, a tam już miliony wiadomości. Cóż, wytrzymam to jakoś. Posiedziałam nic nie robiąc, może z godzinę, bo Justin wstał.
J- Kochanie, ty już nie śpisz?- Spytał zaspany.
N- Nie.- Odchrząkłam krótko.
J- Która godzina?- Padło kolejne pytanie.
N- Już zobaczę. Jest dokładnie 10:47.- Powiedziałam.
J- Aha. To ja już wstaję.- Odpowiedział i poszedł do łazienki. Ja tymczasem się zastanawiałam co wczoraj robił na swoim komputerze. Hmmm.. Pomyślmy. Nie wiem. A się dowiem. Tylko jak? Właśnie w ten sposób były wykorzystywane myśli. Po 10 minutach wyszedł mój chłopak. Miał na sobie żółtą koszulkę z napisem `MUSIC IS MY` czy coś takiego (w tej nowej piosence jest linka na dole ;D) i czarne rurki. Do tego nieśmiertelnik i git. Haha. Jeszcze jak wyszedł to zarzucił swoimi włosami. Umm..
N- Jak ty to seksownie robisz. Haha.- Powiedziałam w śmiechu.
J- No wiem. To muszę być ja. Haha.- Odpowiedział ruszył brwiami ^^ i zaczął się śmiać.
N- To co robimy? Na śniadanie już nie zdążymy, a jestem głodna.- Odchrząkłam.
J- Idziemy do McDonaldu!- Krzyknął. Ja już tam byłam, ale zrobię to dla niego.
N- Okey. Zakładaj buty i idziemy.- Odchrząkłam i w tym czasie też zaczęłam zakładać szpilki. Po chwili staliśmy na dworze idąc do McDonaldu. Justin przy okazji założył swoje czarne Wayfarery. Miał też napad fanek, ale szybko się uwinął. Doszliśmy do McDonaldu po 10 minutach. Ja wzięłam sobie frytki i Colę, a Justin to samo.
N- Eyy..- Powiedziałam gdy złożył zamówienie.
J- No co?- Spytał. W miarę szybko odebraliśmy zamówienie i podeszliśmy do stolika.- Smacznego.- Dołączył.
N- Huj ci do tego. Żart. Smacznego Justin.- Odpowiedziałam i zaczęłam pochłaniać swoją porcję. Gdy skończyliśmy poszliśmy już do hotelu, bo o 13:30 mamy lot, a jest 12:13. A o 13 wyjeżdżamy.

******
Siedzimy w hotelu, i się pakujemy. Znaczy ja to tylko kosmetyki, bo ubrania zostawiłam w torbie. Jeszcze laptopa, komórkę i już. Ale Justin, to chyba cały pokój ma zapełniony.
N- Skarbie pomóc ci?- Spytałam widząc go zmieszanego.
J- Jakbyś mogła.- Odchrząknął i zaczęliśmy sprzątać jego rzeczy. Skończyliśmy o 12:56.- Dziękuję.- Powiedział i zaczął mnie całować. Nie no jemu to się nie obejdzie.
N- Justin, skończ, bo idziemy.- Wysepleniłam widząc 13:01. Szybko skończył i wywlekliśmy dupy z pokoju. Szybko doszliśmy do limuzyny i odjechaliśmy. Tam siedzieli już Caitlin i aparacik i się uśmiechali. Justin razem z nimi.
N- Kurwa, co was na uśmieszki wzięło?- Spytałam.
Ch- Nic.- Powiedział chytrze Chris. Tego to ja mogę zabić.
N- Dobra powiedzmy, że wierzę, ale jeżeli to coś głupiego lub w tym stylu to zabiję wszystkich nie patrząc kim jest.- Odpowiedziałam i wystawiłam jęzor. ;P. Szybko dojechaliśmy na lotnisko i odbyliśmy odprawę. Wsiedliśmy do samolotu i ruszyliśmy, lecz ja jak zwykle zasnęłam. Czemu zawsze ja?

Oczami Justina

J- Dobra Nathalie zasnęła.- Powiedziałem do przyjaciół.- To lecimy na Bahamy. Tak? Bo dzisiaj 5 sierpnia a jutro 6 tak?- Spytałem dodając.
Ch- Jupiii..Lecimy na Bahamy..Weee..- Krzyczał Christian.
C- Uspokój się baranie, bo zaraz nic z tego nie wyjdzie i ona się obudzi. No jak widać lecimy. Tylko Justin mam nadzieję, że zdążysz to przygotować?- Spytała.
J- Jasne, że zdążę.- Odpowiedziałem i dalej gadaliśmy. Mam nadzieję, że wszystko wypali. Nie chcę, żeby była smutna. A w ogóle to ona pamięta? Nie wiem.
_____________________________________
Heyy, tu Bieberkowaa ♥!

Cdn. Będzie jeszcze  o locie itd.

Rozdział może być, ale ważne że jest dłuższy. Dziękuję za komentarze ;*.

Następny: 20.10.2010. i jak pojawi się więcej niż 10 komentarzy. Jestem zUaa. Nie nie jestem tylko chcę zobaczyć czy was stać. ;P.

A tu piosenka: http://www.youtube.com/watch?v=HcjTq9QaWJ8. Podoba mi się, bo Justin się stara. Bynajmniej dla mnie. Nie wiem czemu inni go krytykują. Mam dla nich powiedzenie `NIE OCENIAJ KSIĄŻKI PO OKŁADCE`. No to tyle. I ♥ JB!

Do następnego! ;***

wtorek, 12 października 2010

[034] Haha. Zazdrośnik!

`Nie dane mi było pogadanie z moim chłopakiem bo zasnęłam. Tak po prostu.`

******
Obudziłam się sama. Cud. Ledwo co się podniosłam i znów upadłam na siedzenie. Haha. Ze mnie to jest leń.
N- Justin ile jeszcze?- Zapytałam z nadzieją, że za chwilę.
J- Jeszcze koło godziny.- Odpowiedział i pocałował mnie w włosy. Ale że co? Godzina?
N- Aż tak długo?- Odchrząkłam.
J- Szybko minie, zobaczysz.- Powiedział i mnie przytulił. Jak mi dobrze. Haha. I tak w jego objęciach minęła godzina. Gadaliśmy o czymś z Caitlin i Chrisem i było tylko pianie. Jeszcze jak Christian dostał napadu szału to był ubaw. Nie wiedziałam, że może mnie w życiu spotkać aż takie szczęście. Jestem z najlepszym chłopakiem, o którym marzą miliony dziewczyn i w dodatku z najlepszymi przyjaciółmi.

******
Właśnie stoimy pod kolejnym hotelem tym razem w LA. I znowu mamy razem pokój. Myślę, że tak będzie cały czas. Znając Justina. Na pewno. Ciekawe ile tu zostaniemy.
N- Justin gdzie mamy pokój?- Spytałam.
J- 358. Ale poczekaj ja już idę.- Odchrząknął coś robiąc przy recepcji.
N- Okey.- Powiedziałam krótko i się rozglądałam dookoła. Po chwili doszedł Justin. Gdy weszliśmy SAMI do windy zaczął mnie całować. Po skończonym całunku oddychaliśmy nierównomiernie.
N- Nienasycone dziecko. Yyy..Justin czemu nie jedziemy do góry?- Wypaliłam i zapytałam bo naprawdę nie jechaliśmy.
J- Aj..Sorki zapomniałem wcisnąć guziki.- Odpowiedział.
N- Moim zdaniem chyba się zaraziłeś ode mnie sklerozą. Haha.- Powiedziałam i zaczęłam się śmiać.- Justinku..- Ciągnęłam i zrobiłam maślane oczka. Haha. ;P.
J- Tak?- Zapytał.
N- No bo wiesz, jest dopiero 16:37. Pójdziemy na plażę?- Odpowiedziałam i żeby go przekonać zaczęłam go całować. Skończyłam gdy winda się zatrzymała, a raczej nie. Skończyłam gdy drzwi się otworzyły i stanęła w nich mama Bieebsa. Od razu spaliłam buraka.
MJ- No już papużki wychodźcie, bo muszę jechać do recepcji.- Powiedziała z uśmiechem. Ja nadal miałam rumieńce. W pośpiechu pociągnęłam Justina za rękę i wyszliśmy.
N- No to jak pójdziemy?- Powiedziałam już normalnie.
J- Dla ciebie wszystko kochanie.- Odchrząknął. Przekonałam go! Oł jee, ahaa..
N- Dobra nie słodź już tak tylko chodź się przebrać.- Wyjęczałam i poleciałam z zapałem do pokoju.

******
Siedzę w łazience i się ubieram w TO. Powiem, że mamy piękny widok na LA. Kocham go! Oczywiście Justina. Gdy wyszłam mój boy już był ubrany. Normalka.
N- Justin wiesz, że jak pojedziemy następnym razem ‘gdzieś’ to ja sobie wynajmuje gdzie indziej pokój.- Powiedziałam chytrze.
J- Co? Czemu?- Zapytał.
N- No bo nie będę się narzucać na koszty.- Odpaliłam.
J- Ale...- Chciał coś powiedzieć.
N- Nie ma żadnych ale.- Powiedziałam.- Chodź idziemy.- Dopowiedziałam i poleźliśmy na plażę.

******
Doszliśmy. W końcu. Leźliśmy z jakieś 3 kilometry? Ale warto było. Było bardzo ładnie. Piękny zachód słońca na tle morza, czy tam oceanu.  Pobiegłam szybko zająć jakieś wolne miejsce, bo było dużo ludzi, ale o tej porze? W Atlancie tak nie ma. Ale to nie Atlanta tylko Los Angeles. No właśnie, więc co tu porównywać. Po chwili Justin dobiegł do mnie, bo zaatakowały go ‘napalone’ fanki. Haha.. Nie chciało mi się kąpać, więc lampiłam się w krajobraz, ale gdzie Justin? Nie!
N- Justin! Puść! Justin! Proszę!- Krzyczałam na całą plażę waląc w plecy chłopaka na darmo. Domyślacie się chyba czemu? Wziął mnie na ręce i ma zamiar wrzucić mnie do zimnej wody. I chlap!  Jednak wrzucił- Pomyślałam pod wodą. Szybko się wynurzyłam i pobiegłam na ręcznik. Justin chwilę popływał. Chwilę. Podszedł do mnie jakiś ładny chłopak. Na serio ładny. Ale i tak Justin jest wyjątkowy. Zaczęłam z nim gadać.
Chaz- Hey, jak masz na imię?- Zapytał i przykucnął przy mnie.
N- Cześć, Nathalie, a ty?- Odpowiedziałam.
Chaz- Chaz, śliczne imię, co ty tu tak sama robisz?- Po raz kolejny padło pytanie.
J- Ona nie jest sama.- Powiedział Justin za jego plecami, przez zęby. Nawet nie zauważyłam. Był taki zazdrosny? Haha. Haha.
Chaz- Ahaa.. To lepiej jej nie zostawiaj, bo taki diament może ci ktoś ukraść.- Odchrząknął patrząc na Justina. Będę miała ubaw. Haha. Justin zazdrosny.
J- Nie używaj za dużo słów, bo to na pewno nie będziesz ty!- Tak jakby lekko wykrzyczał, sorki wysyczał. Spojrzałam na reakcję Chaza. Spojrzał mi w oczy i pocałował? O kurwa. Nie. Oderwałam się szybko.
N- Kurwa, Chaz co ty sobie myślisz? Możesz mieć każdą? To się gorzko mylisz.- Powiedziałam wściekła.
J- Spierdalaj stąd, bo zaraz jak w tą krzywą mordę oberwiesz to zobaczysz.- Krzyknął Justin.
Chaz- Ale się boję.- Powiedział kpiąco. Justin chyba stracił nerwy. Podszedł zwyczajnie i strzelił z pięści w ryja. Zabawny widok. Chaz od razu uciekł, trzymając się za swoją brudną twarz, i chyba lekko płacząc?. Haha. Mięczak.
N- Haha. Zazdrośnik!- Krzyknęłam do Justina.
J- A co nie mogę?- Odpowiedział i się wyszczerbił.
N- Możesz ,możesz mój zazdrośniku.- Powiedziałam i zaczęłam go całować. Od razu zebrali się paparazzi nie wiadomo skąd. Szybko skończyłam.- Kurwa, pary nie widzieliście? Spierdalać.- Odchrząkłam i dalej całowałam. Poleźli gdzieś w huj. Kij im w oko. I tak po 5 minutach skończyłam.
J- A to za co?- Spytał podekscytowany.
N- Za wszystko.- Powiedziałam radośnie.- Chodź zbieramy się. Idziemy na kolację bo przegapimy i będziemy żreć orzeszki. Haha.- Dokończyłam i zaczęłam się ubierać. Justin zrobił swój trick. Jezu. Jak on to seksownie robi. I znowu słodzenie. Nie powstrzymam się. W pośpiechu ubrałam się i razem z Justinem złożyliśmy się i poczłapaliśmy do hotelu.

******
Siedzimy na kolacji i wpierdalamy spaghetti. Haha. Justin je jak świnia. Serio serio.  Pochłania swoją porcję jak nie wiem co.
N- Justin, czy ciebie z buszu wypuścili?- Zapytałam z wyszczerzonymi zębami. Nic nie odpowiedział.- To znaczy tak.- Odchrząkłam krótko i zaczęłam dalej jeść moją porcję. Gdy skończyłam Justin na mnie czekał.
J- Już?- Spytał.
N- Trzeba było jeść wolniej, a nie jak już nie powiem co, ale nie powiem jak ŚWINIA. Haha.- Powiedziałam.
J- Osz ty!- Krzyknął i zaczął mnie ganiać. Pewnie wyglądaliśmy jak debile, bo kto by się ganiał po restauracji i zwalił 5 szklanek czy tam kieliszków naraz? Uciekłam do pokoju. Cudem pierwsza wbiegłam do windy i pojechałam na górę. Nie wiem co się stało, ale nie było na górze Justina. Doszłam szybkim krokiem do drzwi i włożyłam kartę. Coś mi się nie zgadzało. Chwyciłam za klamkę. Drzwi były otwarte, i nikogo nie było. CHYBA. Weszłam do środka, a zza drzwi w środku złapał mnie Justin. Mówiłam chyba. No właśnie. Zaczął mnie gilgotać, a ja piałam w niebogłosy.
N- Ju..Haha..stin..Haha...Przes....tań!- Krzyczałam.  Na nic.- Justin!- Zdołałam wykrzyczeć jedno słowo.
J- Masz nauczkę. Przeproś.-Powiedział i poruszył brwiami ^^.
N- Co? Za...Haha..co?- Wychichotałam.
J- Za to co powiedziałaś w restauracji.- Odpowiedział chytrze.
N- No...Haha...Ale...to..Haha..prawda.- Wypiałam ;P.
J- Przeproś, bo nie przestanę.- Gadał.
N- Przepraszam!- Wykrzyczałam na jednym tchu. Potem gdy mnie puścił podniosłam się do pozycji siedzącej. – Idę się wykąpać.- Powiedziałam krótko.
J- Okey. Czekam.- Wyjąkał. Na co czeka? Na zbawienie. Aha. Ok. To raczej się nie doczeka. Weszłam do łazienki i się szybko wykąpałam. Ubrałam się w piżamę i wyszłam. Justin siedział zamyślony.
N- Już jestem.- Powiedziałam.
J- Yhy..- Wyseplenił cicho.
N- Nudziłeś się beze mnie?- Zapytałam.
J- Yhy...- Znowu to samo.
N- Mogę iść na randkę z Chazem?- Spytałam podchwytliwie.
J- Co? Nie.- Powiedział normalnie.
N- W końcu się ocknąłeś.- Odchrząkłam.- Idziesz się kąpać?- Zapytałam.
J- Zaraz, najpierw to.- Powiedział i zaczął mnie całować. Nie. Co to to nie. Za dużo tego miziania.
N- Justin. Przestań. Nie wystarczy ci, że tu jestem?- Wysepleniłam.
J- Wystarczy, ale...- Mówił.
N- Widzisz wystarczy, a teraz sioo bo muszę wyjąć kochane żelusie.- Jak ja ich dawno nie jadłam.
J- Bardziej kochane ode mnie?- Spytał, jak jakiś pięciolatek.
N- Tak wiesz? Zapierdalaj się myć, bo nie wytrzymam z twoimi pytaniami.- Gadałam w poszukiwaniu żelków.
J- Już, już idę.- Powiedział i się zmył do TOI TOI. Siedzi już tam 10 minut, a ja nadal szukam żelków. Gdzie one są?
N- Kurwa!!!!- Wydarłam się na cały hotel. Z toalety wybiegł przerażony Justin, już się nawet ubrał. Haha. Jak się martwi.
J- Coś się stało?- Zapytał i podrapał się po swojej mokrej czuprynie.
N- Nie ma moich żelków. Jutro idziesz ze mną kupić roczny zapas.- Powiedziałam stanowczo.
J- Noo.. Ok.- Odchrząknął zmieszany. Ja żartowałam, że roczny, ale tygodniowy na pewno. Bez odwrotu.
N- A  kiedy ty w ogóle masz tu koncert?- Spytałam zaciekawiona.
J- Jutro o 19:30.- Dlaczego on koncerty musi mieć zawsze wieczorem?
N- Dobra. Chodź spać.- Odchrząkłam.
J- Jeszcze wejdę na TT.- Powiedział. No właśnie ja też. Weszłam i akurat Justin  dodał wpis:

` W LA z najwspanialszą dziewczyną na świecie. I ♥ You.`

Tak brzmiała jego treść. Łał. Ja zatem odpisałam:

` Naprawdę najwspanialszą? Love ♥ and Kiss ♥`

I tak po chwili dostałam odpowiedź:

`A co nie? Jesteś wyjątkowa i tak ma zostać. ♥ U.`

Słodki jest:

`No może, ale to twoje zdanie.  Zazdrośnik. ;P. Xoxo.`

No tak jesteśmy z 3 metry od siebie, a piszemy na TT. Haha.

` Może i zazdrośnik, ale TWÓJ. ♥`

Dobra, dobra, wróć do rzeczywistości.

`No mój, mój i tylko mój. Nie gniewajcie się jakby co. To do fanek ;). Justin chcesz Kissa? <3`

Odpisał tylko:

`To podejdź. ^^. Kocham cię! ;***`

Nie mam zamiaru bawić się już w TT, więc wyłączyłam laptopa i podeszłam do Justina. Całowaliśmy się z 10 minut i dlatego teraz mamy nierówne oddechy.
N- No masz, a teraz chodź spać. Późno jest.- Powiedziałam, wyjąkałam.
J- Już idę księżniczko.- Odchrząknął i się położyliśmy. Usnęłam w miarę szybko.

______________________________

Tu Bieberkowaa <3

Przepraszam, ale na razie na więcej mnie nie stać ;(. Postaram się pisać już ciekawsze jak dam radę.

Następny: 16.10.2010.

Do następnego! ;**

poniedziałek, 11 października 2010

Nie wiem...

Słuchajcie, ja nie wiem co mam o tym myśleć. Serio. No więc pod notką ZAWIESZAM pojawiło się 13 komentarzy, a tu teraz ledwo jeden. Może naprawdę nie chcecie abym pisała? Nie wiem.

Say goodbye...

niedziela, 10 października 2010

?


Dobra. Dziękuję za te 13  jak na razie szczęśliwych komentarzy. ;p.

Więc, spróbuje coś wymyślić dalej, ale NIC NIE OBIECUJĘ, więc nie narzekać.

A tymczasem zapraszam na mojego nowego bloga, PAMIĘTNIK, tak jakby. Ale muszę coś ogłosić: to zdjęcie głównej bohaterki na tym blogu jest MOJE, więc się nie zdziwcie moich zdjęć. Haha. Oto adres: http://my-life-my-chance-my-dreams.blogspot.com/ . Na razie jest w remoncie. ;D.

I proszę was, wprawdzie błagam komentujcie. Nic wam nie szkodzi napisać głupie `czytam`.

Znowu (może) do zobaczenia! <3

PS Nowy nagłówek, bo normalnie lovciam TO zdjęcie.



Bieberkowaa <3



środa, 6 października 2010

Zawieszam.

Przykro mi ale ZAWIESZAM bloga. Powody: nikt tego nie czyta i nie mam czasu.

Kiedy wrócę? Nie wiem. Może kiedyś.

( Może) Do zobaczenia!  Bieberkowaa <3.

wtorek, 5 października 2010

Ogłoszenie parafialne. ;P

Cześć wszystkim tu Bieberkowaa <3.

Mam do was prośbę, jak macie koleżanki nawet z neta lub przyjaciółki, które mogłyby to czytać to bardzo PROSZĘ zapraszajcie je. To mi bardzo pomoże.

PS Zadawajcie pytania:  http://TheKoolorowaa.odpowie.pl

Dziękuję za uwagę.

Bieberkowaa <3

niedziela, 3 października 2010

[033] A huj pana to obchodzi.


`I co ja teraz zrobię?`
******
Tydzień później...

|Oczami Justina|

Siedzę od tygodnia w tej Sali i NIC. Kompletne nic. Czemu ona nie może się obudzić? Oto jest pytanie. A tak na boku zawiesiłem karierę, Nel jest ważniejsza. Bynajmniej dla mnie. Wiecie chyba znacie takie coś ‘Dla całego świata możesz być nikim, dla kogoś możesz być całym światem’. Właśnie dla mnie tą osobą jest Nathalie. Jeśli ona się nie obudzi ZABIJĘ SIĘ. Dosłownie. Ja pierdole, same złe myśli mnie prześladują. Pewnie myślicie gdzie jest Cait i Chris? W hotelu. Chyba. Przychodzą tu zawsze po południu, a teraz jest 11:34. Moja matka i rodzice Nel są w hotelu, i cały czas mi gadają żebym się przespał. Moje życie nie ich.

|Oczami Nathalie|

Leżę i widzę ciemność. Fajnie no nie? Kurwa czemu jestem nieruchoma? Co ja źle zrobiłam? Nie wiem. Żebym chociaż dała znak życia. Nie kurwa nie mogę. Muszę się wysilić. Dla Justina. Żyję tylko dla niego.  Nie mogę widzieć jak on cierpi. Ale przecież ja nie widzę. Ja to słyszę i wiem. Ma się intuicję. Nie no ja to jestem przyjebana. Wszyscy się o mnie martwią, a ja tu wymyślam jakieś teksty. Dobra zaczynam. 1,2,3 nic. No Nathalie weź ogarnij się. Zebrałam w sobie wszystkie siły i próbowałam chociaż drgnąć. Justin cały czas trzymał moją rękę, więc może się uda.

|Oczami Justina|

Siedziałem cały czas i myślałem, gdy nagle ręka mojej dziewczyny drgnęła.
N- Justin.- Powiedziała resztkami siły.
J- Jezu! Nel! Ona się obudziła!- Wykrzyknąłem jak pojebaniec na cały szpital. Może niepotrzebnie to zrobiłem? Po sekundzie zjawili się doktorzy czy kto tam. A chciałem z nią pobyć. Zawsze muszą wszystko zepsuć, albo ja muszę.
J- Mogę też iść?- Spytałem.
D- Proszę pana my musimy ją zabrać na badania. Nie.- Powiedział stanowczo. Huj ci w dupę. Pomyślałem. No jak ja mam się tu kisić i się martwić to zadzwonię do jej rodziców. Zadzwoniłem i po dwóch sygnałach odebrali. Powiedziałem ` Państwa córka się obudziła`. Bynajmniej tyle zdążyłem, ponieważ się rozłączyli. A raczej jej mama się rozłączyła. Potem zadzwoniłem do Chrisa.

|rozmowa telefoniczna|

J- Siema Chris.- Powiedziałem to, bo co mam innego powiedzieć.
Ch- Cześć Justin.- Jezu jakiego on słownictwa używa. Haha.
J- Słuchaj lepiej tu przyjedźcie.- Odchrząkłem krótko.
Ch- Co się stało?- Spytał niecierpliwy.
J- Nathalie się obudziła.- Odpowiedziałem radośnie.
Ch- Serio? Zaraz będziemy.- Wyseplenił i się rozłączył.

|the end|

Oni to chyba nigdy nie dadzą dokończyć. Usiadłem z powrotem na krzesło, ale i tak po chwili wszyscy się zeszli. Siedziałem w sali i myślałem o tym co się stało. Czy to prawda. Raczej.

|Oczami Nathalie|

Jestem trochę słaba, ale po huj zabierają mnie na jakieś badania? Kurwa, zaraz przypierdolę jednemu doktorkowi w ten jego móżdżek, bo mnie koleś do szału doprowadza. Ciągle pytania i pytania. Znalazł się detektyw.
D- A teraz powie nam pani jak to się stało.- Powiedział swoim głosem. Blee..
N- A huj pana to obchodzi. Ja chcę być jechać do przyjaciół, a nie się spowiadać. Od spowiedzi jest ksiądz.- Odchrząkłam wkurzona.
D- Nie takimi słowami panno.- Odpowiedział.
N- Pan jest moim ojcem? NIE. Więc do widzenia.- Odpowiedziałam wstałam na swoich siłach, lecz po chwili spadłam.
D- Proszę mi powiedzieć i panią zawieziemy do sali.- Odchrząknął. On mi normalnie działa na nerwy. Chce mnie wykończyć i tyle. Opowiedziałam wszystko, aż doktorkowi spadły okulary.
N- No to wszystko. Teraz proszę mnie zawieźć do przyjaciół.- Powiedziałam, a raczej lekko wykrzyczałam.
D- Dobrze.- Wyjąkał. Zawieźli mnie do sali. Na wstępie ogarnął mnie przypływ energii. Uhh.. Po moim ‘szybkim’ zapale dopiero załapałam, że mam złamaną nogę.
******
Wnieśli mnie na jakieś niewygodne łóżko. Kurwa, komfort mi się należy. Haha. Na wstępie przyjaciele zasypywali mnie tysiącami pytań, a rodzice jeszcze gorzej. Nie rozumiałam niczego. Naprawdę.
N- Ej! A może tak po kolei?- Spytałam. Na szczęście Justin o nic się nie pytał, bo chyba czytał mi w myślach. Nie no co ja gadam. Miałam chyba pranie mózgu. W 1oo%.
-Dobrze.- Odpowiedzieli wszyscy. Po godzinnym, a raczej 2-godzinnym opowiadaniu wszystko zostało wyjaśnione. Moi rodzice nie byli zadowoleni z mojego ‘wybryku’. W dupie z tym. Teraz liczę się ja, a raczej moje zdrowie. Ja na serio miałam jakieś pranie mózgu. Przez tego doktorka. To jego wina!

|8 dni później|

Leżę w tym szpitalu i chyba zaraz dostanę gorączki. Nie wytrzymam tu dłużej! Jeszcze na dodatek chcą mnie zatruć, jakimś ‘psim’ żarciem. To nawet jadalne nie jest. Chociaż Justin jest taki wyrozumiały i przynosi mi coś znośnego z kawiarenki. Podobno dzisiaj mają mnie wypisać, ale tylko pod względem jak wyniki badań będą się zgadzać, i jak będę OSTROŻNA. Yhyy.. Już im to nawet obiecuję. A co do Justina, odwiesił karierę i kontynuuję trasę, a ja razem z nim. Haha. Nie wiem czy wytrzymam. Haha.  Moja noga? Normalna, ponieważ okazało się, że to stłuczenie. Tak stłuczenie. To, to na pewno nie są lekarze. Justin poszedł do hotelu się przespać, bo chłopak tez musi żyć. Ale poszedł tylko po moich namówkach. Przez te 8 dni nic się nie działo. Można tak to ująć. Ciągle to samo, oprócz tego, że moi starzy musieli wyjechać. Oni chyba nie mają córki. Bynajmniej mnie za nią nie uważają. Nie to tata. Mama jest spoko. Leże tu i właśnie przyszła do mnie Caitlin. Przyniosła mi ubrania. Poleciałam do łazienki, z trochę obolałą noga i ubrałam się w TO. Cait powiedziała, że mnie wypiszą.
******
No więc, Cait i ja plotkujemy o czymś i nie wiem sama o czym. Taka jestem. W nagłej chwili wparował mój ‘ulubiony’ doktorek i dał mi wypis. Spakowałam się szybko i wyleciałam normalnie z tego pomieszczenia. Gdy wyszłyśmy na dwór poczułam powietrze. Czemu powietrze? Bo tam normalnie było coś innego. Co? Nie umiem tego wytłumaczyć. Skakałam z moją nogą jak szalona. Robiłam z siebie pośmiewisko. Justin pewnie nie wie, że dzisiaj mnie wypisują. Chcę mu zrobić niespodziankę. Dobrze, że nie mam gipsu. Justinowi ściągnęli wczoraj, jak był u mnie. W końcu miał dwie ręce całe. A tak w ogóle to już zapomniałam o Kacprze. Prawie. Czemu prawie? Bo właśnie o tym mówię.

|Oczami Justina, przed wyjściem od Nathalie|

Nie chce mi się spać. Mogłem zostać w szpitalu. Ale jednak jej uległem. Komu? Nel. Nie chce mi się spać. A tak w ogóle jest rano. 10:43. A jednak zasnąłem.
******
Obudziłem się nadal w moim pokoju. Sprawdziłem godzinę 15:12. Nawet nieźle pospałem. Ciekawe kiedy wypiszą Natt? Zastanawiam się. A tak w ogóle to który dzisiaj? 29 lipca. O kurwa. Niedługo jej urodziny. Co ja mam zrobić? Hmm.. Pomyślmy. Zapytam najlepiej Caitlin, Chrisa i mojej matki.

|Oczami Nathalie|

Jedziemy do domu. Sorki hotelu. Ciekawe czy Justin się zdziwi? Tak na serio to nie możemy dojechać, bo korki. Jednak raczej w końcu dojedziemy. A w słowie w końcu znaczy teraz. Nieźle no nie? Przed chwilą gadałam, że korki. No bo były, ale byliśmy blisko hotelu. W końcu. Wzięłam swoje rzeczy i razem z Cait wyszłyśmy z taksówki. Powolnym krokiem weszłam do hotelu, a potem do windy. Gdy dojechałam do naszego piętra, wyszłam. Podeszłam do drzwi i je lekko uchyliłam. Zobaczyłam Justina. Od razu przeszły mnie dreszcze, a on? Pewnie nie wiedział, że to ja, bo podszedł bliżej. Ale nagle gdy mnie zobaczył od razu zaświeciły mu się oczy. Haha, komicznie to wyglądało. Zaczął mnie całować. ZBOK.
N- Justin, a może byś tak zamknął drzwi?- Zapytałam jąkając się.
J- A już.- Powiedział i tylko trzasnął drzwiami.
N- A tak w ogóle to ja chce takie powitania codziennie.- Powiedziałam chytrze. Nic nie odpowiedział, tylko zaczął dalej całować. Jak ja dawno jego zapachu nie czułam i jego ust. Nie no naprawdę długo, może 5 godzin? Uzależniłam się od niego, jak jakiś ćpun od narkotyków.  Po 10 minutach przestał, a ja poleciałam się odświeżyć do łazienki. Wzięłam dłuuugą kąpiel i ubrałam to co wcześniej. Gdy wyszłam Justin siedział na laptopie. Ale zaraz. MOIM! Osz ty!
N- Ekhem.. Justin ty chyba pomyliłeś laptopy.- Powiedziałam i wystawiłam jęzor. ;P.
J- Co? Nie.- Odchrząknął stanowczo.
N- No to przykro mi królewiczu, ale teraz musi zasiąść królowa.- Odpowiedziałam i zabrałam mu mojego laptopa z przed nosa.
J- Ej... To nie fer!- Krzyknął. Ja odłożyłam swojego laptopa i miałam do niego zasiąść, ale ‘kochany’ Justinek zaczął mnie łaskotać.
N- A..t..o..za..co?- Wyjąkałam z piania.
J- Za to, że mi zabrałaś laptopa!- Odpowiedział i zacieszał mordę.
N- Ale..o..n..jest..mó..j. P..rz..e..st..a..ń..P..r..o..szę.- Nie wiem jakim cudem  to coś wyjąkałam.
J- Coś za coś.- Odchrząknął i zaczął mnie całować. Znowu. Jezu, co on jakiś jebnięty jest? Nie wiem.
N- Chyba będę musiała wyjechać, bo ty mnie zamęczysz.- Powiedziałam po skończonym pocałunku.
J- Nie.- Powiedział krótko.
N- A tak w ogóle do kiedy my tum zostajemy?- Zapytałam siedząc mu na kolanach.
J- Do wczoraj.- Odchrząknął.
N- Yyy.. Do wczoraj? Justin ty chyba dat nie znasz.- Powiedziałam.
J- No bo mieliśmy być do wczoraj, ale cię  nie wypisali i wyjeżdżamy dzisiaj.- Powiedział z chytrym uśmieszkiem podnosząc przy tym brwi. ^^. Nie no ja z niego nie mogę.
N- No dobra, czyli jak dzisiaj to o której?- Tym razem jakoś wolno to powiedziałam.
J- Za godzinę.- Odpowiedział.
N- Żecokurwajapierdoledohuja. Justin. Muszę się pakować puszczaj.- I zeszłam z jego kolan i w pośpiechu wrzucałam wszystko do torby. W miarę szybko się spakowałam. W zapale poleciałam do łazienki i się przebrałam w TO. Nie mogę nosić narazie butów na obcasie, bo mam stłuczoną nogę. Gdy wyszłam Justin ubrany był tak jak w teledysku U Smile, ubranie jak był w tym korytarzu czy gdzie to było, o na schodach. (chyba widzieliście?, jak nie to link na dole ;D).
N- A ty już spakowany?- Zapytałam.
J- No tak.- Odchrząknął.
******
Siedzimy w czwórkę w limuzynie i zapierdalamy na lotnisko. Mama JB siedzi z przodu, a Usher i Scooter pojechali osobno. Po 5 minutach dojechaliśmy. Mieliśmy odprawę i zaraz po tym wsiedliśmy do samolotu. Usiadłam na wyznaczonym miejscu. Siedzieliśmy tak samo jak wtedy, czyli Christian i Caitlin za nami, Pattie i Usher przed nami, a Scooter jeszcze przed. Ni e dane mi było pogadanie z moim chłopakiem bo zasnęłam. Tak po prostu.
__________________________________
Heyy tu Bieberkowaa <3!

Rozdział, cóż nudny, ale nie mam tak zwanej weny.. ;( Ale na marginesie nawet mi się podoba.

Teledysk U Smile: KLIK <3 Normalnie go kocham..I Justina też Haha ;P.

Następny : 07.10.2010.

Do następnego! <3

PS Podoba się tło?

środa, 29 września 2010

[032] Co? Powtórz.


`J- 2 piętro, 206.- Odchrząknął i gdzieś poszedł bo go wołał Usher. Zostałam sama. Tylko teraz dojść.`
******
Gdy doszłam, otworzyłam drzwi i weszłam. Powoli rozglądnęłam się po pokoju, nie wiem czy to był pokój, to było coś bardzoo dużegoo. Znając mnie poleciałam od razu na łóżko i się na nie rzuciłam. Gdy byłam już prawie przy łóżku o mało co nie wyglebałam się zamiast na nie to na podłogę. Haha, taka już ze mnie niezdara. Po tym małym ‘incydencie’ w pośpiechu rozpakowałam wszystkie swoje rzeczy do szafy. Nie obchodzi mnie to czy ta szafa jest moja czy Justina. Jak coś to weźmie drugą. Wiecie znam takie przysłowie ‘Kto pierwszy ten lepszy’. A w ogóle czy to moja wina, że zawołał go Scooter? Nie. Więc po co ja jeszcze to mówię? Nie wiem. Po 15 minutach przyszedł Justin.
J- I jak kochanie? Podoba się?-  Zapytał na wstępie i mnie objął.
N- No tak, ale mi wystarczyłoby nawet łóżko i byłoby dobrze.- Powiedziałam i wystawiłam język.- A tak w ogóle  to nie chcę Cię narażać na koszty.- Mówiłam swój monolog.
J- Ale ty mnie nie narażasz. Po prostu chcę dla nas jak najlepiej.- Odchrząknął.
N- To jak jesteś taki ‘mądrala’ to załatw nam pokój najtańszy.- Powiedziałam z cwanym uśmieszkiem.
J- Przykro mi, ale to niemożliwe.- Odpowiedział.
N- No dobra..- Powiedziałam tak jakby śmiesznie (dop. aut. Olka ty tak umiesz, wiesz o co kaman). Haha. W tym samym czasie Justin się do mnie przybliżył i pocałował. Ten pocałunek nie trwał długo, bo po chwili przyszedł do nas menager Justinka.
S (Scooter)- Justin dzisiaj grasz..Aj sorki..- Ciągnął.
J- Yyy..Pukać nie nauczyli?- Powiedział Justin.- Nie no żart, ale następnym razem pukaj.- Gadał dalej.
S- Okey, okey. No więc grasz dzisiaj koncert.- Odchrząknął po chwili zastanowienia.
J- Dobra, ale o której?- Spytał.
S- No więc za 2 godziny.- O kurwa, ciekawa jestem czy się wyrobi. Haha.
J- Co?-  Powiedział bez zastanowienia. Zatkało kakao. Ja tylko stałam i się chichrałam pod nosem. Powiem prosto z mostu komicznie to wyglądało.
S- No to prawda. Szybko ubieraj się i za 15 minut na dole.- Dorzucił i polazł.
N- No to królewiczu do roboty!- Powiedziałam i wystawiłam jęzor.
J- Nie tak szybko, ty mi pomożesz się ubrać.- Odpowiedział i poruszył brwiami ^^. Hehe.
N- Co? Ja nie mam gustu.- Odchrząkłam bo to prawda.
J- Nie jojcz mi tu tylko pomóż. A jak nie masz to czemu ubierasz się tak ‘seksownie’?- Zapytał. Haha. Zaczęłam się drzeć na całą mordę i nie mogłam przestać. Normalnie dziecko słońca.
N- Justinku kochany mam prośbę.- Powiedziałam i zrobiłam maślane oczka.
J- Kochanie jaką?- Zapytał po raz kolejny.
N- Mogę tylko dzisiaj nie iść na twój koncert? Proszę, proszę..- Błagałam.
J- Ale czemu?- Odpowiedział smutno.
N- Bo ty dobrze wiesz że ja jestem jębnięta i chciałam skoczyć na Bungee. Proszę.- Odchrząkłam. Ciekawe czy się zgodzi. Wątpię.
J- Oszalałaś? Nie. Nie ma mowy.- Powiedział i zaczął ogłaszać mi kazanie jakie to niebezpieczeństwo.
N- No proszę. Proszę. Nic mi się nie stanie.- Opowiedziałam. Ja muszę to zrobić. Błagałam chyba z 5 minut.
J-  Dobra, ale pod JEDNYM warunkiem.- Powiedział, nadal był smutny.
N- Jakim zrobię wszystko. A wiesz że ja cię kocham ponad życie?- Mówiłam podniecona.
J- Pojedziesz czy tam pójdziesz z Chrisem. I uważaj na siebie.- Jęknął. Ale mi to problem.
N- Ok. A teraz masz ubierz to.- Powiedziałam bo zdołałam w tym czasie wybrać mu zestaw. Ubrał czarny podkoszulek, na to fioletową koszulę w czarną kratkę, czarne rurki, swój nieśmiertelnik i fioletowe skejty Supry, które normalnie uwielbiałam. W mgnieniu oka zdjął swoje ubrania i stał w samych bokserkach. Moje oczy błyszczały jak świece. Widoki nie trwały długo, bo się ubrał.
J- Kochanie ja idę. Muszę zajść do Chrisa powiadomić o twoich zamiarach. Wrócę po koncercie. Kocham cię!- Powiedział i mnie pocałował delikatnie, lecz ja już wylądowałam w ‘moim’ ósmym niebie. Krótko po tym wyszedł.
******
Właśnie mam zamiar iść do pokoju, do Christiana. Siedzi tam, a Cait pojechała z Bieebsem. Jestem ubrana w TO, przecież nie założę szpilek na Bungee. Haha. Pomyśleli by, że jębnięta. Owszem jestem ale..a zresztą. Gdy wyszłam Chris siedział i oglądał MTV.
Ch- Jesteś pewna tego co zrobisz?- Spytał. Kocham jak on się o mnie troszczy, ale moje życie moja sprawa.
N- Jasne braciszku.- Powiedziałam i go szturchnęłam. Chyba kumacie o tym braciszku no nie?  Minutę później założyłam moje buty i wyszliśmy. Wsiedliśmy do pierwszej lepszej taksówki i  po chwili byliśmy na miejscu. Przeżerała mnie adrenalina, ale bardzo tego chciałam.
N- No Chris jesteśmy. Jak ja się cieszę. Życz mi powodzenia.- Powiedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha.
Ch- Tylko nic sobie nie zrób bo twój chłopak mnie zabije.- Odchrząknął i wystawił swój ‘słodziutki’ aparacik.
N- Obiecuję, nic mi się nie stanie.- Powiedziałam. W tym samym czasie przyczepiali mnie do tego czegoś. Jakichś lin i takich badziewi. Po chwili stanęłam na szczebelku i usłyszałam głos kolesia `Skacz`.
N- Do zobaczenia!- Krzyknęłam na całe miasto. Skoczyłam. Ale miło. Haha. Tak poczułam wiatr we włosach. Miałam wspaniałe uczucia. Przed oczami miałam Justina i jego słowa `Uważaj na siebie.` gdy byłam przy  dole usłyszałam jakieś pęknięcie. Tylko to. Ujrzałam ciemność. Nic więcej.
Oczami Chrisa (nowość!)
Nathalie skoczyła. Ja pierdole ja się chyba boję bardziej od niej. Tak Justin gra koncert a ja się denerwuje. Po chwili usłyszałem trzask. Spojrzałem w dół. Co się stało? O nie zerwała się lina. Gdzie Nel? Zadzwoniłem na karetkę podałem adres i się rozłączyłem.
Ch- A wy? Kurwa co się lampicie, na zbawienie czekacie?- Spytałem wkurwiony na Maksa.- Szybko. Gdzie się schodzi na dół?- Krzyknąłem. Muły zasrane pokazały mi drogę i  pobiegłem pierwszy. Oni wlekli się za mną. Gdy dobiegłem na dół ujrzałem Nel całą poobijaną i nieprzytomną. Co ja powiem Justinowi? Podbiegłem do niej i sprawdziłem czy ma puls. Miała. Po chwili przyjechała karetka i sprawdzali nią. Nie wiem jak to nazwać coś jej robili. W tej samej chwili wykręciłem numer Caitlin i zadzwoniłem.
/rozmowa telefoniczna/
Ch- Cait, Nel spadła z Bungee.- Powiedziałem nie wiem sam co i zacząłem płakać. Jak baba normalnie.
C- Co? Powtórz.- Powiedziała. Pewnie nic nie słyszała, bo słyszałem krzyki fanek.
Ch- Nathalie miała wypadek i właśnie zabierają ją do szpitala.- Darłem się do słuchawki.
C- Jezu na jaką ulicę? Zaraz tam będę.- Odchrząkła na jednym tchu. Szybko spytałem się gdzie i mi powiedzieli.
Ch- Na Wall Street 6.- Powiedziałem szybko.
C- Ok.- Odpowiedziała i się rozłączyła. Ja natomiast pobiegłem do karetki i pojechałem z nią.
Oczami Justina
Właśnie śpiewałem ‘Baby’, a w zasadzie już kończyłem. Gdy piosenka się skończyła, to zacząłem coś gadać do fanek. W pewnej chwili usłyszałem głos Cait `Nathalie jest w szpitalu`. Przeraziłem się. Aż mikrofon mi spadł. Szybko podniosłem i powiedziałem krótkie `przepraszam`. W mgnieniu oka zbiegłem ze sceny.
J- Co się stało?- Spytałem zdenerwowany. Widziałem minę Scootera. Huj mnie to teraz obchodzi. Nel jest ważniejsza.
C- Sama dokładnie nie wiem. Chodź jedziemy do szpitala.- Powiedziała na jednym tchu i pociągnęła za rękę. Nie miałem zamiaru się opierać.
******
Siedzimy w limuzynie i jedziemy do szpitala. Jestem cały mokry z nerwów. Nie wiem nawet co się jej stało. Wiedziałem, że Bungee to zły pomysł. Dojechaliśmy. Chyba, bo limuzyna się zatrzymała. Pobiegliśmy w strachu do korytarza i gdy wbiegliśmy do korytarza spytałem się:
J- Gdzie leży Nathalie Stewart?
Pielęgniarka (P)- A pan z rodziny?- Zapytała. Kurwa, nie teraz czas na spowiedź.
J- Chłopak. Gdzie ona leży?- Wydarłem się na całą japę.
P- Sala 379, ale w tej chwili ją operują.- Odchrząkła. Nawet miła była, ale może to tylko w pracy. Razem z Caitlin pobiegliśmy na, a raczej pod salę operacyjną, a obok na krześle siedział zapłakany Christian.
J- Chris powiedź co się stało!- Krzyknąłem. Nie umiałem opanować nerwów mając w myśli, że osoba którą kocham może umrzeć. Nie, nie mogę dopuścić do siebie tej myśli.
Ch- No bo..Zacz..ęło..się..- Jąkał się i opowiadał. Ja bynajmniej to zrozumiałem.
J- To wszystko przeze mnie! To ja jej pozwoliłem skoczyć.- Krzyczałem i zacząłem płakać.
C- Nie mów tak.- Pocieszała mnie już także zapłakana Caitlin. Po chwili wyszedł lekarz. Starszy koleś około 50.
L- No więc..- Ciągnął, chciał coś powiedzieć, ale ja jak zwykle przerwałem.
J- Kurwa! No więc co! Szybciej niech pan gada.- Odchrząkłem.
L- Pacjentka jest w śpiączce, ma wstrząs mózgu i połamaną nogę.- Powiedział. Ja pierdole, zapomniałem o mojej ręce. Będę musiał zdjąć lub zmienić gips, ale nie o tym mowa.
J- Ale czy ona się obudzi?- Spytałem z iskierką nadziei.
L- Nie wiadomo. Muszę iść do innych pacjentów. Przepraszam.- Odpowiedział i zniknął.
J- Ale jak to nie wiem?! Ja muszę to wiedzieć!- Krzyknąłem na cały korytarz. Ryczałem cały czas i moja iskierka zniknęłam przez tego pojebańca. Cały czas pocieszali mnie Chris i Cait, ale oni przeżywali to samo więc po co? Siedzieliśmy tak może z 3 godziny, lecz dla mnie to wieczność. W tym czasie moją dziewczynę przewieźli do tamtej sali. Moja matka przyjechała, pewnie będzie się czepiać.
MJ- Justin nie płacz. Wiem już wszystko. Jej rodzice tu lecą.- Powiedziała i mnie przytuliła.
J- Ale co jak ona się nie obudzi?- Spytałem podirytowany.
Ch- Just nie mów tak.- Odchrząknął Chrisiak. Po chwili z sali wyszedł lekarz.
L- No więc jak na razie jej stan jest stabilny i się polepsza, ale nic ‘nie wiadomo’. Może wejść do niej jedna osoba.- Powiedział. To był ten sam co przedtem i znowu jego słowa mnie wkurwiły `nic nie wiadomo`. – Więc kto idzie?- Spytał.
C- Justin idź.- Powiedziała przyjaciółka. Uff.. Muszę ją zobaczyć. Powolnym krokiem wszedłem do sali i leżała tam moja Nel. Była cała blada, nogę miała w gipsie i na twarzy miała kilka sińców. Podszedłem bliżej i ją pocałowałem. Tak bardzo chciałem, żeby chociaż drgnęła, lecz nic. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Nie wiedziałem co robić. Usiadłem na jednym z krzeseł i podkuliłem nogi. Po chwili doszli przyjaciele. Nie wiem jak ale coś we mnie pękło. Nie wyobrażałem sobie, że może umrzeć najbliższa mi osoba. Chyba wszyscy w pomieszczeniu płakali, a moja matka gdzieś polazła. I co ja teraz zrobię?
__________________________
Drodzy czytelnicy! Czy ja wymagam od was wiele? Proszę was jak to czytacie napiszcie chociaż krótkie `CZYTAM`. Mi to wystarczy. Wiem, że stać was na więcej.
Rozdział: Smutny i nudny. A i jeszcze krótki, ale nie mam siły. ;(
Postaram się aby następny był lepszy.
Następny: 03.10.10r.
Do następnego! ;* Bieberkowaa <3

niedziela, 26 września 2010

[031] Emily, gdzie jest Justin?

`Nie znam odpowiedzi na to  głupie pytanie.`


******
Chyba pójdę się tam przejść i zobaczyć co się dzieje. Trochę się boję. Raz, dwa, raz dwa liczę schody. W końcu na górze. Teraz tylko doczłapać się do pokoju. Gdy doszłam powoli otwierałam klamkę. Weszłam do środka i o dziwo było CZYSTO.
N- Widzę, że chyba nauczyłaś się sprzątać. Haha. Gratulacje.- Powiedziałam i zaczęłam się łachać.
E- E tam. Nie miałam co robić, więc posprzątałam. A tak przy okazji gdzie są chłopacy?- Spytała. Gdzie oni są? Hmm...
N- Yyy..Poleźli gdzieś. Co robimy?- Jąkałam się, bo na serio nie wiedziałam. 
E- Nie wiem nagrywamy covery piosenek?- Odpowiedziała. W sumie to niezły pomysł.
N- Okey. Tylko wezmę gitarę.- Odchrząkłam, przyznam, że Emilka też ma śliczny głos. Tylko czyje nagramy covery?
E- Ok. Tylko szybko.- Powiedziała. Po chwili przyszłam z gitarą.
N- Ale co my zagramy?- Spytałam.
E- Coś Justina. Może...Może ‘Baby’?- Spytała. Akurat znałam do tego nuty.
N- Dobra. Chodź.- Poszliśmy do biurka, włączyliśmy na laptopie Youtube, usiadłyśmy na łóżku i zaczęłyśmy nagrywać. Gdy skończyłyśmy zaczęłyśmy odsłuchiwać. Wyszło naprawdę świetnie. Po odsłuchanym nagraniu usłyszałyśmy oklaski. Były one chłopaków. Więc słyszeli.
J i D- Zaśpiewałyście perfekcyjnie.- Odpowiedzieli równo na co na naszych ustach pojawiły się ‘uśmieszki’. Justin podszedł do mnie i mnie pocałował. Emi zrobiła maślane oczy do Dominika na co on  podszedł i zrobił to samo, tylko że JEJ.  Gdy poczułam jego zapach i dotyk, od razu zaczęło mi się robić  gorąco. Przerwał po jakiś 5 minutach.


******
Stoimy pod kręgielnią i właśnie mamy zamiar wchodzić. Jestem ubrana w TO.  Justin chyba nie ma innych pomysłów. I na dodatek jest już po 21. Zabiję go w końcu. Chociaż nie, chyba raczej siebie. Kurwa, już za 2 dni trasa koncertowa Justina, a to powoduje rozstanie się z Emi i Dominikiem. A tak tu fajnie. A w ogóle gdzie jest Caitlin i Chris.
N- Kochanie, a gdzie są Cait i Chris?- Spytałam, chyba drugi raz powiedziałam do niego `kochanie`.
J- Oni wyjechali do dziadków, wrócą na wyjazd.- Odpowiedział. Szkoda, brakuje mi ich, a szczególnie Chrisa. On jest jak mój młodszy brat, chociaż w moim wieku. Haha. Dziwne no nie? Ale on zawsze potrafi mi pomóc. Nawet w najgorszych problemach.
N- Aha. Ok.- Powiedziałam i weszliśmy. Zaczęliśmy grać. Pierwsza rzucała Emi. Nie no ja się turlałam ze śmiechu bo ona to rzucać nie umie. Zamiast rzucić wyślizgnęła jej się kula i spadła na buty Dominika. Ałć.. Musiało boleć. Justin śmiał się razem ze mną. Potem przyszedł czas na mnie. O ja pierdole.
N- Lepiej odejdźcie, bo mogę kogoś zabić!- Wrzasnęłam do przyjaciół i chłopaka. Oni nie mieli zamiaru się odsuwać.- Okey. Nie to nie. Później tylko nie zwalać na mnie, że ktoś leży w szpitalu. Wzięłam rozpęd. Przełknęłam głośno ślinę i...I rzuciłam. Łał strąciłam prawie wszystkie kręgle, oprócz 1 pieprzonego. Ale i tak mi poszło nieźle jak a 1 raz. Justin był w tym zawodowcem, ale cóż poradzić, natomiast jak rzucił Dominik strącił może z 3 kręgle. Haha. Pograliśmy tak z godzinę.


******
N- Może pójdziemy dzisiaj na imprezkę? Bo już za 2 dni wyjeżdżamy?- Spytałam i zrobiłam błagalne oczka.
E- Ja pójdę!- Wykrzyknęła Emi i zaczęła skakać jak szalona.
J- Ja mogę iść.- Odpowiedział Justin.
N- Ej Dominik, a ty?- Dopytałam go. Chłopak zmieszał się.
D- No..dobra, ale gdzie pójdziemy?- Zapytał.
J- Może do klubu dwie przecznice dalej?- Odchrząknął Justin.
D, N, E- Okey.- Powiedzieliśmy i powoli wychodziliśmy z klubu. Justin wziął mnie za rękę i prowadził do klubu.


******
Stoimy pod klubem. Jest wieeelki. Naprawdę. Pociągnęłam Justina za rękę, bo chciałam zobaczyć jak jest w środku. Gdy weszłam serce mi stanęło. Po prostu stanęło. Nogi zdrętwiały, z emocji pocałowałam Justina, ale czemu? Nie wiem. Tym razem zaczął całować namiętnie, co bardzo mi się spodobało. Po skończonym pocałunku poleźliśmy dalej. Usiedliśmy przy wolnym stoliku i zaczęliśmy gadać o czymś i o niczym. (...)
N- To ja z Emi idę po jakieś drinki zaczekajcie. Ok.?- Spytałam i wystawiłam jęzor.
J- Ok. Tylko nie siedźcie tam długo.- Powiedział Justin, po czym ja zeszłam z jego kolan. Poczłapałyśmy w stronę baru i zamówiłyśmy. Co? Nie wiem. Drinki i tyle. Barman był w miarę przystojny, niebieskie oczy, brunet.- pomyślałam.  Kurwa, Nel co się z tobą dzieje? Masz chłopaka. Jedynego i niepowtarzalnego. Gdy dał nam drinki poszłyśmy z powrotem w stronę stolika. Chłopacy czekali. Trochę się boję to pić bo mam słabą głowę do ALKOHOLU. Ale nieraz trzeba się zabawić. Wypiłam cały na raz. Wszystkich to zdziwiło.
N- Yyy oblałam się czy co?- Spytałam zmieszana.
J- Nie już nic kochanie.- Odpowiedział i pił dalej swojego drinka. Siedzieliśmy tak przez chwilę, po czym potem wpadliśmy na parkiet. Leciała jakaś wolna piosenka. O kurwa, znowu się utopię w jego czekoladowych oczach i co będzie? Umrę. Haha. Żart. Powolnym ruchem uwiesiłam mu się na szyję i zaczęliśmy tańczyć. Jezu, jak on bosko tańczy. Tak wiem mówię tak, a jest powolny taniec. A co nie można?  Cały czas patrzyłam w jego ślepia. Po 30 sekundach zaczął się do mnie przybliżać, co przetworzyło się w pocałunek. Delikatny, a zarazem namiętny. Nie opuszczę go już nigdy. Nie/ Na pewno nie. Miałam cały czas dużo myśli na temat Justina, a najgorsza co mi przyszła to: `a jak on mnie zostawi`. I mój ‘kochany’ rozum przerwał nasz pocałunek.
N- Justin czy ty mnie kiedyś zostawisz?- Spytałam, bo co jeśli?
J- Nie, no co ty. Jak gdybym cię zostawił to bym siebie znienawidził.- Odchrząknął szybko i znowu zaczął mnie całować. Jestem w niebie. Jest w ÓSMYM niebie. Haha. Po skończonej piosence zatańczyliśmy jeszcze do kilku, po czym ja poszłam po kolejnego drinka, wraz z Emilką. Chłopacy już nie chcieli, co jest dziwne. Doszłyśmy do baru i zamówiłyśmy, gdy wypiłyśmy zamówiłyśmy kolejny. Po 3 już nie kontaktowałam. Mówiłam, że mam słabą banię. Ale Emily wyglądała gorzej ode mnie. Ledwo co się trzymała na nogach. 


******
Siedzimy przy stoliku pół godziny, a chłopacy gdzieś wsiąkli. Huj. I tak po 5 minutach przyszli, gdy nas zobaczyli w stanie ‘nietrzeźwym’ to im szczęki opadły.
D- Jezu, ile wypiłyście?- Spytał Dominik.
N- T.r..zy a co?- Jąkałam się.
J- Idziemy do domu. Znaczy, wy chyba nie dojdziecie. Nel chodź do mnie na ręce.- Powiedział. Tak jeszcze będzie mnie dźwigać.
N- Nie..N..ie..chcę żebyś mnie nosił.- Powiedziałam i próbowałam wstać. Niestety na nic. Prędzej mój chłopak wziął mnie na ręce i poszliśmy.


******
Jesteśmy chyba pod domem. Ja pierdole, jak on mnie doniósł? Jest chłopakiem. Wniósł mnie do domu i zaniósł do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku i pocałował delikatnie. Pewnie jebało mi z ust.
J- Śpij kochanie, a ja idę sprawdzić co z Emilką.- Odchrząknął i wyszedł. On się na mnie nie gniewa, że tyle wypiłam? Raczej nie. Myślałam tak chwilę, ale Morfeusz zabrał mnie do krainy snów.


******
Rano obudziła mnie Emilka chrząkająca się po pokoju.
N- Emi czego tu szukasz?- Spytałam. Łeb mnie napierdalał, że huj. – A tak w ogóle to która godzina?- Ciągnęłam.
E- Lepiej wstawaj, już 13:23.- Odpowiedziała. Że co? Wstałam w mgnieniu oka i pognałam do łazienki. Wykąpałam się i ubrałam w TO. Po co inaczej, jak mam zamiar cały dzień się pakować? Dzisiaj przyjeżdżają rodzice, i jutro wylatujemy w trasę. Nie mogę sobie wyobrazić, że już jutro muszę się też pożegnać z Emily i Dominikiem. Gdy wyszłam nie wiedziałam gdzie jest Justin.
N- Emily, gdzie jest Justin?- Spytałam.
E- A Justin. Zapomniałam powiedzieć, poszedł do domu się pakować.- Odchrząkła. No jasne przecież on też musi się spakować.
N- Aha ok. Pomożesz mi się spakować?- Odpowiedziałam.
E- Jasne, tylko znajdź torby.- Powiedziała i wystawiła jęzor. ;P. A ile ja mam brać toreb? 3 wystarczą. Szukałam i znalazłam je pod łóżkiem. A tak w ogóle to na ile my jedziemy? Z tego co wiem to podobno ‘na razie’ miesiąc. Mam nadzieję, że szybko zleci. A bynajmniej oby. Podeszłam do Emi i zaczęłyśmy pakować potrzebne rzeczy.


******
Jest. Skończyłyśmy. Jest 18:12. Długo no nie? Ale musiałam jeszcze jej  pomóc się pakować. Muszę polecieć do Justina i spytać się o której lot.
N- Mamo idę na chwilę do Justina!- Krzyknęłam. A zapomniałam dodać, że rodzice wrócili 2 godziny temu. Powiem wam ciekawą rzecz. O dziwo moja rodzicielka zgodziła się, abym podróżowała z Justinem. Kocham ją. Ubrałam szybko tylko jakąś kurtkę, buty i pobiegłam do Justina. Zapukałam i właśnie on otworzył. Chyba pierwszy raz. Haha.
N- Cześć skarbie.- Powiedziałam i weszłam do środka.
J- Hej kochanie.- Powiedział i wszedł ze mną. Gdy weszłam do jego pokoju niedowierzałam. Widziałam stertę przewróconych rzeczy. A niby Justin jest takim porządnisiem.
N- Yyy.. Tornado tu było czy co?- Spytałam, a moja gęba nadal była rozdziawiona.
J- Nie, tylko pakuję się.-Odchrząknął. To ja takiego bałaganu nie narobiłam.
N- Aha..- Ciągnęłam. – A o której wylatujemy?- Zapytałam.- I gdzie?
J- Wylatujemy o 12:30 do Toronto.- Odpowiedział.- Ale bądź gotowa o 10,bo jeszcze odprawa.
N- Aha ok. Kochanie, ja już idę bo muszę się jeszcze umyć i przyszykować ubrania.- Powiedziałam i go pocałowałam.- Pa!- Odrzekłam i poszłam. Gdy doszłam do domu była 19:26. Poleciałam na górę się wykąpać, ubrałam piżamę i ustawiłam budzik na 8:15. Położyłam się na łóżku i usnęłam.


******
Dziś obudził mnie mój budzik, chętnie bym jeszcze pospała, ale cóż lot to lot. Poczłapałam powolnie do łazienki i się wykąpałam. Z pokoju wyszłam ubrana  w TO. Spojrzałam na zegarek 9:16. Nieźle, godzinę siedzieć w łazience. Ale jeszcze muszę się pożegnać z Emi.
Doszłam do jej, a raczej ich pokoju i weszłam. Podeszłam najpierw do Dominika, bo moje pożegnanie z Emilką będą trwały godzinę. Przytuliłam go bardzo, i to bardzo mocno i pocałowałam w policzek. Potem nadszedł czas na Emi. Gdy już stałam przy niej zaczęłam wyć jak dziecko. Ona też nie pozostała dłużna. Płakałyśmy przytulając się z dobre 20 minut. Co ja zrobię bez niej? Mam jeszcze Cait i Chrisa, ale z nią przyjaźnię się od pieluchy. Potem się pożegnałyśmy i już musiała jechać. Jak mi jej będzie brakowało. Gdy odjechała poleciałam do łazienki i poprawiłam makijaż. Gdy wyszłam była już 9:53. Zeszłam na dół i pożegnałam się z rodzicami. Oni swoimi gadkami mnie zanudzili powtarzali tylko: `tylko nie rób tam nieodpowiednich rzeczy`, wiecie o co chodzi. Yyy.. Czy ja jestem dziecko? Z ich monologów wyciągnął mnie mój Justin.
J- Dzień dobry! Kochanie musimy jechać, bo się spóźnimy na odprawę.- Powiedział.
N- Już idę! Pa mamo. Pa tato.-Odpowiedziałam. W oku mamy zakręciła się łza.
J- Do widzenia!- Krzyknął Justin.
M i T- Do widzenia.- Odpowiedzieli. Justin wziął moje 2 torby, a ja 1 i jedną podręczną.
J- Ty tam cegły targasz?- Spytał Justin i się uśmiechnął.
N- Tak kolekcjonuje wiesz? - Powiedziałam chytrze. Weszliśmy do limuzyny i pojechaliśmy po Beadlesów, a potem na lotnisko. Gdy dojechaliśmy odprawa odbyła się dość szybko, lecz na Justina naskoczyły fanki. Mimo okularów i czapki którą założył. I to są minusy sławy. Cieszę się, że nie jestem sławna, bo już te szmatławce pisaliby nie wiadomo co. Gdy weszliśmy do samolotu usiadłam z Justinem, natomiast Pattie i Usher przed nami. Caitlin i Chris za nami. I znowu zaczynają się moje myśli. Lecz długo one nie potrwały bo usnęłam.


******
J- Skarbie jesteśmy.- Powiedział Justin i mnie pocałował.
N- Aha. Okey.- Odchrząkłam od niechcenia. Po chwili wylądowaliśmy. Gdy wstałam zakręciło mi się w głowie, może dlatego, że nic nie jadłam? No właśnie. Justin złapał mnie za rękę i wyszliśmy z samolotu. Na zewnątrz roiło się od fotoreporterów i paparazzi. Nie mają co robić czy co? Gdy stanęliśmy na drodze zaczęły migać flesze. Ciekawa jestem jak Justin wytrzymuje z takimi jak ja to skromnie powiem ‘pojebańcami’.  Na szczęście z samolotu szybko wyszli ochroniarze i nas zabrali do limuzyny.


******
Siedzimy w limuzynie i jedziemy do ‘jakiegoś’ hotelu. Cały czas nawijam z Caitlin. W końcu dojechaliśmy.  Gdy weszliśmy do hotelu zdziwiłam się. Był ogromny.
N- Justin gdzie jest mój pokój?- Spytałam.
J- Twój? Chyba nasz.- Odpowiedział. Znowu mamy razem. Nie no.
N- Aha. To gdzie jest ‘nasz’ pokój?- Powiedziałam i podkreśliłam ‘nasz’.
J- 2 piętro, 206.- Odchrząknął i gdzieś poszedł bo go wołał Usher. Zostałam sama. Tylko teraz dojść.
_________________________
Hej tu Bieberkowaa <3.


Macie kolejny rozdział. Podoba się?


Następny: 29.09.10r.


Do następnego! ;*